-Ludmila?
-Tak skarbie? -dziewczyna oderwała się na chwilę od oglądania swojego ulubionego serialu i odwróciła się w kierunku młodszej siostry.
-Przyjdzie do nas dzisiaj Leon? -mała blondyneczka od rana dopytywała się o najlepszego przyjaciela siostry. Uwielbiała, gdy brunet do nich przychodził i zabierał ją na lody o smaku gumy balonowej. Wiedziała też, że chłopak sprawiał, że starsza Ferro choć na chwilę stawała się szczęśliwa i pełna życia. Ludmila miała w zwyczaju siedzieć zamknięta w pokoju i chować się przed światem zewnętrznym. Jedynie, kiedy przychodził do niej Leon lub jej najlepsza przyjaciółka Lara starali się na siłę wyciągnąć ją gdzieś na miasto lub do reszty ich paczki.
-Nie dzisiaj kochanie -blondynka uśmiechnęła się smutno. -Przyjeżdża do niego przyjaciel -skrzywiła się znacznie i zamaszystym ruchem odgarnęła swoje długie włosy do tyłu.
-Nie możemy jego też zaprosić? -dopytywała mała.
-Po moim trupie! -krzyknęła Ludmila i szybko wstała z kanapy, aby młodsza siostra w swój standardowy sposób nie zdążyła wybadać skąd tak wielka niechęć w jej głosie. No cóż, niedoczekanie. Mała Valeria znała swoją siostrę lepiej niż ktokolwiek inny i wiedziała, że ten cały przyjaciel Leona musiał okropnie zaleźć jej za skórę. Z prędkością światła wbiegła do kuchni, w której jej siostra parzyła już sobie kawę i ze zwinnością małego chochlika wdrapała się na stołek barowy.
-Znasz go? -zaczęła niewinnie i spojrzała na Ludmile dużymi wyczekującymi oczami.
-Niestety -niechętnie przytaknęła blondynka i odwróciła się po cukier, próbując uniknąć tematu. Nigdy nie okłamywała siostry, ale nienawidziła tego jej daru obserwacji i wiązania wielu faktów.
-Czy to ten twój były chłopak? -zapytała szeptem Valeria. Wiedziała, że to dla starszej Ferro bardzo drażliwy temat. Zawsze unikała go w każdy możliwy sposób, ale teraz było to niewykonalne.
Zapadła głucha cisza. Ludmila jak sparaliżowana stała odwrócona tyłem do siostry i nieobecnym wzrokiem patrzyła gdzieś przed siebie. Owszem to był jej były. Cholerny Federico Pasquarelli, którego obdarzyła prawdziwą i niepowtarzalną miłością. Chłopak również był nieprzytomnie zakochany w pięknej blondynce. Nie widzieli świata poza sobą i tak było również po zerwaniu. Obydwoje nie potrafili pogodzić się ze stratą swojej drugiej połówki.
To było dwa lata temu, kiedy ich szkolne koło teatralne wygrało wycieczkę do Londynu. Był to tydzień, w którym każdy z obsady mógł szkolić się nie tylko w kierunku teatralnym, ale i muzycznym. Okazało się, że całkiem nieświadomie rywalizują ze sobą o miejsce w jednej z najlepszych wytwórni w Wielkiej Brytanii. To miał być tydzień ich marzeń w jednym z najpiękniejszych europejskich miast i taki właśnie był, dopóki nie okazało się, że brunet został wybrany spośród grona rówieśników i może rozpocząć współpracę z jedną z najlepszych wytwórni na świecie. Ludmila była ogromnie dumna ze swojego chłopaka i kibicowała mu całym sercem. Cierpliwie czekała na każdy jego telefon, sms lub przyjazd do domu. Tęskniła bardzo mocno, ale zawsze starała się sobie tłumaczyć, że on w końcu do niej wróci, że to cierpienie się skończy i dalej będzie mogła mu siadać na kolanach i przytulać do jego torsu, a on będzie całował ją w czoło i mówił jak bardzo tęsknił i ją kocha. Uwielbiała ich wspólne maratony filmowe, spacery nad jezioro, czy po prostu chwile błogiego lenistwa.
Z dnia na dzień chłopak bywał w rodzinnym mieście coraz rzadziej, a w maksymalnym stopniu skupiał się na karierze. Cały czas zabiegał o to, żeby Ludmila towarzyszyła mu podczas tras koncertowych czy innych służbowych wyjazdów, ale dziewczyna nie mogła sobie na nie pozwolić. Musiała zostać w domu i opiekować się młodszą siostrą, która została z nią po śmiertelnym wypadku rodziców. Nie miała żalu do Val, że nie może towarzyszyć Federowi. Kochała ją najmocniej na świecie i była zdolna porzucić własne szczęście, na rzecz jej dobra i radości.
-Lud musisz się wybrać ze mną do Nowego Jorku, jest piękny o tej porze roku. Zaraz jak skończymy nagrania do tej nowej płyty podobno mają mnie znów wysłać w kolejną trasę, wyobrażasz sobie? -Federico z entuzjazmem i podekscytowaniem opowiadał swojej dziewczynie o aktualnych nowinkach. Leżeli na łóżku w pokoju Ludmily i rozkoszowali się wspólnymi chwilami. Blondynka opierała głowę o tors chłopaka, a on bawił się jej włosami co chwilę zatapiając w nich swoje palce.
-To fajnie -odparła z lekką irytacją w głosie. Rozmawiali już prawie od godziny, a brunet poruszał tylko tematy swojej kariery.
-Na sto procent nie będziesz mogła jechać ze mną? -znał już odpowiedź blondynki, ale za każdym razem gdy zadawał to pytanie, miał cichą nadzieję, że tym razem nie usłyszy odmowy.
-Przecież wiesz, że nie -przewróciła oczami i wsparła się na łokciu, żeby mieć lepszy widok na twarz bruneta.
-Cholera Lu, nie możesz porozmawiać z dziadkami i poprosić, żeby zajęli się Val?
-Na pół roku?! Przecież nie mogę zwalić im na głowę małej dziewczynki, bo mam taką fanaberię -zirytowała się jeszcze bardziej.
-To znaczy, że jestem tylko twoją fanaberią? -Federico podniósł się do pozycji siedzącej i ze złością spoglądał w niebieskie oczy blondynki. -W ogóle już nie mamy dla siebie czasu. Wiesz, że nie mogę zrezygnować z kontraktu...
-To znaczy, że ja mam rezygnować z całego mojego życia i latać za tobą, bo tak chcesz?! -teraz również blondynka podniosła głos. Nienawidziła kłócić się z Federem, ale wiedziała, że ta
rozmowa ich nie ominie.
-Chcę tylko, żebyś była przy mnie, czy to aż tak dużo? -złapał jej małe dłonie i zamknął w swoim niedźwiedzim uścisku. Chciał jakoś załagodzić sytuację i to napięcie, które tak nagle urosło między nimi.
-Przecież wiesz, że nie, ale dlaczego mam przy tym rezygnować z rodziny i rzeczy, które kocham? -spoglądała na niego z ogromnym bólem i smutkiem wymalowanym na twarzy. Dlaczego nie rozumiał tak prostej rzeczy?
-Myślałem, że mnie też kochasz -szepnął urażony i spojrzał w te niebieskie oczy, które tak bardzo uwielbiał.
-Przecież wiesz, że tak jest, tylko, że nie mogę zostawić Valerii samej, ona ma tylko sześć lat.
-W takim razie co z nami? Oddalamy się od siebie coraz bardziej z każdym kolejnym dniem -był urażony, smutny i zły. Wiedział, że blondynka bardzo kocha swoją młodszą siostrę, ale nie mógł zrozumieć dlaczego podporządkowuje jej całe swoje życie. Tęsknił coraz bardziej i bał się, że pewnego dnia rozwali się to, co tak długo razem budowali.
-Nie wiem Federico -szepnęła i zawstydzona opuściła głowę. -Po prostu Val...
-Mam tego dość, Lu -przetrwał jej zirytowany. -Valeria to, Valeria tamto, a gdzie w tym wszystkim jestem ja? Gdzie jesteśmy my?
-Myślę, że gdzieś pomiędzy jedną trasą koncertową, a drugą, w tej krótkiej przerwie między twoimi wywiadami -syknęła wściekła i z prędkością światła zeszła z łóżka. Miała dość tej całej sytuacji i tej całej kłótni. Jej też było cholernie ciężko. Cały dom znajdował się na jej głowie, a ona między jedną zmianą w kawiarni, a drugą w szpitalu musiała jeszcze wychowywać młodszą siostrę i uczyć się do matury. W dodatku nie pogodziła się jeszcze ze śmiercią rodziców i każdej nocy płakała jak idiotka. Było ciężko, ale ona musiała dać sobie radę. Nie ze względu na siebie, ale na Val, a fakt, że jej chłopak był w ciągłej podróży na pewno nie pomagał. Została zupełnie sama ze swoimi problemami i nie radziła sobie z nimi.
-Lu wiesz, że kocham cię jak idiota, ale tak nie może być. Za chwilę staniemy się obcymi dla siebie ludźmi! Nie chcę, żeby tak było, rozumiesz?! Wiem, że twoi rodzice nie żyją i jest ci ciężko, ale oni nagle nie zmartwychwstaną do cholery! -dopiero po chwili dotarło do niego, co przed chwilą powiedział. Zobaczył jak w oczach blondynki zbierają się łzy i poczuł się jak skończony idiota.
-Lud przepraszam, ja nie chciałem -podszedł do niej i spróbował przygarnąć do siebie, ale blondynka odepchnęła go i podchodząc do okna nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
-Myślę, że powinieneś już iść -odparła cicho, nie odwracając wzroku od przestrzeni za oknem.
-Lud proszę, ja naprawdę...
-Wyjdź -przerwała mu chłodno i spojrzała na niego z takim bólem w oczach, że przez chwilę wmurowało go w podłogę. Spoglądał w jej niebieskie oczy i dopiero po chwili dotarło do niego, że blondynka nie żartuje. W grobowej ciszy podszedł do drzwi i otworzył je.
-Kocham cię Lu, nie zapominaj o tym. Naprawdę nie chciałem, przepraszam -szepnął i wyszedł, zostawiając ją samą.
Następnego dnia blondynka nie przyszła pożegnać go na lotnisku. Nie odbierała też telefonu, choć zostawił jej chyba milion wiadomości. Codziennie nagrywał jej się na pocztę, ale ona nigdy nie oddzwaniała. Nie potrafiła tego zrobić.
Nie rozmawiali ze sobą przez dwa lata i teraz po tym wszystkim brunet tak po prostu wracał, żeby zobaczyć się z rodziną i swoim najlepszym przyjacielem. Na początku Leon próbował ukrywać ten fakt, ale przez tabloidami nic nie mogło stanowić tajemnicy. W każdej możliwej gazecie było napisane o wielkim przyjeździe wielkiego Pasquarelliego. Ludmila nie mogła normalnie wyjść po zakupy, gdy paparazzi dowiedzieli się, że to ona jest tą wielką miłością sławnego gwiazdora.
-Chcesz może herbaty? -zapytała z udawaną swobodą, puszczając wcześniejsze pytanie siostry mimo uszu. Zawsze tak robiła, gdy Valeria poruszała jego temat.
-Nie -odparła spokojnie mała blondyneczka. -Chcę się dowiedzieć czy to on, Ludmila -nie dawała za wygraną. Była stanowczo zbyt inteligentna jak na swój wiek i potrafiła radzić sobie z problemami lepiej niż nie jeden dorosły.
-Tak -dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę szafki ze sztućcami. -Może soku? -spróbowała jeszcze raz, ale mała nie dała nabrać się na takie sztuczki. Znała Ludmile na wylot.
-Tęsknisz za nim? -widziała jak siostra z zaciekłością miesza kawę i jak tak dalej pójdzie to kubek zostanie bez dna. Ona jednak nie chciała odpuszczać. Nie mogła patrzeć na to jak Ludmila się męczy. -Opowiesz mi kiedyś co się stało? -zapytała cicho, spoglądając w niebieskie oczy siostry.
-Nie męcz mnie Val, proszę -zawsze ta sama śpiewka. Nie dzisiaj, nie teraz, może kiedyś, jak przyjdzie na to odpowiedni czas, ale prawda była taka, że ten odpowiedni czas nigdy nie nadchodził, a ona coraz bardziej zamykała się w sobie.
-Jak chcesz -ośmiolatka westchnęła i zeskoczyła ze stołka barowego, stojącego przy wyspie kuchennej. -Jeśli się jednak zdecydujesz będę w salonie.
Ludmila siedziała przy gorącym kubku kawy i popijała ciepły płyn. On zawsze uspokajał ją w najtrudniejszych sytuacjach i pozwalał normalnie myśleć. Nie mogła przyznać się siostrze, że pokłócili się o nią i o rodziców. Val na pewno opacznie by to zrozumiała i niepotrzebnie obwiniałaby się za tą skomplikowaną sytuację. To wszystko było cholernie niezrozumiałe, a dziewczyna im więcej analizowała, tym większy miała mętlik w głowie. Złapała kubek z czarnym płynem i bezszelestnie podeszła do kanapy, na której jej siostra oglądała właśnie jakieś kreskówki. Wśliznęła się pod koc, pod którym leżała Valeria i przytuliła do siebie dziewczynkę.
-Nie bądź na mnie zła biedroneczko, po prostu to wszystko jest tak strasznie pogmatwane i bolesne, że ja sama mam problem, żeby to ogarnąć. Kocham go, ale to nie znaczy, że wybaczę mu to, co zrobił. To bez sensu Val, ja po prostu nie chcę cię w to mieszać.
-Ja tylko chcę ci pomóc Lu -ośmiolatka przytuliła się do starszej Ferro i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Nie dasz rady mi tym razem pomóc Valeri -blondynka uśmiechnęła się smutno i spojrzała w szklany ekran. -Co to za głupoty tym razem?
-Kopciuszek -zaśmiała się dziewczynka i z zachwytem spojrzała w tym kierunku co jej siostra.
Bajki leciały już dłuższy czas, a Ludmila zdążyła zasnąć. Valeria podkradła już wszystkie ciastka ze słoika ze słodyczami i strasznie jej się nudziło. Chcąc nie budzić starszej Ferro, wygramoliła się spod koca i na paluszkach zaczęła skradać się do swojego pokoiku. Kiedy otwierała już drzwi po domu rozległo się głośne pukanie. Ludmila wciąż spała, więc dziewczynka postanowiła sama otworzyć. Przez dziurkę od klucza ujrzała Leona i stojącego za nim bruneta, który niepewnie przestępował z nogi na nogę. Widziała go już wcześniej, ale nie mogła skojarzyć skąd. Dopiero po chwili dotarło do niej, że oglądała go kiedyś w telewizji. Otworzyła drzwi i zanim, któryś z towarzyszy zdążył się odezwać przyłożyła palec do ust.
-Ludmila śpi, więc ćśśś -zastrzegła i wpuściła chłopaków do domu. Federico spojrzał na Leona niepewnie, ale ten wziął już Valeri na ręce i razem pomaszerowali do kuchni.
-Witaj księżniczko -zaśmiał się wesoło i cmoknął małą dziewczynkę w policzek, na co ta zaczęła czochrać go po nienagannie ułożonych włosach. -Zdążyłaś już zjeść wszystkie moje ulubione ciastka?
-Ludmila mówiła, że przyjeżdża do ciebie przyjaciel i dzisiaj do nas nie przyjdziesz -zrobiła niewinną minkę i przeniosła ciekawski wzrok na stojącego z tyłu bruneta.
-Przyprowadziłem go ze sobą, w końcu dzień bez mojej małej kruszynki to dzień stracony -mrugnął do niej konspiracyjnie, a na twarzy małej blondynki zagościł ciepły uśmiech, który uwidocznił jej prześliczne dołeczki. Federico nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jest on taki sam jak u starszej Ferro. Z zazdrością spoglądał na Leona, który tak swobodnie czuł się w tym domu i miał taki dobry kontakt z Valerią. Pamiętał ją jako sześciolatkę i musiał przyznać, że jest tak samo piękna jak jej starsza siostra.
-To Fede -Verdas przedstawił swojego towarzysza i postawił blondyneczkę z powrotem na podłodze. Brunet i dziewczynka spoglądali na siebie niepewnie, a Leon zaczął rządzić się w kuchni i wstawił wodę na herbatę.
-Nie pamiętasz mnie Val? -zapytał cicho Federico i niepewnie podszedł do dziewczynki. Ona zaprzeczyła tylko szybkim ruchem głowy i przeniosła spojrzenie na swoje białe buciki. Dlaczego niby miałaby go pamiętać? Znała tylko Leona i Larę. Inni znajomi jej siostry spotykali się z nią na mieście, bo dziewczynka bała się nowych osób. Pamiętała jeszcze, że kiedyś przychodził do nich ten były chłopak jej siostry, ale to było dawno. Nie wiedziała jak on teraz wygląda.
-Jestem Federico -przedstawił się brunet i uśmiechnął się zachęcająco. -A ty to pewnie Valeria, prawda?
-Skąd wiesz? -zdziwiła się dziewczynka. Dopiero po chwili przypomniało jej się jak Ludmila powiedziała, że ten najlepszy przyjaciel Leona to przecież ten sam chłopak, z którym była jej siostra. -To ty -szepnęła i zasłoniła usteczka swoją małą rączką. Mina na twarzy Federa momentalnie zrzedła. Cholernie bał się przyjścia tu i rozmowy z Ludmilą, ale dzisiaj Leon nie pozwolił mu stchórzyć.
-To chyba nie był najlepszy pomysł -spojrzał z wyrzutem na przyjaciela i pokręcił głową. Chciał wyjść teraz, zaraz, już, ale zdawał sobie sprawę, że jak dzisiaj nic nie zrobi to nie odważy się na to już nigdy.
-Tak, to nie był najlepszy pomysł -usłyszał za plecami chłodny głos ukochanej blondynki. Odwrócił się momentalnie i stanął twarzą w twarz z miłością swojego życia.
-Tylko tego nie spieprz, Pasquarelli -przeżegnał się w duchu.
-Tak skarbie? -dziewczyna oderwała się na chwilę od oglądania swojego ulubionego serialu i odwróciła się w kierunku młodszej siostry.
-Przyjdzie do nas dzisiaj Leon? -mała blondyneczka od rana dopytywała się o najlepszego przyjaciela siostry. Uwielbiała, gdy brunet do nich przychodził i zabierał ją na lody o smaku gumy balonowej. Wiedziała też, że chłopak sprawiał, że starsza Ferro choć na chwilę stawała się szczęśliwa i pełna życia. Ludmila miała w zwyczaju siedzieć zamknięta w pokoju i chować się przed światem zewnętrznym. Jedynie, kiedy przychodził do niej Leon lub jej najlepsza przyjaciółka Lara starali się na siłę wyciągnąć ją gdzieś na miasto lub do reszty ich paczki.
-Nie dzisiaj kochanie -blondynka uśmiechnęła się smutno. -Przyjeżdża do niego przyjaciel -skrzywiła się znacznie i zamaszystym ruchem odgarnęła swoje długie włosy do tyłu.
-Nie możemy jego też zaprosić? -dopytywała mała.
-Po moim trupie! -krzyknęła Ludmila i szybko wstała z kanapy, aby młodsza siostra w swój standardowy sposób nie zdążyła wybadać skąd tak wielka niechęć w jej głosie. No cóż, niedoczekanie. Mała Valeria znała swoją siostrę lepiej niż ktokolwiek inny i wiedziała, że ten cały przyjaciel Leona musiał okropnie zaleźć jej za skórę. Z prędkością światła wbiegła do kuchni, w której jej siostra parzyła już sobie kawę i ze zwinnością małego chochlika wdrapała się na stołek barowy.
-Znasz go? -zaczęła niewinnie i spojrzała na Ludmile dużymi wyczekującymi oczami.
-Niestety -niechętnie przytaknęła blondynka i odwróciła się po cukier, próbując uniknąć tematu. Nigdy nie okłamywała siostry, ale nienawidziła tego jej daru obserwacji i wiązania wielu faktów.
-Czy to ten twój były chłopak? -zapytała szeptem Valeria. Wiedziała, że to dla starszej Ferro bardzo drażliwy temat. Zawsze unikała go w każdy możliwy sposób, ale teraz było to niewykonalne.
Zapadła głucha cisza. Ludmila jak sparaliżowana stała odwrócona tyłem do siostry i nieobecnym wzrokiem patrzyła gdzieś przed siebie. Owszem to był jej były. Cholerny Federico Pasquarelli, którego obdarzyła prawdziwą i niepowtarzalną miłością. Chłopak również był nieprzytomnie zakochany w pięknej blondynce. Nie widzieli świata poza sobą i tak było również po zerwaniu. Obydwoje nie potrafili pogodzić się ze stratą swojej drugiej połówki.
To było dwa lata temu, kiedy ich szkolne koło teatralne wygrało wycieczkę do Londynu. Był to tydzień, w którym każdy z obsady mógł szkolić się nie tylko w kierunku teatralnym, ale i muzycznym. Okazało się, że całkiem nieświadomie rywalizują ze sobą o miejsce w jednej z najlepszych wytwórni w Wielkiej Brytanii. To miał być tydzień ich marzeń w jednym z najpiękniejszych europejskich miast i taki właśnie był, dopóki nie okazało się, że brunet został wybrany spośród grona rówieśników i może rozpocząć współpracę z jedną z najlepszych wytwórni na świecie. Ludmila była ogromnie dumna ze swojego chłopaka i kibicowała mu całym sercem. Cierpliwie czekała na każdy jego telefon, sms lub przyjazd do domu. Tęskniła bardzo mocno, ale zawsze starała się sobie tłumaczyć, że on w końcu do niej wróci, że to cierpienie się skończy i dalej będzie mogła mu siadać na kolanach i przytulać do jego torsu, a on będzie całował ją w czoło i mówił jak bardzo tęsknił i ją kocha. Uwielbiała ich wspólne maratony filmowe, spacery nad jezioro, czy po prostu chwile błogiego lenistwa.
Z dnia na dzień chłopak bywał w rodzinnym mieście coraz rzadziej, a w maksymalnym stopniu skupiał się na karierze. Cały czas zabiegał o to, żeby Ludmila towarzyszyła mu podczas tras koncertowych czy innych służbowych wyjazdów, ale dziewczyna nie mogła sobie na nie pozwolić. Musiała zostać w domu i opiekować się młodszą siostrą, która została z nią po śmiertelnym wypadku rodziców. Nie miała żalu do Val, że nie może towarzyszyć Federowi. Kochała ją najmocniej na świecie i była zdolna porzucić własne szczęście, na rzecz jej dobra i radości.
-Lud musisz się wybrać ze mną do Nowego Jorku, jest piękny o tej porze roku. Zaraz jak skończymy nagrania do tej nowej płyty podobno mają mnie znów wysłać w kolejną trasę, wyobrażasz sobie? -Federico z entuzjazmem i podekscytowaniem opowiadał swojej dziewczynie o aktualnych nowinkach. Leżeli na łóżku w pokoju Ludmily i rozkoszowali się wspólnymi chwilami. Blondynka opierała głowę o tors chłopaka, a on bawił się jej włosami co chwilę zatapiając w nich swoje palce.
-To fajnie -odparła z lekką irytacją w głosie. Rozmawiali już prawie od godziny, a brunet poruszał tylko tematy swojej kariery.
-Na sto procent nie będziesz mogła jechać ze mną? -znał już odpowiedź blondynki, ale za każdym razem gdy zadawał to pytanie, miał cichą nadzieję, że tym razem nie usłyszy odmowy.
-Przecież wiesz, że nie -przewróciła oczami i wsparła się na łokciu, żeby mieć lepszy widok na twarz bruneta.
-Cholera Lu, nie możesz porozmawiać z dziadkami i poprosić, żeby zajęli się Val?
-Na pół roku?! Przecież nie mogę zwalić im na głowę małej dziewczynki, bo mam taką fanaberię -zirytowała się jeszcze bardziej.
-To znaczy, że jestem tylko twoją fanaberią? -Federico podniósł się do pozycji siedzącej i ze złością spoglądał w niebieskie oczy blondynki. -W ogóle już nie mamy dla siebie czasu. Wiesz, że nie mogę zrezygnować z kontraktu...
-To znaczy, że ja mam rezygnować z całego mojego życia i latać za tobą, bo tak chcesz?! -teraz również blondynka podniosła głos. Nienawidziła kłócić się z Federem, ale wiedziała, że ta
rozmowa ich nie ominie.
-Chcę tylko, żebyś była przy mnie, czy to aż tak dużo? -złapał jej małe dłonie i zamknął w swoim niedźwiedzim uścisku. Chciał jakoś załagodzić sytuację i to napięcie, które tak nagle urosło między nimi.
-Przecież wiesz, że nie, ale dlaczego mam przy tym rezygnować z rodziny i rzeczy, które kocham? -spoglądała na niego z ogromnym bólem i smutkiem wymalowanym na twarzy. Dlaczego nie rozumiał tak prostej rzeczy?
-Myślałem, że mnie też kochasz -szepnął urażony i spojrzał w te niebieskie oczy, które tak bardzo uwielbiał.
-Przecież wiesz, że tak jest, tylko, że nie mogę zostawić Valerii samej, ona ma tylko sześć lat.
-W takim razie co z nami? Oddalamy się od siebie coraz bardziej z każdym kolejnym dniem -był urażony, smutny i zły. Wiedział, że blondynka bardzo kocha swoją młodszą siostrę, ale nie mógł zrozumieć dlaczego podporządkowuje jej całe swoje życie. Tęsknił coraz bardziej i bał się, że pewnego dnia rozwali się to, co tak długo razem budowali.
-Nie wiem Federico -szepnęła i zawstydzona opuściła głowę. -Po prostu Val...
-Mam tego dość, Lu -przetrwał jej zirytowany. -Valeria to, Valeria tamto, a gdzie w tym wszystkim jestem ja? Gdzie jesteśmy my?
-Myślę, że gdzieś pomiędzy jedną trasą koncertową, a drugą, w tej krótkiej przerwie między twoimi wywiadami -syknęła wściekła i z prędkością światła zeszła z łóżka. Miała dość tej całej sytuacji i tej całej kłótni. Jej też było cholernie ciężko. Cały dom znajdował się na jej głowie, a ona między jedną zmianą w kawiarni, a drugą w szpitalu musiała jeszcze wychowywać młodszą siostrę i uczyć się do matury. W dodatku nie pogodziła się jeszcze ze śmiercią rodziców i każdej nocy płakała jak idiotka. Było ciężko, ale ona musiała dać sobie radę. Nie ze względu na siebie, ale na Val, a fakt, że jej chłopak był w ciągłej podróży na pewno nie pomagał. Została zupełnie sama ze swoimi problemami i nie radziła sobie z nimi.
-Lu wiesz, że kocham cię jak idiota, ale tak nie może być. Za chwilę staniemy się obcymi dla siebie ludźmi! Nie chcę, żeby tak było, rozumiesz?! Wiem, że twoi rodzice nie żyją i jest ci ciężko, ale oni nagle nie zmartwychwstaną do cholery! -dopiero po chwili dotarło do niego, co przed chwilą powiedział. Zobaczył jak w oczach blondynki zbierają się łzy i poczuł się jak skończony idiota.
-Lud przepraszam, ja nie chciałem -podszedł do niej i spróbował przygarnąć do siebie, ale blondynka odepchnęła go i podchodząc do okna nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
-Myślę, że powinieneś już iść -odparła cicho, nie odwracając wzroku od przestrzeni za oknem.
-Lud proszę, ja naprawdę...
-Wyjdź -przerwała mu chłodno i spojrzała na niego z takim bólem w oczach, że przez chwilę wmurowało go w podłogę. Spoglądał w jej niebieskie oczy i dopiero po chwili dotarło do niego, że blondynka nie żartuje. W grobowej ciszy podszedł do drzwi i otworzył je.
-Kocham cię Lu, nie zapominaj o tym. Naprawdę nie chciałem, przepraszam -szepnął i wyszedł, zostawiając ją samą.
Następnego dnia blondynka nie przyszła pożegnać go na lotnisku. Nie odbierała też telefonu, choć zostawił jej chyba milion wiadomości. Codziennie nagrywał jej się na pocztę, ale ona nigdy nie oddzwaniała. Nie potrafiła tego zrobić.
Nie rozmawiali ze sobą przez dwa lata i teraz po tym wszystkim brunet tak po prostu wracał, żeby zobaczyć się z rodziną i swoim najlepszym przyjacielem. Na początku Leon próbował ukrywać ten fakt, ale przez tabloidami nic nie mogło stanowić tajemnicy. W każdej możliwej gazecie było napisane o wielkim przyjeździe wielkiego Pasquarelliego. Ludmila nie mogła normalnie wyjść po zakupy, gdy paparazzi dowiedzieli się, że to ona jest tą wielką miłością sławnego gwiazdora.
-Chcesz może herbaty? -zapytała z udawaną swobodą, puszczając wcześniejsze pytanie siostry mimo uszu. Zawsze tak robiła, gdy Valeria poruszała jego temat.
-Nie -odparła spokojnie mała blondyneczka. -Chcę się dowiedzieć czy to on, Ludmila -nie dawała za wygraną. Była stanowczo zbyt inteligentna jak na swój wiek i potrafiła radzić sobie z problemami lepiej niż nie jeden dorosły.
-Tak -dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę szafki ze sztućcami. -Może soku? -spróbowała jeszcze raz, ale mała nie dała nabrać się na takie sztuczki. Znała Ludmile na wylot.
-Tęsknisz za nim? -widziała jak siostra z zaciekłością miesza kawę i jak tak dalej pójdzie to kubek zostanie bez dna. Ona jednak nie chciała odpuszczać. Nie mogła patrzeć na to jak Ludmila się męczy. -Opowiesz mi kiedyś co się stało? -zapytała cicho, spoglądając w niebieskie oczy siostry.
-Nie męcz mnie Val, proszę -zawsze ta sama śpiewka. Nie dzisiaj, nie teraz, może kiedyś, jak przyjdzie na to odpowiedni czas, ale prawda była taka, że ten odpowiedni czas nigdy nie nadchodził, a ona coraz bardziej zamykała się w sobie.
-Jak chcesz -ośmiolatka westchnęła i zeskoczyła ze stołka barowego, stojącego przy wyspie kuchennej. -Jeśli się jednak zdecydujesz będę w salonie.
Ludmila siedziała przy gorącym kubku kawy i popijała ciepły płyn. On zawsze uspokajał ją w najtrudniejszych sytuacjach i pozwalał normalnie myśleć. Nie mogła przyznać się siostrze, że pokłócili się o nią i o rodziców. Val na pewno opacznie by to zrozumiała i niepotrzebnie obwiniałaby się za tą skomplikowaną sytuację. To wszystko było cholernie niezrozumiałe, a dziewczyna im więcej analizowała, tym większy miała mętlik w głowie. Złapała kubek z czarnym płynem i bezszelestnie podeszła do kanapy, na której jej siostra oglądała właśnie jakieś kreskówki. Wśliznęła się pod koc, pod którym leżała Valeria i przytuliła do siebie dziewczynkę.
-Nie bądź na mnie zła biedroneczko, po prostu to wszystko jest tak strasznie pogmatwane i bolesne, że ja sama mam problem, żeby to ogarnąć. Kocham go, ale to nie znaczy, że wybaczę mu to, co zrobił. To bez sensu Val, ja po prostu nie chcę cię w to mieszać.
-Ja tylko chcę ci pomóc Lu -ośmiolatka przytuliła się do starszej Ferro i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Nie dasz rady mi tym razem pomóc Valeri -blondynka uśmiechnęła się smutno i spojrzała w szklany ekran. -Co to za głupoty tym razem?
-Kopciuszek -zaśmiała się dziewczynka i z zachwytem spojrzała w tym kierunku co jej siostra.
Bajki leciały już dłuższy czas, a Ludmila zdążyła zasnąć. Valeria podkradła już wszystkie ciastka ze słoika ze słodyczami i strasznie jej się nudziło. Chcąc nie budzić starszej Ferro, wygramoliła się spod koca i na paluszkach zaczęła skradać się do swojego pokoiku. Kiedy otwierała już drzwi po domu rozległo się głośne pukanie. Ludmila wciąż spała, więc dziewczynka postanowiła sama otworzyć. Przez dziurkę od klucza ujrzała Leona i stojącego za nim bruneta, który niepewnie przestępował z nogi na nogę. Widziała go już wcześniej, ale nie mogła skojarzyć skąd. Dopiero po chwili dotarło do niej, że oglądała go kiedyś w telewizji. Otworzyła drzwi i zanim, któryś z towarzyszy zdążył się odezwać przyłożyła palec do ust.
-Ludmila śpi, więc ćśśś -zastrzegła i wpuściła chłopaków do domu. Federico spojrzał na Leona niepewnie, ale ten wziął już Valeri na ręce i razem pomaszerowali do kuchni.
-Witaj księżniczko -zaśmiał się wesoło i cmoknął małą dziewczynkę w policzek, na co ta zaczęła czochrać go po nienagannie ułożonych włosach. -Zdążyłaś już zjeść wszystkie moje ulubione ciastka?
-Ludmila mówiła, że przyjeżdża do ciebie przyjaciel i dzisiaj do nas nie przyjdziesz -zrobiła niewinną minkę i przeniosła ciekawski wzrok na stojącego z tyłu bruneta.
-Przyprowadziłem go ze sobą, w końcu dzień bez mojej małej kruszynki to dzień stracony -mrugnął do niej konspiracyjnie, a na twarzy małej blondynki zagościł ciepły uśmiech, który uwidocznił jej prześliczne dołeczki. Federico nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jest on taki sam jak u starszej Ferro. Z zazdrością spoglądał na Leona, który tak swobodnie czuł się w tym domu i miał taki dobry kontakt z Valerią. Pamiętał ją jako sześciolatkę i musiał przyznać, że jest tak samo piękna jak jej starsza siostra.
-To Fede -Verdas przedstawił swojego towarzysza i postawił blondyneczkę z powrotem na podłodze. Brunet i dziewczynka spoglądali na siebie niepewnie, a Leon zaczął rządzić się w kuchni i wstawił wodę na herbatę.
-Nie pamiętasz mnie Val? -zapytał cicho Federico i niepewnie podszedł do dziewczynki. Ona zaprzeczyła tylko szybkim ruchem głowy i przeniosła spojrzenie na swoje białe buciki. Dlaczego niby miałaby go pamiętać? Znała tylko Leona i Larę. Inni znajomi jej siostry spotykali się z nią na mieście, bo dziewczynka bała się nowych osób. Pamiętała jeszcze, że kiedyś przychodził do nich ten były chłopak jej siostry, ale to było dawno. Nie wiedziała jak on teraz wygląda.
-Jestem Federico -przedstawił się brunet i uśmiechnął się zachęcająco. -A ty to pewnie Valeria, prawda?
-Skąd wiesz? -zdziwiła się dziewczynka. Dopiero po chwili przypomniało jej się jak Ludmila powiedziała, że ten najlepszy przyjaciel Leona to przecież ten sam chłopak, z którym była jej siostra. -To ty -szepnęła i zasłoniła usteczka swoją małą rączką. Mina na twarzy Federa momentalnie zrzedła. Cholernie bał się przyjścia tu i rozmowy z Ludmilą, ale dzisiaj Leon nie pozwolił mu stchórzyć.
-To chyba nie był najlepszy pomysł -spojrzał z wyrzutem na przyjaciela i pokręcił głową. Chciał wyjść teraz, zaraz, już, ale zdawał sobie sprawę, że jak dzisiaj nic nie zrobi to nie odważy się na to już nigdy.
-Tak, to nie był najlepszy pomysł -usłyszał za plecami chłodny głos ukochanej blondynki. Odwrócił się momentalnie i stanął twarzą w twarz z miłością swojego życia.
-Tylko tego nie spieprz, Pasquarelli -przeżegnał się w duchu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że nie ma jeszcze rozdziału, ale miałam małe problemy rodzinne i coś mi wypadło.
Pojawi się on raczej w weekend, bo dzisiaj świętuję ze znajomymi koniec roku i urodziny kolegi, więc na pewno nie wyrobię się z nim na jutro.
Mam za to shota mam nadzieję, że się podoba.
JUTRO WAKACJE <3
Przepraszam też, że nie odpowiedziałam na wasze komy. Obiecuję poprawę kluseczki :*
Do weekendu, nie balujcie za dużo <3
Miejsce ♥
OdpowiedzUsuńMYSZKO TY MOJA ♡♡
UsuńJA SIĘ ZAKOCHAŁAM ♡♡♡
Federico zachował się jak największy baran na świecie -.-
Oby teraz błagał Lu na kolanach o wybaczenie!
Leoniasty super Big Bro *o*
Moja biedna Ludmi tyle wycierpiała :c a ten zamiast ją wspierać to jeszcze ja dobił NO CZYSTY GENIUSZ! -.-'
Val jest strasznie mądra i kochana ♡♡♡
MAM NADZIEJĘ, ŻE TEGO NIE SPIEPRZY!
I mam przeczucie że Verdasowi się za to dostanie XD
KOCHAM I CZEKAM NA DALSZĄ CZĘŚĆ ♡♡
O boze!!!!!!
OdpowiedzUsuńGwiazdo utalentowana to jest..
To
NiE umiem sie wyslowic!
..................
.....
..........................
.......
Dobra... Juz ogarnelam sie....
Leosiek taki slodziak <3
Kocham go jako przyjaciela, ewentualnie brata Lu <3
Val... Madra biedroneczka *.*
Fede chlopie...po tej historii masz u mnie przechlapane /
Na calej líní..
Przeciez to ty nie miales czasu dla Lud!
Biedna..
Stracila rodzicow... Ma dom siostre szkole i prace na glowie... I tyle problemow...
Sério czytalam kilka razy i nadal sie zachwycam *.*
To jest Cudo!
Blagam!!!
Dawaj 2!!!
Prosze <3
Bylam grzeczna!
Kocham <3
Julka
*.*
Ide czytac jeszcze ráz!!!
Miejsce
OdpowiedzUsuńA ja będę bronić Federico!
UsuńMoim zdaniem spieprzył na początku, ale to Ludmi go odrzuciła.
On starał się, dzwonił i wgl, a ona miała to w nosie.
Ja rozumiem śmierć rodziców była dla niej traumatyczna, ale bez przesady.
Bardzo lubie Val takie urocze dziecko <3
No i Leoniasty ostatnio mam strasznego bzika na punkcie Leona i Diego. Nie wiem dlaczego, ale syrasznie ich polubiłam <3
Tutaj Leon jest po prostu fantastyczny <3
Taki kochany <3
Mam nadzieje, że Luśka mu wybaczy, ale nie za szybko ^^
Czekam na następną część kochana <3
Pozdrawiam
Ola <3
Świetne ^^
OdpowiedzUsuńGenialne ^^
Cudne ^^
Jejku <3
Szczerze to płakałam :D
Słodkie <3
Czekam na kolejną część i rozdział :3
Ola :**
Cudowne! Wspaniałe! Wyśmienite! Perła wśród pereł! Aż słów mi brakuje! Czekam na:
OdpowiedzUsuń-kolejny rozdział:)
-następną część OS'a:)
Zapraszam do mnie i pozdrawiam:)
Ania<3
A!!! Czekam na część drugą tego wspaniałego OS'a! ^.^ Jak i następnego rozdziału ;) <3
OdpowiedzUsuńRozdział już jutro, bardzo serdecznie zapraszam :)
UsuńCo do os'a to jeszcze nie wiem, ale postaram się, żebyście nie musieli długo czekać
kiedy next os'a ?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem, na razie mam skończony tylko rozdział
Usuń