:)

:)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział XII

      Od momentu w którym pokłóciłam się z Federico minęły już dwa dni. Dwa bezsensowne dni pełne odrzucenia, wyrzutów sumienia, gniewu, poczucia winy i bezsilności. Nie umiałam poradzić sobie z niczym, a w szczególności ze zrozumieniem tego co kłębiło się teraz w mojej głowie. Co noc analizowałam naszą autokarową rozmowę i co noc zasypiałam z mokrą od łez poduszką. Cały czas dochodziłam do tych samych wniosków. To wszystko moja wina, zachowałam się jak skończona idiotka. Nie mogę oczekiwać od niego, że zrobi coś czego ja sama nie jestem w stanie zrobić. Nie umiem powiedzieć mu prosto w twarz, że go kocham. Nigdy nikomu tego nie powiedziałam, poza tym bałam się. Tak cholernie bałam się odrzucenia, bo przecież sam powiedział, że on nie jest w stanie się zakochać. Niby dlaczego w moim przypadku miało się to zmienić.
     Na śniadania nie chodziłam w ogóle, z tego co wiem Federico też nie. Wstawałam tylko kiedy zbliżała się godzina zbiórki na którą musiałam się stawić. Nie pamiętam kompletnie nic z podróży do Barcelony i z pobytu w Sevilli. Żyłam rozpadając się po trochu na cząsteczki, nie miałam na nic siły i ochoty. Po powrocie z tych wszystkich bezsensownych wyjazdów od razu kładłam się spać, nigdy nie rozmawiając z dziewczynami. Widziałam że się martwią, ale nie miałam ochoty na żadna rozmowę. Na początku próbowały dowiedzieć się co się stało,  ale po kilku kłótniach i wrzaskach w końcu dały mi spokój.
     Dzisiaj jest  środa, piąty dzień obozu w Madrycie, trzeci dzień męki i kolejny wyjazd tym razem do jakiegoś idiotycznego muzeum, które koniecznie trzeba zwiedzić, bo przecież jeśli tego nie zrobimy ziemia przestanie się kręcić. Zostały tylko trzy dni wycieczki i w końcu wracam do rzeczywistości, do rodziny, studia i treningów z The Cloe. Moja mama, Dav i Marco dzwonią teraz codziennie i próbują nawiązać ze mną jakiś kontakt, ale zawsze zbywam ich jakimiś głupotami. To nie ma sensu i tak nie dowiedzą się niczego nowego, ewentualnie od Fran i Vilu z których zawsze próbują coś wyciągnąć. Aktualnie jest 9.00, dziewczyny poszły na śniadanie, a ja całą siłą woli zmuszam się żeby wstać z łóżka. Idę wziąć szybki prysznic, umyć zęby i rozczesać włosy. Już nawet nie patrzę w lustro i tak cały czas widzę w nim to samo, podpuchnięte od płaczu oczy, sine usta i blada cera. Wyglądam jak jakiś trup i tak też się czuję.
     Po chwili słyszę jak drzwi od naszego pokoju się otwierają, a Fran i Vilu wchodzą do środka, rozmawiając o czymś cicho. Wyszłam z łazienki i w ubraniu weszłam pod kołdrę, ale niestety nie dane mi było długo pod nią leżeć, bo moje przyjaciółki szybko ją ze mnie ściągnęły.
-Koniec tego mazania się, musisz się w końcu wziąć w garść Lu! -Fran złapała się pod boki i zrobiła nadąsaną minę, widząc jak wyglądam.  -Chodź tu Vilu, musisz mi pomóc -obie lustruwały mnie przez chwilę, a potem Violetta bez słowa przyniosła z łazienki moją kosmetyczke i zmusiły mnie do siedzenia.
-To że zrobicie mi makijaż nic nie zmieni -odparłam cicho czując jak Vilu sprawnymi ruchami nakłada mi podkład, a Fran zaplata moje włosy w kłosa.
-Gdybym wiedziała, że ta cholerna zamiana na miejsca przyniesie takie skutki nigdy w życiu nie poprosiłabym cię o to żebyś usiadła z Pasquarellim -westchnęła Włoszka i związała skończonego już kłosa gumką.
-Przecież to nie twoja wina Fran -wzięła ją w obronę Vilu -po prostu oni nie potrafią ze sobą rozmawiać, albo chodzą za rączkę i spiskują coś razem za naszymi plecami, albo siedzą w pokoju i nie odzywają się do nikogo. Boże, oni są identyczni, może dlatego nie potrafią się ze sobą dogadać -wyrokowała Vilu.
-Albo obydwoje nie radzą sobie ze swoimi uczuciami, w końcu nasza Lu pierwszy raz się zakochała i wydaje mi się że Federico też nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego do innej dziewczyny -Fran spoglądała na mnie smutno i założyła wystający z warkocza kosmyk włosów za ucho.
-Nie wiem, Fran, oni mają jakąś swoją odmienną logikę. Może w końcu też się dogadają i będą szczęśliwi tak jak ty z Diego i ja z Leonem, ewentualnie zmusimy ich do rozmowy -wyzruszyła  ramionami brunetka.
-Tak jak ty zmusiłaś Leona, żeby przyznał się w końcu co do ciebie czuje? Na jego miejscu nawet dla świętego spokoju powiedziałabym, że cię kocham Vilu -Francesca przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko.
-Ty nie musisz mi tego mówić, słoneczko, to wiem już od dawna -Viola wyszczerzyła swoje nienagannie białe ząbki i zabierając z komody masacarę, pochyliła się nade mną, aby dokończyć swoje dzieło.
-Myślisz że padną z wrażenia jak ją zobaczą? -Vilu odsunęła się lekko do tyłu, aby ocenić efekt końcowy.
-Nawet jakby wyszła taka zapuchnięta to cała płeć przeciwna odpada, przecież to Ludmila -przewróciła oczami Włoszka.
-Lud musisz się jeszcze przebrać. Żeby poderwać kogoś nowego nie wystarczy twoje nienaganne ciało schowane pod tym wielkim swetrem -powiedziała bardzo powoli Vilu.
-Poderwać kogoś nowego? -spojrzałam najpierw na brunetkę, później na szatynkę badając ich stan psychiczny. Cholera one mówiły poważnie!  -Chyba was już do końca pogięło -pociągnęłam za kołdrę, żeby z powrotem się pod nią schować, ale dziewczyny wyszarpały mi ją z rąk.
-Koniec tego dobrego Lu, nie będziesz tu siedzieć w nieskończoność. Wyjdziesz dzisiaj jak normalny człowiek i pokażesz temu idiocie co stracił. Ewentualnie możesz też trochę poflirtować w końcu po to tu przyjechałyśmy, pamiętasz? Miałyśmy się dobrze bawić, a nie siedzieć w pokoju i opłakiwać jakiegoś idiotę, który nie jest ciebie wart. Zejdziesz dzisiaj centralnie przed nim i pokażesz, ze ty trzymasz się zajebiście! A, i dobrze by było gdybyś ubrała jeszcze tą sukienkę Vilu, wiesz tą co każdy odpada jak ją w niej widzi -Fran wymieniła z Violą znaczące spojrzenia i podeszły do szafy, a następnie rzuciły mi na łóżko błękitną sukienkę brunetki, zdecydowanie zbyt obcisłą, żeby nie zrobić wrażenia na każdym przechodzącym obok facecie.
-Masz 10 minut kochanie, jak nie zejdziesz na dół to przyciągnę cię tam siłą -krzyknęła Vilu, schodząc na dół z Francescą.
     Spojrzałam z podejrzliwością na sukienkę i wzięłam ją do rąk. Mam podrywać w niej innych chłopaków i tak po prostu zapomnieć o Pasquarellim? To nie byłoby fair, ale według Włocha ja nigdy nie gram sprawiedliwie. Chociaż jeśli dzięki temu mam poczuć się lepiej? Co mi tam, zabawię się, w końcu raz się żyje.
     Podniosłam się z łóżka i ubrałam sukienkę od Vilu. Spojrzałam w lustro, żeby zobaczyć jak się prezentuję i z zadowoleniem stwierdziłam, że nie jest najgorszej. Lekki makijaż zrobiony przez Vilu idealnie zasłaniał moje spuchnięte oczy, a podkład pozakrywał wszystkie czerwone plamy. Musiałam przyznać, że brunetka naprawdę jest ekspertem jeśli chodzi o te wszystkie upiększające cuda. Zrobiony przez Fran warkocz luźno leżał na moim ramieniu, a błękitna sukienka opinała się w odpowiednich miejscach, ukazując całkiem zgrabną sylwetkę przez lata wyćwiczoną przez taniec. Naprawdę tego właśnie chcę? Pokazywać światu, że pozornie mam się dobrze, choć w środku czuję się jakby właśnie przejechał po mnie czołg z napisem Pasquarelli? Cóż chyba nie mam innego wyjścia, bo dziewczyny i tak zmuszą mnie do zejścia na dół. Szybko włożyłam na nogi kremowe baleriny Francesci i przewieszając torebkę przez ramię, wyszłam zamykając drzwi na klucz. Mam nadzieję, że Fran nie wkurzy się, że pożyczyłam jej buty, ale ja zabrałam ze sobą tylko trampki i jedną parę szpilek, a one na pewno nie nadawały się na cały dzień zwiedzania jakiś nudnych obrazów i posągów.
     Wychodząc przez szklane drzwi hotelu poczułam na swojej skórze ciepło ogrzewającego nas słoneczka. Był dzisiaj śliczny bezchmurny dzień, a temperatura przekraczała moje najśmielsze oczekiwania. Przemieszczałam się powolnie w grupie obozowiczów, a wszyscy rozchodzili się robiąc mi miejsce. Wzrok chyba każdego chłopaka utkwiony był na mojej sylwetce, a ja czułam jak na moje policzki wstępują gorące rumieńce. Obróciłam się w prawo szukając w grupie Fran i Vilu, ale zamiast dziewczyn, ujrzałam czekoladowe teczówki, które śledziły mój każdy, choćby najmniejszy ruch. Poczułam jak niewidzialna rana na moim sercu znów daje o sobie znać, a do oczu napływają gorące łzy. Szybko odwróciłam wzrok w przeciwną stronę i ruszyłam najszybciej jak się dało do Fran i Vilu.
-Dobre wejście, Ferro, zrobiłaś wrażenie -gwiazdnęła zadowolona Vilu i lustrowała mnie od góry do dołu. -Chyba już więcej nie pożyczę ci tej sukienki, bo wyglądasz w niej lepiej jak ja -cmoknęła niezadowolona i wzięła mnie i Fran pod ramię.
-Vilu, widziałaś minę Pasquarelliego? -zapytała cicho Fran, tak żebym nie usłyszała. No cóż chyba się nie udało.
-Oj tak, widok zbolałej miny Federa wynagrodził mi to męczenie się z Davem i Marco i zapewnianie, że zrobimy wszystko, żeby przywrócić ją do żywych -Vilu uśmiechnęła się chytrze.
-Serio Dav i Marco kazali wam przywrócić mnie do żywych? -zapytałam zaciekawiona, a Fran i Vilu obróciły się momentalnie w moją stronę.
-Nic z tych rzeczy... Nie no, co ty... -zaczęła wykręcać się Włoszka.
-Jak coś nic nie słyszałaś, a nawet jeśli, to nie od nas -szepnęła konspiracyjnie brunetka i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Próbowałam też się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś grymas, więc dałam sobie spokój.
     Kiedy doszliśmy w końcu pod to sławne muzeum Violetta przez przypadek za mocno mnie pociągnęła, a ja wpadłam na wysokiego bruneta, który spojrzał na nas rozbawiony. Zaczęłyśmy go z Vilu przepraszać, a chłopak uśmiechnął się tylko szeroko i przysunął się do mnie, opierając swoją rękę o moją talię.
-Nic się nie stało, właściwie to sam chciałem jakoś podejść i zagadać, ale najwidoczniej nie muszę nic robić, a i tak dostaje to czego chcę -zaśmiał się swoim niskim barytonem, a jego ciepły oddech drażnił moje ucho.
-Nie wydaję mi się -spojrzałam na niego mrużąc oczy i dokładnie mu  się przyglądając. Był całkiem przystojny. Jego niebieskie oczy patrzyły na mnie rozbawione, brązowe włosy były seksownie potargane, a usta wygięte w szerokim uśmiechu. Tak, zdecydowanie był przystojny, ale miał jedną podstawową wadę -nie był Pasquarellim.
-Wow, a co to za laseczkę poznałeś, Nate? -krzyknął do niego jakiś chłopak, a brunet zaśmiał się pod nosem.
-Taką, która napewno nie będzie tobą zainteresowana -odkrzyknął, a ja zaśmiałam się cicho.
-Ależ skąd ta pewność, stary -chłopak podszedł do nas i uśmiechnął się łobuzersko. -Damien -przedstawił się.
-Ludmila -uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń.
-Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny -puścił do mnie oczko, a ja zaśmiałam się rozbawiona.
-Która napewno nie da się nabrać na takie tanie słówka -usłyszałam za sobą głos Leona i momentalnie odwróciłam się w jego stronę. Chłopak stał z tyłu obok Vilu i przyglądał się całej tej scence.
-Leon nie wtrącaj się, kiedy Lu z kimś rozmawia -zganiła go brunetka, uderzając lekko w ramię.
-Proszę cię Vilu, przecież to taki słaby tekst, Ludmila napewno się na niego nie nabierze -szatyn przewrócił oczami.
-Ale to nie znaczy, że musisz się wcinać -prychnęła Viola. -Kontynuujcie -machnęła ręką zachęcająco i uśmiechnęła się do Nate'a i Damiena. Oni spojrzeli na nią jak na idiotkę i parsknęli głośnym śmiechem. Stałam tam i sama powstrzymywałam się od śmiechu, widząc jak Vilu wyciąga z torebki telefon i zaczyna kręcić całą tą śmieszną akcję.
-No co? Muszę mieć co wysłać Davidowi, żeby przestał mnie już męczyć -puściła do mnie oczko, a na jej idealne wargi wkradł się mały uśmieszek.
-Chyba teraz nie pogadamy -zwróciłam się do Nate'a.
-Spoko, złapie cię później -uśmiechnął się szeroko i odszedł. Rozbawiona spojrzałam na Vilu i pokręciłam tylko głową. Verdas już gdzieś zniknął, a Fran stała obok Diego i dyskutowali o czymś zawzięcie, patrząc co chwilę w naszą stronę.
-Mój plan działa Ferro, patrz ile przystojniaków się za tobą odwraca -brunetka wyszczerzyła swoje białe ząbki i wzięła mnie pod ramię. Przewróciłam tylko oczami i razem ruszyłyśmy do środka. James z niezwykłą szybkością rozdał nam karty wstępu i opowiedział nam historię tego miejsca. Następnie dał nam 5 godzin na zwiedzanie tego gmachu i wszyscy obozowicze rozeszli się w grupach. Poszłyśmy z Vilu w prawo i zaczęłyśmy oglądać jakieś obrazy, na których według mnie wszędzie było to samo. Jeśli mam być szczera nigdy nie przepadałam za taką sztuką. Obrazki na których namalowane były kwiatki w wazonach, albo portrety barokowych kobiet nigdy nie robiły na mnie wrażenia. O wiele bardziej ceniłam sztukę sceniczną, taniec, śpiew, aktorstwo to było coś godnego mojej uwagi. Po 3 godzinach oglądania tego samego musiałam pójść do toalety. Kiedy w końcu z niej wychodziłam i szłam po schodach do czekającej na dole Vilu, poczułam jak ktoś w pośpiechu łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.
-Już jest później - Nate uśmiechnął się szeroko i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam ręce na jego torsie i lekko odsunęłam go do tyłu.
-W porządku, więc o czym chcesz pogadać? -odwzajemniłam uśmiech i popatrzyłam wyczekująco na chłopaka.
-Wiesz, Lu myślę że te obrazy są bardzo ciekawe naszej opinii na ich temat na przykład ten -wskazał na jakąś latarnię morską -nie uważasz że ten obraz jest niezwykle przejmujący i energia aż tryska z nasycenia tej wszechobecnej czerni? -zabawnie poruszył brwiami i uśmiechnął się słodko.
-Ależ oczywiście, oprócz tego, że jest jednak trochę dołujący to ta wszechobecna czerń ma coś w sobie -przybrałam minę eksperta i jak pogodynka zaczęłam pokazywać miejsca na obrazie -w centralnej części mamy czerń, góra i dół to również czerń, ach i teraz cię zaskoczę prawa strona i lewa strona tu dopiero jest bogata kolorystyka...
-Hmm, niech zgadnę -brunet też przybrał minę eksperta. -Sądzę, że chodzi ci o...czerń?
-Jesteś geniuszem, Nate! -klasnęłam w dłonie, a chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Muszę to nagrać, powtórz to zdanie 'Jesteś geniuszem, Nate'a' -przybrał wysoki głosik, próbując naśladować mój.
-Nic nie powtórzę, bo później wykorzystasz to przeciwko mnie.
-Skądże... Gdzie tam... Powtarzaj maluchu -wyciągnął telefon i zaczął kręcić.
-Nic nie powiem -założyłam ręce na piersi i odchyliłam głowę w tył.
-Zakład? -uśmiechnął się drwiąco, a ja głośno wciągnęłam powietrze. To był tekst Pasquarelliego i to on zawsze się tak drwiąco uśmiechał... Cholera! Nie, nie teraz!
-Nie lubię zakładów  -szepnęłam. Uśmiech momentalnie zszedł z twarzy chłopaka i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-Nie rób takiej miny Lu, miałaś ją przez ostatnie dwa dni, nie chcę żebyś znów była smutna -odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów i sprawnie wpiął je w warkocza. Przytulił mnie do siebie, obracając lekko w bok i dopiero teraz zobaczyłam Federico i Leona stojących w koncie sali. Włoch co chwilę zerkał w naszą stronę, dłonie miał zaciśnięte w pięści, lodowaty wzrok badał dokładnie Nate'a, a jego idealne wargi ściągnięte były w wąska linię. Obserwował każdy choćby najmniejszy ruch niebieskookiego i widziałam jak cały się spina, gdy chłopak mnie dotykał. Spojrzałam mu prosto w oczy i z premedytacją mocno wtuliłam się w ramiona mojego towarzysza. Niczego nieświadomy chłopak pogłaskał mnie lekko po włosach, a czekoladowe oczy Włocha patrzyły na niego z nienawiścią.
-Już nie będziesz smutna? -zapytał zatroskany Nate, a ja uśmiechnęłam się do niego najładniej jak potrafiłam.
-Postaram się -powiedziałam, a chłopak nachylił się lekko i pocałował mnie w policzek. To był jednak błąd, Pasquarelli nie wytrzymał i obserwowałam jak wściekły idzie w naszą stronę. Szybko odsunęłam się od Nate'a i patrzyłam z przerażeniem na rozwój wydarzeń.
-Lu, musimy pogadać, pożegnaj się ładnie z kolegą i idziemy -wysyczał ledwo słyszalnie i zabójczym wzrokiem spojrzał na bruneta.
-Nie mamy o czym rozmawiać Federico, chyba że chcesz mi powiedzieć to, co chcę usłyszeć -mówiła powoli i wyraźnie akcentowałam każde słowo. Włoch spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem, a szybki uśmiech przebiegł mu po twarzy. Po chwili przeniósł swój wzrok na mojego towarzysza i na jego idealnych wargach pojawił się niesmak, jakby właśnie wdepnął w coś bardzo nieprzyjemnego.
-Szybciutko Lu, chociaż jak dla mnie nawet nie musisz się z nim żegnać -wziął mnie na ręce nie zważając na piski i krzyki i zaczął nieść gdzieś w głąb korytarza. Posłałam Nate'owi przepraszające spojrzenie, a on skinął lekko głową i ostatnie co widziałam to jak Leon do niego pochodzi i coś mu tłumaczy.
-Natychmiast mnie postaw, Pasquarelli! -krzyknęłam wkurzona i przerażona. Serce biło mi jak oszalałe, krew buzowała w żyłach, a oddech był nierówny i płytki.
-Lubisz wzbudzać we mnie zazdrość, prawda? -postawił mnie w końcu, pchnął lekko na ścianę i zagrodził możliwości ucieczki, kładąc ręce po obu stronach mojego ciała.
-Nie chcę z tobą rozmawiać, daj mi stąd wyjść! -zaczęłam się z nim szarpać, ale to tak jakby chcieć przysunąć ścianę. Federico przybliżył swoją twarz do mojej i patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Nie kłóćmy się więcej -jego poważny i szczery ton zupełnie mnie ogłupił. Chłopak patrzył mi głęboko w oczy, a z jego tęczówek nie dało się niczego odczytać. -Brakowało mi tego twojego ciętego języka, niebieskich oczu, blond włosów, brakowało mi ciebie Lu, nie chcę żebyśmy się unikali. Wiem, że ty też tęskniłaś choć pewnie się do tego nie przyznasz... -spuściłam oczy w dół i poczułam jak znów napływają do nich łzy. Nie chciałam płakać, nie przy nim, nie mogłam okazać się słaba i tak szybko ulec.
-Dlaczego nie możesz tego powiedzieć? -zapytałam cicho, nawet na niego nie patrząc.
-Z tego samego powodu co ty, Lu -uśmiechnął się krzywo i przejechał kciukiem po moim policzku.
-Nie rób tak -próbowałam wyszarpać się z jego uścisku.
-Tak? -zapytał, uśmiechając się pod nosem i z premedytacją głaszcząc mój policzek swoją ciepłą ręką. Następnie powtórzył czynność tylko tym razem ustami.
-Federico... -mój mózg mówił nie, a serce krzyczało, żeby nie przestawał. To nie miało sensu, to nie jest moja bajka, to nie chłopak dla mnie. Po chwili poczułam jak przejeżdża nosem po mojej szyi, schodząc niżej do obojczyka i całując go czule.
-Powiesz to, Lu? -zapytał nie przerywając przyjemnych tortur. -2 słowa, 9 liter -dotarł do moich ust i ucałował delikatnie ich prawy kącik, a następnie lewy. Jego pocałunki były lekkie jak piórko, ale to wystarczyło, żeby zrobić mi wodę z mózgu.
-Nie mogę -zmrużyłam oczy i położyłam dłonie na jego torsie. -Ty to powiedz, Federico -przejechałam palcami w górę jego klatki piersiowej, zatrzymując się przy umieśnionych ramionach. Następnie wplątałam palce w jego brązowe włosy, nie przerywając kontaktu wzrokowego. -2 słowa, 9 liter -powtórzyłam za nim jak echo, a następnie pocałowałam go lekko w żuchwę. Musnęłam nosem, o jego nos i dotknęłam dłonią jego policzka.
-Nie mogę, Lu -spojrzał na mnie smutnymi oczami, w których zobaczyłam jakiś niewyobrażalny ból. -Nie chcę cię okłamywać jeśli nie jestem do końca pewien tego co czuję. Jesteś niesamowita, Lu, naprawdę, tylko ja sam nie wiem jak nazwać uczucia, którymi cię darzę. To wszystko jest takie nowe, z jednej strony chcę ci dać wolność, chcę żebyś była szczęśliwa, a wiem, że ja nie jestem w stanie ci tego zagwarantować, a z drugiej strony nie potrafię sobie ciebie odpuścić. Kiedy widzę cię z kimś innym... -westchnął cicho. -Przepraszam, że tak to wszystko mieszam Lu, to jest takie popieprzone...
-Zawsze możemy zostać przyjaciółmi -uśmiechnęłam się smutno, a chłopak zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło.
-Nie wiem czy dam radę być tylko twoim przyjacielem, Lu -pogłaskał mnie czule po włosach i przytulił do swojej piersi.
-To bez sensu, Federico, wiesz o tym -odparłam cicho.
-Chyba oboje nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby się przyznać do tych uczuć -westchnął, opuszczając ręce.
-Najwidoczniej -przygryzłam dolną wargę, patrząc na niego smutno. -Pójdę już do Vilu, pewnie zastanawia się gdzie zniknęłam -pocałowałam go w policzek i wolnym krokiem ruszyłam do wyjścia z korytarza.
-Ferro, zapomniałem ci powiedzieć, że ślicznie dziś wyglądasz -uśmiechnął się szeroko i puścił do mnie oczko. Następnie leciutko się o mnie ocierając, wyminął mnie. Przewróciłam oczami rozbawiona i ruszyłam za nim do holu głównego, a w mojej głowie jak echo dzwoniły słowa: " Nie wiem czy dam radę być tylko twoim przyjacielem, Lu".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MAMY PONAD 5.000 WYŚWIETLEŃ! Jestem pod wrażeniem moi kochani, bardzo bardzo, bardzo wam dziękuję <3
Caroline i Rugg chciałyście zazdrosnego Federico? Mam nadzieję, ze chociaż trochę udało mi się sprostać zadaniu.
Jak rozdział, podobał się?
W ogóle z okazji takiej pięknej liczby wyświetleń może zrobimy jakieś Q&A ? Wiecie na czym to polega? Piszecie pytania skierowane do mnie w komentarzach lub na maila www.nika.lambre@gmail.com i ja zrobię osobny post z odpowiedziami :)
Pasuje wam coś takiego?
Dajcie znać w komentarzach.
Pozdrawiam cieplutko ;*
Wera ;D

PS Nie wiem czy wszyscy zauważyli, ale na dole jest pasek, w którym możecie zaznaczyć swoje reakcje związane z rozdziałem. Wkleiłam taką funkcję, bo wiem, że nie wszyscy lubią komentować (ja sama też często tego nie robię), więc jeśli podobał wam się rozdział to bardzo fajnie by było gdybyście zaznaczyli coś na pasku na dole. Dla was to dwie minuty, a dla mnie potwierdzenie, że podoba wam się to co piszę. Z góry dziękuję :)

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział XI

     Stoimy właśnie wszyscy przed umówionym miejscem zbiórki i czekamy na Jamesa. Nasz grupowy spóźnia się już dziesięć minut, co bardzo mi się nie podoba. Jest koło 19.00, słońce zaszło już za chmury, a znad oceanu wieje zimny wiatr, który zawzięcie smaga nas po twarzach. Obok mnie stoją Fran i Diego, którzy co chwilę przytulają się do siebie. Od kiedy tylko wróciliśmy z plaży ta dwójka nie rozstaje się nawet na krok, co jest okropnie irytujące, bo nie mogę na spokojnie porozmawiać z Fran o tym, co udało nam się podsłuchać z Vilu. Miłość wygląda jak jakaś choroba psychiczna, gołąbeczki cały czas coś do siebie szepczą, a Fran chichocze kokieteryjnie i zarzuca swoje długie, czarne włosy do tyłu. Wygląda jak jakąś napalona cheerleaderka i nie wiem czy muszę się martwić czy to może jednak przejdzie. Przynajmniej lepsze oglądanie tej przesłodzonej scenki niż słuchanie jak Vilu po raz setny stara się wydobyć z Leona prawdę. Ta wariatka ubzdurała sobie, że jej to dzisiaj powie i razem z Federico starają się jakoś to z niego wyciągnąć. Cel jak na razie nieosiągalny.
-Lu -Fran podeszła do mnie, ciągnąc za rękę swojego chłopaka -mógłby się do ciebie w autokarze przysiąść Federico, bo ja chciałabym usiąść z Diego, a poza tym pomyślałam, że może dobrze wam zrobi jakaś rozmowa... -urwała, patrząc na mnie niepewnie.
     Nie chcę jechać dwóch godzin obok Pasquarelliego. Zapomnij Fran, nigdzie nie idziesz. Nie rób tej cholernej miny szczeniaczka! Fran!
-Niech ci będzie -mruknęłam niezadowolona.
     Dlaczego ta mina zawsze robi mi wodę z mózgu?  Na twarzy szatynki rozkwitł szeroki uśmiech, a ona podleciała do mnie i pocałowała w policzek.
-Dziękuję Lu, jesteś najlepsza -na jej słowa przewróciłam tylko oczami i spojrzałam na Diego, który podszedł właśnie do Włoszki i złożył na jej policzku czuły pocałunek. -Widzisz? Mówiłam ci, że jak z nią pogadam to na pewno się zgodzi -odparła bardzo z siebie zadowolona, a chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Owszem mówiłaś -przyszczypał leciutko jej policzek i zmarszczył nos, jakby się z nią droczył. Za słodko, mdli mnie, ratunku!
-Chcę za tą przysługę przynajmniej karton czekoladek, nie ma nic za darmo -cmoknęłam ustami i podparłam się pod boki.
-Załatwię ci nawet dwa -Diego puścił do mnie oczko, a Fran zaśmiała się.
-Taki z ciebie bogacz? -Włoszka spojrzała na niego rozbawiona, a szatyn pstryknął ją w nos.
-Kasę pożyczy się od Leona -machnął lekceważąco ręką i zbliżył się do ust dziewczyny.
     Oj, pora stąd uciekać Lu, zakochani są tacy irytujący. Kątem oka zobaczyłam, że James już przyszedł i zaczął wpuszczać ludzi do autokaru.
-To wy się tu bawcie, a ja jadę do hotelu -wyminęłam zakochaną parę i ruszyłam do pojazdu.
     Staranowałam po drodze trochę ludzi, ale było mi strasznie zimno i chciało mi się spać, to przecież nie moja wina, że stali w pechowym miejscu. Z prędkością światła wleciałam do środka i zmęczona opadłam na swoje miejsce. Na siedzenie obok położyłam moją torbę i poduszkę. Pasquarelli chce tu usiąść ? Niedoczekanie, niech szuka innego miejsca.
     Jak na zawołanie chłopak zjawił się właśnie  z wszystkimi swoimi rzeczami i zaśmiał się tylko, widząc moją torbę na jego siedzeniu.
-Nie stać cię na nic lepszego, Ferro? -chłopak oparł się o fotel, a drwiący uśmieszek nie schodził z jego idealnych warg.
-Jak widzisz to miejsce jest zajęte, więc radziłabym ci poszukać innego  -uśmiechnęłam się z wyższością i poklepałam moją torbę. Nie usiądziesz tu Pasquarelli.
-Nie interesuje mnie żadne inne miejsce, Ferro. Albo udostępnisz mi moje albo sama zmienisz fotel.
-Bo niby co mi zrobisz?  Co to za jakaś lista życzeń? Jesteś śmieszny Pasquarelli -przewróciłam oczami i usadowiła się wygodniej. Nie będziesz mi mówił co mam robić, to że jesteś przystojnym Włochem nie daje ci takiej władzy, nie i kropka.
-Co tu się dzieje? Federico dlaczego jeszcze nie siedzisz na miejscu? -obok nas znikąd pojawił się James. -Zaraz wyjeżdżamy, więc zajmij w końcu fotel.
-Nie mogę, bo Ludmila położyła na nim swoje rzeczy- spojrzał na mnie ze złośliwym uśmieszkiem, a z jego oczu nie dało się nic wyczytać.
-Jeśli ci to przeszkadza to możesz iść  poszukać innego miejsca, podobno na przodzie są jeszcze wolne -uśmiechnęłam się niewinne.
-Słuchajcie -zwrócił się do nas James -nie obchodzi mnie co chcecie sobie nawzajem udowodnić. Jednak bardzo zależy mi na tym, żeby jechać już do hotelu. Niestety nigdzie nie pojedziemy jeśli Federico nie usiądzie na miejscu, więc bardzo cię proszę Lu zrób to dla mnie i zabierz torbę z fotela, żeby on mógł w końcu usiąść! -mówił bardzo szybko, a zmarszczka na jego czole niebezpieczenie drgała.
     No dobra, już dobra zabiorę tą torbę, nie denerwuj się tak... Podniosłam moje rzeczy z fotela i zaraz potem obok mnie usiadł Pasquarelli. James uśmiechnął się z wdzięcznością i poszedł do tyłu uspokajać jakiś idiotów. Odwróciłam się w stronę okna, a na uszy założyłam słuchawki. Oparłam swoją poduszkę o szybę i ułożyłam na niej głowę. Pasquarelli siedział cicho, chyba domyślił się, że nie za bardzo mam ochotę na jego towarzystwo. Wyciągnął telefon z tylnej kieszeni i zaczął sprawdzać wyniki ostatniego meczu jakiejś włoskiej drużyny. Nie chciałam być od niego gorsza i też wyciągnęłam swojego iphona. Jakoś naszło mnie na wspomnienia i zaczęłam oglądać wszystkie stare zdjęcia. Ja i Marco podczas naszych ostatnich wspólnych wakacji, Dav zabawnie tańczący na urodzinach mojej siostry, moja ostatnia trasa z The Cloe w Londynie, mama podczas pieczenia, Fran i Vilu u mnie na nocce, Dav i ja kiedy udało nam się wygrać turniej w Lizbonie i cała nasza paczka z OnBeat i The Cloe na ognisku po zakończeniu roku. Tak bardzo za nimi tęsknię. Dobrze, że przynajmniej Fran i Vilu są tu ze mną inaczej już dawno spakowałabym swoje walizki i wróciła do Argentyny. Nagle poczułam jak telefon, który właśnie trzymałam w ręku wpada w lekkie wibracje, symbolizując przyjście nowego smsa. Kto do mnie pisze o tej porze, przecież w BA jest teraz środek nocy.   

Nadawca: Federico Pasquarelli
Data: 05.07.14r.      19.31
Adresat: Ludmila Ferro
Możesz mi powiedzieć
co takiego się stało, że tak nagle
nie masz ochoty ze mną rozmawiać?
Naprawdę nie chcę się kłócić.
Nie zbywaj mnie.
Myślałem, że podobał ci się nasz plan swatania.
                                      Fede
     Przygryzłam dolną wargę i z ukosa spojrzałam na siedzącego obok mnie chłopaka. Był rozdrażniony i wpatrywał się intensywnie w ekran telefonu, rzucając co chwilę ukradkowe spojrzenia w moją stronę. W niczym nie przypominał teraz chłopaka który siedział dzisiaj na kanapach i gadał z Leonem. Czyżby to była tylko kolejna maska? Nie dam się tym razem nabrać.
Nadawca: Ludmila Ferro
Data: 05.07.14r.      19.34
Adresat: Federico Pasquarelli
Nie mam z tobą o czym rozmawiać, Federico.
Pomyliłam się co do ciebie,
to wszystko.
Nie pisz do mnie wiecej.
                                 Ludmila
     Wcisnęłam 'wyślij' i podgłośniłam muzykę z słuchawkach, aby uciec od kłębiących się w mojej głowie myśli. I znów ta cholerna wibracja! Czy on nie rozumie zdania 'Nie pisz do mnie wiecej' ?!
Nadawca: Federico Pasquarelli
Data: 05.07.14r.      19.42
Adresat: Ludmila Ferro
Pomyliłaś się?
Ale co ja zrobiłem?
Lu, naprawdę nie chcę, żeby tak wyglądały nasze relacje.
                                Federico
Nadawca: Ludmila Ferro
Data: 05.07.14r.      19.47
Adresat: Federico Pasquarelli
A niby jak sobie wyobrażasz
nasze relacje?
Mam biegać za tobą i zachwycać się wszystkim co powie cudowny pan Pasquarelli? Nie.
Nie jestem tobą zainteresowana.
Nie pociągasz mnie.
Nie lubie cię.
Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Jak jeszcze mam napisać, żebyś rozumiał?
                              Ludmila
     Dlaczego nie pojmuje, że to nie ma sensu? 

Nie jestem osobą, której on szuka ani on nie jest osobą, której szukam ja. Sprzeczność. Błąd. Niedopasowanie.
Nadawca: Federico Pasquarelli
Data: 05.07.14r.      19.53
Adresat: Ludmila Ferro
Wiem, że to co napisałaś
to jedna, wielka bzdura.
Zapomniałaś już jak się
całowaliśmy?
Wtedy jakoś nie narzekałaś.
                                 Federico
     Co za tupet! Czy on właśnie sugeruje mi, że na niego lecę?! On chyba żartuje!
Nadawca: Ludmila Ferro
Data: 05.07.14r.      19.59
Adresat: Federico Pasquarelli
Jesteś bezczelny!
Nie chcę z tobą rozmawiać!
I nie wspominaj nigdy więcej
tego wieczoru.
Wypiłam za dużo alkoholu,
miałam gorączkę i zatrucie
pokarmowe, więc wybacz mi,
ale nie myślałam wtedy trzeźwo.
Poza tym jeśli dwoje ludzi się
całuje, to z reguły coś do siebie czują. Tak nie było w naszym
przypadku. Żadne z nas nie jest zdolne do prawdziwych uczyć.
Przykro mi, ale nie pisz do mnie już więcej. Oczekuje czegoś innego, nie takiej pustej relacji.
Nie spełniam twoich standardów.
                                     Lu
     Wcisnęłam 'wyślij' i tym sposobem zupełnie zniszczyłam moją szansę na związek z Federico. W myślach powtarzałam sobie, że tak właśnie miało być, że Pasquarelli to nie mój książę i nie moja bajka. Tylko skoro on nie jest mój, to dlaczego strata czegoś co nie należy do mnie tak bardzo boli...
     Spojrzałam na niego ukradkiem, gdy czytał wysłanego przeze mnie smsa.
Na jego twarzy dominowało niedowierzanie, złość i coś jeszcze, coś głębszego jakby naprawdę się tym przejął i czuł odrzucenie. Chyba jeszcze nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczył. To wszystko jest dla nas takie nowe i popieprzone...
-Naprawdę tak myślisz? -odwrócił się momentalnie w moją stronę i zapytał cicho patrząc mi prosto w oczy.
     Przez chwilę patrzyłam na niego zdziwiona i zastanawiałam się co odpowiedzieć. Boże, co ja robię...
-Tak - odparłam szeptem.
-Ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył?
     Cholera, dokąd to wszystko zmierza? Przecież nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nie przyznam się do tego, że się zakochałam. Spuściłam głowę w dół i zaczęłam nerwowo pocierać dłonie. Chłopak uniósł mój podbródek i momentalnie zmniejszył odległość między nami.
-Odpowiedz -nalegał, nadal świdrując mnie czekoladowymi oczami.
     I znów to znajome przyciągani. Wręcz namacalna siła, którą czuję przy każdym jego dotyku. Wystarczy że trzyma mój podbródek, a ja zupełnie się gubię. Nie wiem już co jest dobre, a co złe.
-Federico... -zaczęłam, ale zabrakło mi słów.
     Był zdecydowanie za blisko, nie mogłam trzeźwo myśleć.
-Ty też to czujesz, prawda ? -przejechał swoją ciepłą dłonią po moim policzku. -Czujesz to jak nasze ciała działają na siebie.
-Federico, nie możesz... -nie skończyłam, bo przeszkodziły mi w tym jego wargi, które z prędkością światła wzięły w posiadanie moje.
     Odpadłam. Odleciałam. Wszystkie za i przeciw przestały się liczyć. Był  tylko on i tylko ja. Każda poszczególna komórka mojego ciała pragnęła tej bliskości, pragnęła jego. Kiedy zabrakło nam już tchu, Włoch oderwał się ode mnie i odparł nasze czoła o siebie.
-Powiedz to -nakazałam cicho, lecz stanowczo. -Przyznaj, że coś do mnie czujesz . 2 słowa, 9 liter, powiedz je i będę twoja -krew buzowała w całym moim ciele, a oddech był nierówny i płytki. Wiem już czego chciałam i potrzebowałam, pragnęłam  zapewnienia, że mnie kocha, że ja też nie jestem mu obojętna. Chciałam tylko, żeby w końcu to przyznał. Nic więcej.
-Lu, ja... -zaczął ochrypłym tonem, jego oczy były wielkie i przerażone, pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć. Po chwili przesunął się do mnie bardzo blisko, zmniejszając dzielący nas dystans do minimum. Nasze usta prawie się stykały, a on nie odrywał ode mnie swojego ciepłego spojrzenia. -Ty -nakazał cicho.
     Spojrzałam na niego, nic z tego wszystkiego nie rozumiejąc.
-Ty... -potwórzył jeszcze ciszej. -Ty pierwsza. Powiedz to. 2 słowa, 9 liter.
     Tym razem to ja byłam przerażona, a krew głośno dudniła mi w uszach.
-Nie mogę, nie zrobię tego pierwsza, przepraszam Federico... -chłopak spoglądał na mnie z konsternacją, a przerażenie na jego twarzy ustąpiło wściekłości.
-Oczekujesz ode mnie rzeczy, której sama nie jesteś w stanie zrobić, to mocno nie fair Ludmila -odwrócił się do mnie plecami i nie odezwał się już ani słowem.
     To koniec. Straciłam go już na dobre.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że rozdział tak późno.
Rozwaliłam Fedemilkę, oh okropna ja BUAHAHAHAHAHAHA
Czekam na komentarze i hejty <3
Pamiętajcie, że to ogromna motywacja.
Pozdrawiam was cieplutko
A! I uczcie się pilnie, podobno we wtorek, środę i czwartek są testy gimbusków, więc życzę wam powodzenia maluchy ! :D
Kocham was
Wera ;D

sobota, 11 kwietnia 2015

One Shot :D

     Patrzę w lustro i krzywię się, przecież to są chyba jakieś żarty. Od pół godziny sterczę przed tym cholernym lustrem, żeby zrobić coś z moimi niesfornymi kosmykami, ale one w ogóle nie chcą współpracować. „Nigdy więcej nie zasnę z mokrymi włosami” ganię się w myślach, jeszcze raz próbując przyporządkować je szczotce. Niestety moje zmagania spełzają na niczym. Wzdycham ciężko i sięgam po gumkę leżącą na komodzie. Jedyne, co mogę zrobić w tej sytuacji to związać je w koński ogon i mieć nadzieję, że jakoś będą się prezentować.
     Akurat dzisiaj dobry wygląd był mi bardzo potrzebny. Moja przyjaciółka poważnie zachorowała, a ja musiałam ją zastąpić i przeprowadzić jakiś nudny wywiad z obrzydliwie bogatym przedsiębiorcą. Wiem jak bardzo zależało jej na tym materiale i jak długo o niego zabiegała, więc gdy poprosiła mnie o pomoc po prostu nie mogła odmówić. Dostałam dyktafon i kartkę z pytaniami. Moim zadaniem było tylko je zadać, nagrać odpowiedzi i szeroko się uśmiechać. Powinnam dać sobie z tym radę.
     Spojrzałam na drewniany zegar, wiszący na ścianie. 9.30, cholera mam tylko pół godziny! Pospiesznym ruchem zgarnęłam z kredensu kluczyki od auta oraz torebkę, nogi wsunęłam w długie, czarne szpilki i wyszłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
     Droga do ogromnego gmachu biurowca nie zajęła mi dużo czasu. Zaparkowałam auto i ruszyłam w kierunku szklanych drzwi. Wnętrze budynku urządzone było ze smakiem i stylem. Wszędzie dominowała przejrzysta biel i ciepły brąz.
     Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy była duża lada za którą siedziała młoda brunetka, z dużymi niebieskimi oczami, ubrana w nienaganny szary uniform.
-Dzień dobry! W czym mogę pani pomóc? –zapytała uprzejmie.
-Dzień dobry, nazywam się Ludmila Ferro miałam przeprowadzać wywiad z panem Pasquarellim w zastępstwie za moją koleżankę Violettę Castillo.
     Dziewczyna szybko zaczęła sprawdzać coś w komputerze i po chwili uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-Rzeczywiście, pan Pasquarelli zaraz do pani zejdzie. Może w tym czasie zechce pani poczekać na niego w sali konferencyjnej?
-Jasne –uśmiechnęłam się niepewnie.
     Młoda kobieta wyszła zza lady i poprowadziła mnie długim, krętym korytarzem. Na jego końcu znajdowało się interesujące nas pomieszczenie. Brunetka zgrabnym ruchem otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka.
     Wnętrze także urządzone było w kolorystyce brąz-biel. Długi przeszklony stół zajmował prawie całą dostępną przestrzeń. Wokół niego ustawiony był rząd krzeseł. Pod jedną ze ścian stała malutka makieta całego imperium, a obok na stoliczku leżał laptop z podłączoną do niego tablicą interaktywną.
-Może chciałaby pani coś do picia? –zapytała grzecznie brunetka.
-Poproszę wodę.
     Niebieskooka wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie w nim zupełnie samą. Położyłam swoją torbę na krześle i powiesiłam płaszcz na wieszaku przy drzwiach. Poczułam lekkie zdenerwowanie, w końcu nic nie wiedziałam o mężczyźnie z którym miałam przeprowadzać wywiad. Był młody, stary, miał rodzinę, dzieci?
     Rozłożyłam swoje notatki i rzuciłam okiem na pytania. W tym czasie brunetka przyniosła dla mnie wodę. Po niespełna dziesięciu minutach do środka wszedł przystojny mężczyzna ubrany w idealnie skrojony czarny garnitur i białą koszulę przewiązaną również czarnym krawatem. Był młody możliwe, że jakieś dwa, trzy lata starszy ode mnie. Jego brązowe włosy były ułożone na żel w charakterystyczny nieład, a czekoladowe oczy świdrowały mnie zawzięcie. Poczułam się speszona jego wzrokiem i moje policzki momentalnie oblały się rumieńcem. Opuściłam z nerwów oczy i ujrzałam jego idealne usta. Aż zaparło mi dech w piersiach, cholera, jaki ten facet jest przystojny.
-Federico Pasquarelli –przedstawił się szybko i podał mi swoją dłoń.
-Ludmila Ferro –odparłam cicho i chwyciłam jego wyciągniętą rękę. Gdy nasze palce się spotkały przeszło między nami jakieś dziwne napięcie. Szybko zabrałam rękę.
     Brunet obszedł stół dookoła i wybrał miejsce dokładnie naprzeciwko mnie. W dalszym ciągu nie odrywał swoich czekoladowych oczu od moich.
-Byłem pewny, że mam udzielać wywiadu dla panny Violetty Castillo –rozsiadł się wygodnie w miękkim fotelu, a swoje ręce położył na jego oparciu.
-Tak, ale Vilu, eee… Violetta, to znaczy panna Castillo jest dzisiaj niedysponowana –odchrząknęłam, lekką chrypkę.- Poprosiła o zastępstwo mnie, mam nadzieję, że to panu nie przeszkadza –opuściłam wzrok na swoje splecione dłonie. Dlaczego się tak denerwuję? 
-Nie przeszkadza, w porządku –odpowiedział łagodnym tonem.
     Spojrzałam na niego i poczułam się jeszcze bardziej zdenerwowana. Jego brązowe oczy utkwione były we mnie i śledziły mój każdy, choćby najmniejszy ruch. Poczułam jak na moje policzki znów wstępują rumieńce i drżącymi rękami wyciągnęłam z torebki dyktafon.
-Mam nadzieję, że nie będzie panu przeszkadzać, jeśli nagram pańskie odpowiedzi? –zapytałam najbardziej rzeczowym tonem na jaki było mnie stać.
-Nie, nie będzie mi to przeszkadzać –odparł błądząc wskazującym palcem po swojej brodzie.
     Tak blisko tych idealnych warg… Cholera, Ludmila, co się z tobą dzieje?
-No, więc eee… zacznijmy może od pierwszego pytania.
     Położyłam przed sobą kartkę z pytaniami i ukradkiem spojrzałam na Pasquarelliego. Położył palec wskazujący na ustach, które teraz niebezpiecznie drgały. Zaraz! Czy on się ze mnie śmieje?! Obdarzyłam go lodowatym spojrzeniem, a on momentalnie odwrócił wzrok i zabrał palec z twarzy.
-Jest pan młodym człowiekiem i w rekordowym tempie rozkręcił dwie najbardziej dochodowe marki na świecie. Jak to się stało? Czemu lub komu zawdzięcza pan swój sukces?
     Westchnął cicho i teatralnie przewrócił oczami. No tak, pewnie słyszał to pytanie już milion razy.
-Jestem po prostu rozsądnym człowiekiem i zająłem się tym, na czym dobrze się znam, panno Ferro. Dodatkowe otacza mnie zgrany zespół, na którym mogę polegać w każdym calu. Potrafię z łatwością wyłapywać okazyjne oferty i zrobić z nich użytek. To wszystko. Nie mam w zanadrzu żadnej ckliwej historii.
     Jest niezadowolony, cholera, Vilu wykaż się jakimś mądrzejszym pytaniem. Przejrzałam kartkę. Oh, coś o rodzinie, dobra spróbujmy z tym.
-Czy oprócz spędzania każdej minuty w budynku swojego imperium potrafi pan także wygospodarować czas dla rodziny?
-Oczywiście, rodzina jest dla mnie na pierwszym miejscu. Jeśli moi rodzice lub rodzeństwo mnie potrzebuje zawsze jestem w stanie rzucić wszystko co robię i iść do nich.
-A dziewczyna, panie Pasquarelli? –nie zdążyłam ugryźć się w język.
-Nie mam dziewczyny, panno Ferro, to powszechnie znany fakt z mojego życiorysu –zganił mnie niczym małe dziecko.
      Taki przystojniak i nie ma dziewczyny? Coś tu jest nie tak.
-Więc jest pan gejem?
     Jasna cholera! Powiedziałam to na głos! Boże, Ludmila dlaczego nigdy nie umiesz trzymać tego swojego niewyparzonego języka za zębami! Spojrzałam na niego zażenowana.
-Nie jestem gejem, Ludmilo. Czyżby coś w moim zachowaniu lub wyglądzie pozwalało ci tak sądzić? –zapytał unosząc brew do góry.
     No to się wkopałam. Mój Boże, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zamiast tego pokręciłam przecząco głową i chwyciłam za szklankę z wodą. Przynajmniej mając pełne usta nie palnę znowu jakiejś głupoty. Jeszcze raz przestudiowałam kartkę z pytaniami.
-Co lubi pan robić w wolnym czasie?
     To pytanie wydawało mi się najbezpieczniejsze po moim ostatnim wybryku. Przekręciłam się wygodniej w fotelu i popatrzyłam na niego wyczekująco.
-Jestem typem sportowca, więc z reguły wolny czas spędzam na boisku. W szkole byłem zapalonym piłkarzem, a ja zawsze pozostaje wierny swoim ideałom –wzruszył obojętnie ramionami i splótł dłonie, a jego kciuk ponownie błądził po lekko wysuniętej wardze. Oh, to tak mocno dezorientujące.
-Czy udziela się pan w jakiś organizacjach lub klubach?
-Wspieram wiele organizacji charytatywnych, lubię udzielać pomocy ludziom, którzy jej potrzebują.
     A więc jest milionerem z dobrym sercem?  Imponujące. Właśnie miałam zadać kolejne pytanie, kiedy do sali weszła ta sama brunetka, która siedziała za ladą.
-Panie Pasquarelli, przepraszam, że przeszkadzam, ale za 5 minut ma pan kolejne spotkanie.
-Odwołaj je Emilio, jeszcze nie skończyliśmy.
-Ale panie Pasquarelli to bardzo… -urwała, kiedy brunet posłał w jej stronę lodowate spojrzenie. Dziewczyna oblała się rumieńcem, po czym szybko zamknęła za sobą drzwi.
-Na czym skończyliśmy, Ludmilo? –zwrócił się do mnie.
-Właściwie to mam już wszystko czego potrzebowałam. Naprawdę nie musi pan odwoływać tego kolejnego spotkania.
     Schowałam dyktafon i kartkę z pytaniami do torby.
-Bardzo dziękuję, że zgodził się pan poświęcić mi swój cenny czas –podałam mu rękę, jednak brunet nie chciał jej puścić. Znów poczułam tą namacalną wręcz elektryczność.
-Proszę, przestań mówić do mnie na pan, bo z tego co mi się wydaje jesteśmy jednak w podobnym wieku –uśmiechnął się do mnie szeroko, a mi znów zaparło dech w piersiach.
-W porządku, Federico –próbowałam odwzajemnić uśmiech, ale wszedł z tego tylko jakiś grymas.
     Przerzuciłam swoją torbę przez ramię i ruszyłam w kierunku wieszaków, ale Federico był szybszy. Ściągnął mój płaszcz i jak dżentelmen czekał, aż włożę ręce w rękawy. Koniuszkiem palca przejechał po moim karku, a ja poczułam jak moja skóra momentalnie działa na jego dotyk. Odwróciłam się do niego przodem.
-Zgodziłabyś się zjeść ze mną w piątek kolację? –zapytał z pozoru obojętnie, ale nadal świdrował mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
      Czy on właśnie zaprosił mnie na randkę??? O cholera…
-Bardzo chętnie –wydukałam, gdy odzyskałam w końcu zdolność mowy.
-Jesteś bardzo piękna.
     Przejechał kciukiem po moim policzku, a ja stałam jak sparaliżowana, niezdolna do żadnego ruchu.
-Oh, pieprzyć to kolejne spotkanie –powiedział i momentalnie poczułam jak wbija się w moje rozgrzane wargi.
     Ja nie pozostawałam mu dłużna, w końcu możliwe, że to moja jedyna okazja na takie zbliżenie się z tym chodzącym adonisem. Wplotłam palce w jego gęste, brązowe włosy i rozkoszowałam się smakiem jego ust na mojej skórze. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tej chwili.
    W końcu oderwaliśmy się od siebie i zobaczyłam, że na tej idealnej twarzy błądzi teraz jeden z najpiękniejszych i najseksowniejszych uśmiechów jakie w życiu widziałam.
-Miałem ochotę to zrobić już kiedy zapytałaś czy jestem gejem –uśmiechnął się łobuzersko, a moje policzki oblały się gorącym rumieńcem.
-To dlaczego tego nie zrobiłeś? –zapytałam prowokacyjnie.
-Bo nie chciałem niszczyć tego drogiego stołu –mruknął uwodzicielsko. –Ale koniecznie musimy powtórzyć to w piątek –dodał.
-Koniecznie –puściłam do niego oczko.
     Skąd we mnie nagle tyle odwagi? Mogłaś się pojawić trochę wcześniej…
-Muszę już iść, bo chyba miał pan w planach jakieś kolejne spotkanie, panie Pasquarelli.
-Celna uwaga, panno Ferro –zaśmiał się i otworzył przede mną drzwi. Odprowadził mnie aż do głównego holu i zatrzymał się tuż przed szklanymi drzwiami.
-Musi mi pani podać jakieś namiary na siebie, w końcu muszę wiedzieć gdzie panią w piątek szukać.
-Oh, to nie ma pan jeszcze raportu na mój temat? –zaśmiałam się, przygryzając dolną wargę.
-Raport leży już na biurku, chciałem stwarzać pozory –mruknął wprost do mojego ucha.
-Tak jak myślałam –pokręciłam głową. –Naprawdę już muszę lecieć, do piątku Pasquarelli.
-Do piątku, mała.

     Otworzył przede mną szklane drzwi, a ja wyszłam na zewnątrz nie oglądając się za siebie. Teraz  musiałam jedynie pojechać do Vilu i oddać jej dyktafon, wcześniej zdając pełną relację z mojego dzisiejszego spotkania. No tak, rozmowa z Castillo to będzie dopiero wywiad. Uśmiechnęłam się na tą myśl i wcisnęłam pedał gazu, z piskiem opon opuszczając parking biurowca, którego właścicielem był pewien przystojny brunet, z którym mam w piątek randkę. Chyba kompletnie straciłam już głowę…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak obiecałam mamy shota :) 
Jak wam się podoba?
Napisałam też dzisiaj rozdział, ale raczej nie uda mi się go na jutro przepisać, więc spodziewajcie się go niestety dopiero za tydzień.
Szkoła mnie wykańcza... 
Pozdrawiam was cieplutko 
Wera ;D

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział X

     Ekhem Ekhem ten oto rozdział chciałabym zamieścić ze specjalną dedykacją dla dziewczyn, które ukrywają się pod pseudonimem rugg pasquarelli i Klaudia Mnatsakanyan dziękuję wam bardzo za wasze cudowne komentarze, które znajdują się praktycznie pod każdym postem. Jesteście kochane i dajecie mi ogromnego kopa do dalszego pisania <3 

     Na skuterach śmigaliśmy już przez prawie godzinę. Do tej pory nie zdawałam sobie nawet sprawy jaka to fajna zabawa. Byliśmy pod stałą obserwacją ratowników, więc mogliśmy czuć się bezpiecznie. Naprawdę chłopaki postarali się przy wyborze firmy, która wypożyczała nam pojazdy.
-Fede wracamy? –usłyszałam w słuchawce Pasquarelliego głos należący do Leona.
-Zróbmy jeszcze jedną rundkę –odezwał się Włoch.
     Mieli przy uchu zamontowany malutki zestaw głośnomówiący na wypadek jakiegoś nieoczekiwanego zdarzenia i aby móc się ze sobą swobodnie komunikować. Co chwilę odzywał się do nas Leon lub słyszeliśmy piski podekscytowanej Violetty. Gdy kończyliśmy ostatnie kółko w słuchawce usłyszeliśmy kolejny pisk dziewczyny, ale tym razem nie był on radosny, tylko przerażony.
-Cholera, Fede co się dzieje? –momentalnie się ożywiłam.
-Nie mam pojęcia –szepnął i wyczułam jak cały się spina.
-Leon, co jest? –zapytał zdenerwowany.
-Nie wiem Fede, skuter zaczął się jakoś dziwnie zachowywać i przez chwilę nie mogłem nad nim zapanować, ale na razie wszystko już dobrze. Zwijamy się już z powrotem, zanim ta kupa złomu rozwali się do reszty –Verdas próbował być opanowany.
-Okej, podpłyniemy z Lu bliżej was, żebym jak coś mógł was jakoś holować.
-Dzięki stary –Leon był bardzo zdenerwowany. Dało się to usłyszeć nawet przez tą badziewną słuchawkę.
     Podpłynęliśmy bliżej nich i w czwórkę staraliśmy się jakoś dopłynąć do brzegu. Kiedy byliśmy już praktycznie na miejscu, Leon zahamował, aby zaparkować skuter, ale maszyna zawahała się lekko i przechyliła na prawo, wrzucając Leona i Vilu do wody.
-Co za złom! –wrzasnął mokry Verdas, a ratownicy pomogli mu wydostać się z oceanu.
-Bardzo przepraszamy podobna sytuacja naprawdę nigdy wcześniej nie miała miejsca –ratownik z wypożyczalni próbował jakoś ratować sytuację. –Mogą państwo skorzystać z naszej łazienki i się dokładnie wysuszyć –zaproponował i podał Vilu i Leonowi puchate ręczniki, a następnie zaprowadził nas wszystkich do środka budynku i pokazał, gdzie są łazienki.
     Vilu była wściekła, całe jej loki, które tak długo układała z rana, były teraz zupełnie proste od ciężaru wody, a jej ubranie było calutkie przemoczone. Verdas też nie należał do najszczęśliwszych osób. Darł się na cały personel i wymachiwał rękami we wszystkie strony świata. Miła pani z recepcji i Federico próbowali go jakoś uspokoić, ale szatyn najwyraźniej wpadł w jakiś bojowy szał, z którego ciężko go było wydostać.
-Oh, zamknij się już Verdas i idź się wysuszyć –warknęła Vilu, po kolejnym wybuchu Leona i darciu mordy na panią z recepcji.
-Sama idź się wysusz –warknął wkurwiony Verdas w jej stronę.
     Vilu podeszła do niego i zmrużyła oczy.
-A żebyś, kurwa wiedział, że tak zrobię! Na pewno będzie to bardziej pożyteczne od twojego darcia ryja!
     Takie mocne słowa z ust Violetty? Musi być serio cholernie wściekła. Dziewczyna ominęła zszokowanego Leona i zamknęła się w łazience.
-Idź z nią pogadaj, a ja zajmę się tym idiotą –powiedział Pasquarelli  i ruszył w kierunku swojego przyjaciela.
     Mam gadać z Violetta? Kiedy jest taka wściekła? On jest chyba nienormalny…
     Wstałam z wygodnego siedzenia i ruszyłam za dziewczyną do łazienki. Chwyciłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Cholera! Zapukałam delikatnie.
-Vilu, to ja Lud, otwórz proszę.
     Odpowiedziała mi głucha cisza. Tak się bawimy? Tym razem walnęłam pięścią w drzwi.
-Vilu, otwieraj te gówniane drzwi. Nie tylko ty jesteś wściekła na cały świat, więc jak zaraz tego nie zrobisz, to zawołam ochronę i oni pomogą mi wywarzyć wejście! –zagroziłam.
     To na szczęście wystarczyło i Vilu otworzyła mi drzwi, stając w progu w samym staniku i majtkach. Co za idiotka…
-Nie bulwersuj się tak blondi –poruszyła zabawnie brwiami.
     Uff, nie była zła na wszystkich, tylko na Palanta Verdasa. Weszłam szybko do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi, aby nie kusić już nikogo widokiem Violetty w samej bieliźnie. Dziewczyna stanęła pod jedną z dużych suszarek i zaczęła suszyć włosy. Spojrzałam na jej mokre ciuchy leżące w koncie i przewróciłam oczami. Wzięłam jej top, krótkie spodenki, skarpetki i vansy i zaczęłam je suszyć pod drugą suszarką.
-Wiesz, co? –odezwała się nagle Vilu. –Chyba miałaś rację z tym zgrywaniem niedostępnej, nie możemy tak dawać im sobą pomiatać.
-Ja mam zawsze rację –wyszczerzyłam zęby, a dziewczyna zaśmiała się melodyjnie.
-Nie zawsze –zaprzeczyła. –Pamiętasz jak się upierałaś na obozie dwa lata temu, że do sklepu spożywczego na pewno trzeba było skręcić w prawo? Przeszliśmy wtedy ponad 2 km na marne –westchnęła, a ja zaczęłam się śmiać.
     Oh, bardzo dobrze pamiętam jak Fran i Marco marudzili całą drogę powrotną i nie odzywali się do mnie przez ponad godzinę. Ustanowili wtedy nowy rekord „fochania się na Lud”.
-Ale nie zaprzeczysz, że było fajnie –odparłam. –Fran i Marco byli jeszcze wtedy razem, ty żyłaś wieczną miłością do Leona Palanta, a ja byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, bo kupiliście mi na urodziny cały karton kwaśnych żelków.
     Do tej pory pamiętam ten słodko-kwaśny smak. Od tamtego czasu nie spojrzałam więcej na żelki.
-Pamiętam! Wtedy miałaś fazę na jedzenie w środku nocy i zawsze przy twoim łóżku stał talerz z żarciem, gdybyś przypadkiem zgłodniała o trzeciej nad ranem.
-I zawsze to żarcie w tajemniczy sposób znikało –zaśmiałam się.
-Do tej pory nie wiem jak –Vilu przewróciła oczami i obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-Wracajmy już do Leona Palanta i Federico Jestem Taki Przystojny, że o Matko –mruknęła brunetka, wkładając na nogi wysuszone vansy.
-Pewnie już na nas czekają –westchnęłam.
     Wyszłyśmy z łazienki i skierowałyśmy się na duży hol wypożyczalni. Chłopacy akurat siedzieli na kanapie tyłem do nas i dyskutowali o czymś zawzięcie.
-Podsłuchamy o czym rozmawiają? –oczy Vilu zaświeciły się z ciekawości.
-Chyba nie powinnyśmy…
-No dawaj, oni pewnie skorzystaliby z takiej okazji –dalej namawiała mnie do grzechu. –Może dowiesz się czegoś na swój temat…
     Dobra, to mnie przekonało.
-Wchodzę –szepnęłam i razem schowałyśmy się za najbliższą roślinką.
-Nic nie słyszę –szepnęłam.
-Ćśśś –uciszyła mnie przyjaciółka i wtedy głosy stały się bardziej wyraźne.
-Nadal jesteś zły, że przeze mnie nie pojechaliśmy na ten obóz sportowy do Los Angeles? –dopytywał się Leon.
-Jak cholera, stary! Przez ciebie straciliśmy szansę na taki deal… -westchnął Pasquarelli.
-Ale tu też nie jest tak źle –obstawał przy swoim Verdas.
-No nie jest, ta twoja Violetta jest całkiem fajna i jak wydarła na ciebie dzisiaj ryja, o stary +10 w punktacji –Fede zaśmiał się i po chwili dołączył do niego Verdas.
-Masz rację to było dobre. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie, chyba nieźle przejęła się tym pieprzonym skuterem.
-Najwidoczniej. Dali ci jakieś gówno i kazali prowadzić, też bym się wkurwił na twoim miejscu.
-Taa i Lu wyskoczyłaby na ciebie z ryjem, chciałbym to zobaczyć… -na twarzy Leona pojawił się chory uśmieszek.
-Dzisiaj miałeś szansę zobaczyć jak się drze, gdy niosłem ją do wody –Fede przygryzł dolną wargę, próbując opanować śmiech.
-To było mistrzowskie zagranie, stary –przybili sobie piątkę. –W ogóle jak to się stało, że Ludmila Ferro, niezdobyta dotąd przez nikogo bogini seksu, dała ci się pocałować?
-Nie mam pojęcia, to pewnie ten mój urok osobisty.
     Spojrzałam na Vilu, która właśnie prężyła przede mną swoje mizerne muskuły naśladując Włocha. Że niby lecę tylko na wygląd? Wredota!
-Gdyby chodziło o twój urok osobisty, zapewne całowalibyście się jeszcze na targu w Madrycie. To chyba pierwsza dziewczyna, która nie uwiesiła ci się na szyję już po pierwszej rozmowie.
-Masz rację, z reguły nie musze zawracać sobie głowy takimi głupotami jak rozmowa czy jakieś inne duperele, one wszystkie same pakują mi się od razu do łóżka –wzruszył ramionami.
       Cholera, Federico Pasquarelli nie traci czasu na ‘gry wstępne’, czyli oczekuje ode mnie, że wpakuję mu się do łóżka i tyle? Ale przecież pod kawiarnią mówił, że taki nie jest…
-Myślisz, że z Ludmilą też pójdzie ci tak szybko?
       Vilu spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, a ja wyostrzyłam wszystkie swoje zmysły do maximum, w oczekiwaniu na odpowiedź Włocha.
-O nie, stary. Ludmila nie jest dziewczyną, która pcha się do łóżka pierwszemu lepszemu facetowi. Myślę, że gdybym wtedy jej nie pocałował ona nawet by o tym nie pomyślała. Poza tym mi wcale nie chodzi tylko o to, żeby ją przelecieć, owszem gdyby chciała pójść ze mną do łóżka byłoby zajebiście, ale nie liczę na to, Leon.
-To starasz się tak tylko po to, żeby ją lepiej poznać? Nie rozśmieszaj mnie Fede… -Verdas przewrócił tylko  oczami.
-Właściwie to nawet nie wiem co mną kieruje, po prostu intryguje mnie ta bogini seksu i strasznie się wkurwiam jak jakiś kutas się koło niej kręci. Najgorsze jest to, że tych debili jest całkiem sporo i cały czas muszę stać w pogotowiu. Zdążyłem pogonić już dwóch, a to był dopiero pierwszy dzień.
     O. Mój. Boże. Czy Federico Pasquarelli nazwał mnie właśnie boginią seksu i przyznał się do tego, że jest o mnie zazdrosny? Chyba zaraz umrę. Zaraz… jak to pogonił już dwóch debili? On ma na myśli Zacka i Ethana?
-Nieźle cię wzięło.
-Mnie? Niby czemu? –Feder spojrzał na Leona zdziwiony.
-Uważaj, bo jeszcze chwila i się w niej zabujasz –Verdas śmiesznie poruszył brwiami. –Tak samo miałem z Vilu –spoważniał.
-Ja się nie zakochuję, Leon –Włoch spojrzał kpiąco na szatyna. –A jeśli chodzi o Vilu, to razem z Diego zrezygnowaliśmy z obozu sportowego w LOS ANGELES –dyskretnie podkreślił nazwę miejscowości –tylko po to, żebyś mógł się z nią spotkać i w końcu powiedzieć jej co czujesz, a ty nic nie robisz, idioto! Obóz ma tylko 7 dni, a ty już jeden straciłeś!
-Wiem, wiem- Leon uniósł ręce w obronnym geście –ale ja nawet nie mam pomysłu, co mógłbym zrobić.
-Możemy pomóc ci z Lu i zorganizować dla was jakąś randkę.
     Spojrzałam na Violettę, na której twarzy gościł teraz szeroki uśmiech.
-Skąd wiesz, że Lu nam pomoże?
-Już moja w tym głowa, żeby się zgodziła, ty za to będziesz musiał w końcu powiedzieć Vilu, że się w niej zadurzyłeś jak bałwan i zaprosisz ją na tą randkę.
      Na twarzy Violetty widniał uśmiech od ucha do ucha, a ona sama wyglądała jakby właśnie uczestniczyła w jakiejś reklamie pasty do zębów. Co chwile otwierała i zamykała buzię, a później szczerzyła się jak idiotka. Mam nadzieję, że ja tak nie wyglądałam, kiedy rozmawiali o mnie.
-A tak w ogóle to gdzie one są? Ile można siedzieć w tej łazience i suszyć włosy? –Verdas chyba bardzo chciał zmienić temat.
-To dziewczyny, Leon, pewnie robią się jeszcze na bóstwo, a że nie mają ze sobą kosmetyków to muszą sobie radzić wodą i mydłem.
     Obaj zaczęli się śmiać, a my popatrzyłyśmy po sobie i po cichutku wynurzyłyśmy się zza roślinki. Chwyciłam szybko Violę za rękę, zanim zdążyła mi uciec i szepnęłam jej do ucha
-Pamiętaj, że musimy się zachowywać jakbyśmy nie słyszały tej rozmowy. N-I-E-D-O-S-T-Ę-P-N-A –przeliterowałam.
-Chyba nie sądzisz, że mu się rzucę na szyję, przecież jeszcze przed chwilą się na niego darłam –przewróciła oczami i przybrała obojętny wyraz twarzy.
      Uśmiechnęłam się  do niej szeroko i podeszłyśmy w końcu do chłopaków.
-Już –powiedziała Vilu wyniosłym tonem i z obojętnym wyrazem twarzy.
     Swoją drogą byłaby z niej dobra aktorka. W dodatku śpiewa i tańczy, może powinna się zająć musicalem.
-Okej –powiedział smutny Verdas, widząc, że Violi jeszcze nie przeszło.
      Federico spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale ja tylko odwróciłam się w stronę przyjaciółki. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie na sekundę, a później znów przybrała na twarz maskę obojętności. Kocham tę kobietę. Pasquarelli i Verdas spojrzeli zdziwieni po sobie, ale nie odezwali się ani słowem i po prostu ruszyli za nami z powrotem na plażę. Przez całą drogę nikt się nie odezwał, dopiero kiedy szliśmy już w kierunku miejsca, gdzie leżał nasz koc podniosłam głowę i momentalnie znieruchomiałam, wyciągając po bokach ręce, aby zatrzymać pozostałych. Na początku powpadali na mnie, ale kiedy spojrzeli w tym kierunku, co ja, zrozumieli o co chodzi.
Fran i Diego razem na kocu.
Fran siedzi na kolanach Diego.
Diego głęboko patrzy w oczy Fran.
Diego nachyla się w kierunku ust Fran.
Całują się.
W końcu.

Alleluja!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jakim cudem tak szybko rozdział, zapytacie
Hah miałam nagłą wenę :D
Dlatego nie będzie mi się chciało zapewne przepisywać shot'a na jutro, ale nie martwcie się pojawi się on w weekend, taki przynajmniej mam plan. (chyba, że mój leń będzie zbyt ogromny :p) 
Jak rozdział?
Macie Diecesce :) (tak się to chyba pisze xdd)
Jestem z siebie dumna, a teraz idę spać.
Czekam na komy !!! 
Pozdrawiam gorąco i życzę udanego lanego poniedziałku, niech wam tyłki zmokną :*
Wielkie lov dla was Fedemiliątka <3
Wera ;D

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział IX

     Kiedy byliśmy już na plaży, a Diego, Leon , Vilu i Fran poszli do wody, zaczęliśmy spiskować z Fede.
-No, więc mój plan jest bardzo prosty. Powiemy Vilu i Leonowi, że muszą nam pomóc z Fran i Diego, a Fran i Diego, że bardzo ich potrzebujemy przy swataniu Leona i Vilu, w ten sposób każda z par pomoże nam w organizacji randki dla drugiej pary i w międzyczasie bardzo się do siebie zbliżą.
-Co? – Fede spojrzał na mnie dużymi, nic nie rozumiejącymi oczami.
-Oh, to proste, wysil swój umysł geniuszu. Przekonamy jedną parę, że muszą nam pomóc zeswatać drugą i odwrotnie, poprzez ich wysiłek i zaangażowanie podczas organizacji planu będą spędzać ze sobą mnóstwo czasu i w ten sposób zbliżą się do siebie.
     Spojrzałam na niego dumna ze swojego genialnego pomysłu, a on popatrzył na mnie pobłażliwie.
-Niby w jaki sposób? Lu, wiem że nie jestem żadnym wielkim ekspertem od związków, ale ten twój mroczny plan jest bez sensu.
-Nie jest bez sensu, po prostu go nie rozumiesz –oburzyłam się.
-No to mnie oświeć.
-Oj Fede, Fede myślałam, że jesteś bardziej bystry…
-Nie pogrywaj sobie Ferro –pogroził mi palcem, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Pójdziemy do Vilu i Leona i powiemy im, że muszą nam pomóc przygotować randkę dla Diegito i Fran.
-Zaczynamy od Diego i Fran?
-Tak, z Leonem i Vilu pójdzie szybciej, więc najpierw zaczynamy od naszych Włochów.
     Fede uśmiechnął się łobuzersko, a chwilę później i na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie wiedziałam za bardzo z jakiego powodu się tak szczerzymy, ale nie przeszkadzało mi to, lubiłam patrzeć na szczęśliwego bruneta.
-Podoba mi się ta nasza mała konspira –szepnął wprost do mojego ucha.
     Poczułam jak przez moje ciało przechodzą znajome, przyjemne dreszcze. Co ten człowiek ze mną wyrabia…
-Mi też –odparłam cicho, a moje policzki momentalnie stały się czerwone pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
-Co tam szepczecie? –znikąd pojawiła się Viola i uwiesiła swoje chude ręce na naszych ramionach.
-Właśnie zastanawiamy się nad organizacją jakiejś randki dla Diego i Fran –Feder mrugnął do mnie konspiracyjnie i posłał szeroki uśmiech w stronę brunetki.
-Chcecie zorganizować dla nich randkę? –Vilu momentalnie się ożywiła.
-Tak, przecież widzisz jak na siebie patrzą, to pewnie kwestia czasu, kiedy będą razem, a zanim któreś z nich zrobi w końcu ten pierwszy krok to miną wieki –przewróciła oczami i czekałam, aż Vilu połknie haczyk i będzie zainteresowana wzięciem udziału w sprawie.
-To fakt trzeba im pomóc, bo zanim sami coś zrobią to skończy się obóz –pokiwała głową.
     Bingo! Vilu już jest nasza!
-Dlatego jesteś nam bardzo potrzebna.  Z tego co mówił Leon jesteś dobrym strategiem, więc pomożesz nam coś zorganizować –Fede podlizywał się i zdążył wspomnieć o Leonie. Dwie pieczenie na jednym ruszcie? Dobry jest.
-Naprawdę tak mówił? –Vilu oblała się rumieńcem.
-No pewnie! On cały czas o tobie gada!
     Violetta zrobiła się purpurowa i spuściła oczy w dół. Cholera, Violetta zawstydzona! Niesamowite, to naprawdę działa. Chyba cię nie doceniałam Fede.
-No dobra wchodzę w to, pomogę wam.
     Czyżby to za sprawą wzmianki o Leonie, Vilu?
-W czym im pomożesz?
      Verdas doczłapał się do naszej trójki, najwyraźniej zainteresowany szeptami.
-Lu i Fede chcą zorganizować randkę dla Diego i Fran, a ja zamierzam im w tym pomóc.
-Dla Diego i Fran? Oni powinni dla siebie coś takiego zorganizować. Jestem zawiedziony twoją postawą, bracie -Leon spojrzał na nas znacząco i puścił oczko do Vilu, która zaśmiała się cicho.
-Wszystko w swoim czasie, stary. Ja przynajmniej jestem już krok dalej jak ty -Fede uśmiechnął się kpiąco i poklepał bruneta po ramieniu.
-Co ty pierdolisz, stary? -Verdas zrobił duże oczy, spojrzał na Federa, na mnie i później znów na Federa, a Pasquarelli uśmiechnął się do niego bardzo z czegoś dumny.
-Niemożliwe! Zgrywasz się i tyle, a jeśli nie, to czemu nic nie powiedziałeś, idioto?!
-Teraz mówię i jak jeszcze raz nazwiesz mnie idiotą to dostaniesz w mordę.
-Nieźle, chłopie! Nie sądziłem, że tak szybko ci pójdzie, chyba cię nie doceniałem stary. Cholera, dokonałeś czegoś niemożliwego!
     Leon w ogóle nie przejął się tą wzmianką o dostaniu w mordę i dalej krzyczał coś z przejęciem i niedowierzaniem. Miałam niemiłe przeczucie, że oni rozmawiają o mnie i szczerze mówiąc nie podobało mi się to za bardzo. Może rzeczywiście za szybko poleciałam na Pasquarelliego? Przecież on jest przyzwyczajony do tego, że każdą dziewczynę dostaje podaną na tacy i nie musi się w ogóle starać. Oh, nie ze mną te numery. Już ja się z nim pobawię. Moja podświadomość przyznała mi rację ochoczo kiwając głową i z uciechą zacierając ręce. Będzie zabawa…
     Uniosłam do góry głowę, a z mojej twarzy nie schodził chytry uśmieszek. Viola od razu wyczuła, że coś jest nie tak i złapała mnie za rękę, odciągając na bok.
-Coś ty znów wymyśliła? –wbiła we mnie zaniepokojone spojrzenie.
-Nic Vilu…
     Cholera, czyżby dowiedziała się o naszym planie swatania ich?
-Nie kręć, Lu. Kiedy Leon wspomniał o waszym pocałunku widziałam jak nad czymś intensywnie myślałaś, a później na twojej twarzy pojawił się jeden z tych uśmiechów, po których boję się w nocy spokojnie spać.
     Uff, jednak się nie domyśliła. Zaraz… czy ona się mnie boi? Momentalnie parsknęłam śmiechem.
-No co? –bąknęła również ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-Z czego się tak cieszycie? –podeszła do nas Fran, która do tej pory pływała w oceanie.
-Z tego, że Vilu się mnie boi –odparłam ciągle się śmiejąc.
     Fran tylko popatrzyła na mnie dziwnie i wymieniła z Violą znaczące spojrzenia.
-Nie żeby coś, Lu, ale niektóre twoje pomysły są naprawdę przerażające. Co tym razem? –zwróciła się do Vilu.
-Nie wiem –szatynka wzruszyła ramionami –nie chce powiedzieć.
-Lu, co tym razem wymyśliłaś?
     Fran nie dawała za wygraną.
-Nic! –uniosłam ręce w obronnym geście.
-Czy twój plan dotyczy Pasquarelliego?
     Vilu spojrzała na mnie wyczekująco, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry, zdradzając moje niecne plany.
-Lu! –obie krzyknęły w tym samym momencie, ale ja nic na to nie odpowiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wody, aby uniknąć niezręcznych pytań.
-Nie pozbędziesz się nas tak łatwo –dziewczyny momentalnie zjawiły się obok mnie, zagradzając wszystkie możliwe drogi ucieczki.
-Co ty chcesz zrobić temu biednemu chłopakowi? –pierwsza zaryzykowała Vilu.
-Nic!
-No więc na czym polega ten twój plan? –tym razem próbowała Fran.
-Nie ma żadnego planu, Francesca.
-To w takim razie, do jakich doszłaś wniosków po tych wywodach Leona?
-Vilu…
-Odpowiadaj, Lu!
     Nie mam z nimi szans, zamęczą mnie. Nie dadzą mi spokoju dopóki im nie powiem.
-Że powinnam być bardziej niedostępna –bąknęłam.
-Co takiego?
     Viola zrobiła wielkie oczy, a Włoszka wybuchnęła głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
-Niedostępna? Zwariowałaś? –naskoczyła na mnie Castillo.
-Owszem, NIEDOSTĘPNA. Nie chcę być tylko jego kolejną zabawką.
-Lu, ty się z nim całowałaś idiotko! Wy już dawno ominęliście etap gry wstępnej.
-Jaki etap? –do rozmowy dołączyła Fran. –Zaraz… czy ty właśnie powiedziałaś, że oni się całowali?!
      Dziewczyna miała minę jakby właśnie oberwała czymś naprawdę ciężkim.
-Nakryłam ich –powiedziała dumna z siebie Violetta.
-I ja nic o tym nie wiedziałam?! Jak to ich nakryłaś?!
     Fran bardzo powoli przetwarzała wszystkie informacje, a na jej twarzy malowała się radość i wściekłość jednocześnie. Przerażający widok.
-Przyszłam w samą porę, pewnie gdybym weszła trochę później sama bym nic nie wiedziała.
-Przynajmniej dałabyś mi teraz spokój –warknęłam.
-Lu! –znów obie krzyknęły w tym samym momencie. Cóż za imponująca synchronizacja.
-O czym tak plotkujecie? –przy moim boku zjawił się Federico. Cholera jeszcze jego tu brakowało!
     Uśmiechnął się do nas szeroko, a dziewczyny odpowiedziały mu równie szerokim uśmiechem i to był dla mnie znak, że nie jest tu bezpiecznie. Wiedziałam, że trzeba jak najszybciej zabrać stąd Włocha, bo inaczej moje kochane przyjaciółki wyjawią mu moje niecne plany.
-Rozmawiamy o jedzeniu –wypaliłam spanikowana. –Mmm… jestem okropnie głodna i zastanawiałam się… hmm nad czym ja się zastanawiałam?...a, już wiem!... gdzie moglibyśmy wszyscy pójść coś zjeść jak już trochę popływam.
   Uff…
-Chcesz iść popływać? –oczy Włocha zaświeciły się niebezpiecznie, cholera, co on znowu wymyślił?
-Taak –odpowiedziałam ostrożnie.
-Idę z tobą –ten dziwny uśmieszek nie schodził z jego idealnej twarzy.
-Co? Nie! –zaczęłam protestować.
     Vilu i Fran pisnęły zadowolone i uśmiechały się jak idiotki.
-I tak pójdziesz ze mną, nawet jeśli miałbym cię tam zanieść –wzruszył ramionami.
-Nie ośmielisz się… prawda?
     Patrzyłam na niego z przerażeniem. Nie zrobi tego na oczach tych wszystkich ludzi, spokojnie Lu.
-Oj Ferro, Ferro –zbliżył się do mnie –przecież wiesz, że kiedy ty rzucasz mi rękawicę, ja zawsze ochoczo ją podniosę.
     Cholera, nie jest dobrze…
-To co idziesz sama czy mam cię nieść?
     Dziewczyny patrzyły to na mnie to na Federa, spijając każde słowo, które padło z naszych ust.
-Nigdzie nie idę! –tupnęłam nogą jak pięciolatka.
     Nie chce iść z nim pływać, przecież on mnie tam utopi.
-W porządku –uśmiechnął się, a jego oczy zaświeciły się niebezpiecznie.
     Podszedł do mnie, złapał mocno za uda i przerzucił sobie przez ramię. Pisnęłam głośno i zaczęłam się z nim szarpać, na próżno… Ludzie na plaży patrzyli na nas śmiejąc się i szepcząc coś do siebie. Boże co za upokorzenie.
-Puść mnie! –krzyknęłam.
-Wedle rozkazu –postawił mnie do wody.
-Jak mogłeś to zrobić?! –zaczęłam krzyczeć i chlapać wodą naokoło.
-Nie dałaś mi wyboru –powiedział spokojnie i uśmiechnął się szelmowsko.
-Jesteś niemożliwy!
-Ty też.
     Spojrzałam na niego zirytowana i szybkim krokiem wyszłam z wody.
-Lu! –krzyknął za mną, ale nie odwróciłam się.
      Po chwili Federico stanął przede mną, zagradzając mi drogę.
-Czemu jesteś zła?
-Czemu jestem zła? –zapytałam, nie dowierzając, że pyta o takie oczywiste rzeczy –Przerzuciłeś mnie przez ramię i zaniosłeś do wody! Na środku plaży! Federico, czy ja ci wyglądam na pięciolatkę?!
-Pewnie nawet jako pięciolatka wyglądałaś tak ślicznie gdy byłaś wściekła.
     Zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć do dziesięciu. Może to da mi siłę w starciu z tym czołgiem, co ma na imię Federico. 8. Zabiję go. 9. Zabiję go. 10. Naprawdę go kiedyś zabiję.
     Poczułam jak delikatnie zakłada mi pasmo włosów za ucho i przytula do siebie. Złość momentalnie przeszła. Nienawidzę tego jak na mnie działa.
-Lepiej? –szepnął do mojego ucha.
-Jeszcze raz tak zrobisz, a nie odezwę się do ciebie już nigdy więcej.
-Mam mocno przesrane?
-Bardzo mocno.
     Uśmiechnął się do mnie szeroko i złapał za rękę, prowadząc z powrotem na koc. Widziałam jak nasi wredni przyjaciele z trudem powstrzymują się od śmiechu, ale na szczęście żadne z nich nie skomentowało tego dziwnego czegoś, co przed chwilą miało miejsce. I słusznie, lepiej dla nich.
-A może wybierzemy się na skutery wodne? –zaproponowała Vilu, patrząc na mnie intensywnie.
     Ale przecież Fran panicznie boi się skuterów, a Vilu o tym dobrze wie. Już miałam zaprotestować, kiedy zrozumiałam o co jej chodzi.
-Genialny plan Violu –uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-No to idźcie, a ja zostanę. Popilnuję rzeczy –widziałam przerażenie w oczach Włoszki, plan działał.
-Diego, a może zostaniesz tu z Fran i dotrzymasz jej towarzystwa? –zaproponowałam.
     Fede i Leon zrozumieli co próbujemy zrobić i uśmiechnęli się do nas szeroko.
-Tak, to dobry plan –odezwał się Verdas. –My sobie popływamy, a wy na spokojnie pogadacie.
     Fran popatrzyła na nas i zmrużyła oczy. Domyśliła się.
-Nie ma potrzeby, żeby Diego ze mną zostawał, dam sobie radę.
-Ależ Fran, to żaden problem –chłopak uśmiechnął się do niej i opadł na koc. –Przynajmniej nie będziesz tu sama.
     Uśmiechnęliśmy się wszyscy szeroko i ruszyliśmy w kierunku wypożyczalni skuterów, zostawiając naszą uroczą parkę sam na sam. Kiedy w końcu dostaliśmy skutery, od razu zaczęłam kłócić się z Violą, która z nas powinna kierować.
-Vilu, nie oddam ci klucza, ja prowadzę i koniec.
-Chyba żartujesz, oddawaj go.
-Nie.
     Uniosłam rękę z kluczami do góry, żeby nie mogła mi ich wyrwać, niestety zrobił to za nią Pasquarelli.
-Dzięki Fede.
     Włoch uśmiechnął się do niej kpiąco.
-Żadna z was nie będzie prowadzić. Vilu idź do Leona, a ty Lu siadaj za mną.
-Co?! -obydwie krzyknęłyśmy wkurzone. 
     A ja głupia śmiałam się z synchronizacji jej i Fran.
-Vilu, idź do Leona, a ty Lud siadaj za mną, inaczej w ogóle nie pojedziecie.
     Violetta zrobiła naburmuszoną minę i usiadła za Leonem, a ja stałam dalej w miejscu. No, bo co on sobie w ogóle wyobraża?
-Lud siadaj, to twoja ostatnia szansa –nakazał ostro.
     Przewróciłam oczami i zajęłam miejsce za nim.
-Złap się mnie –posłusznie wykonałam jego rozkaz.
-Grzeczna dziewczynka –uniósł moją rękę, splótł ją ze swoją i musnął delikatnie ustami.
     Viola i Leon właśnie startowali. Usłyszałam głośny pisk dziewczyny i warkot silnika.
-Gotowa? –zapytał Fede.
-Na wszystko –odpowiedziałam, a on uśmiechnął się szeroko i nacisnął gaz.
     Zaczęłam śmiać się jak idiotka i przytuliłam się mocno do jego pleców. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony świata, a z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Zamknęłam oczy i poddałam się ogarniającemu nas szaleństwu. Niesamowite.


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
...
...
...
Mam bardzo mocno przesrane, wiem. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Nawet nie będę próbowała się usprawiedliwiać.
W ramach odkupienia win mam dla was shot'a, którego napisałam z myślą o opublikowaniu go w moje urodziny, które będą we wtorek. 
Trzymajcie kciuki żebym się wyrobiła. 
Jak wam się podoba rozdział? 
Piszcie w komentarzach.
Całuję was bardzo, bardzo mocno 
Wera ;D