:)

:)

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział VII

Na widok czerwonej na twarzy Violetty, Federico i ja odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Eee… Chciałam tylko sprawdzić czy, eee…wszystko w porządku- jąkała się zażenowana szatynka.
-Jak widać, tak –warknął Federico, przeczesując palcami włosy.                                         
     Widać było, że nie za bardzo jest zadowolony z niespodziewanej wizyty mojej przyjaciółki. Usta zacisnął w cienką linię, a z jego oczu bił niebezpieczny żar. Przeszło mi przez myśl, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, Vilu najpewniej leżałaby już martwa. Zresztą nie dziwię się. Kurcze, przerwała w takim momencie...
-Przepraszam, martwiłam się o Lud -bąknęła, stając się jeszcze bardziej purpurowa.
     I dlatego wparowałaś tu i przeszkodziłaś nam w pocałunku? Cholera, Vilu!
-Wszystko w porządku, już lepiej się czuję -odparłam cicho.
     Podniosła na mnie swoje zielone oczy, które mówiły bezgłośnie 'no co ty, kurwa, nie powiesz'.
-Pójdę się wykąpać -westchnął Federico i schował się za drzwiami łazienki.
     NIE! NIE! NIE! Federico, nie zostawiaj mnie tu samej z Violettą! Cholera, zabijcie mnie. Fede, wracaj! Brunetka doskoczyła do mnie w mgnieniu oka i zarzuciła gradem pytań.
-Całowaliście się? Lu, całowaliście się!
     Patrzyła na mnie, niedowierzając i kręcąc z dezaprobatą głową.
-Nie zdążyliśmy, bo ktoś nam przeszkodził -warknęłam w jej stronę.
     Violetta na powrót stała się cała czerwona i wbiła wzrok w swoje splecione dłonie.
-Cholera, Lu, naprawdę bardzo przepraszam. Chciałam tylko sprawdzić czy jesteś cała i zdrowa. Leon mówił, że źle się poczułaś i Feder zaprowadził cię do nich. Wtedy mnie olśniło. że przecież ja mam klucz od naszego pokoju, a pewnie chciałaś się wykąpać -przerwała, mierząc badawczym wzrokiem koszulkę, którą miałam na sobie. -Ale widzę, że już sobie poradziłaś.
     Uśmiechnęłam się i przygryzłam dolną wargę. Poradziłam sobie i to całkiem nieźle.
-Vilu, cholera, przyszłaś w takim momencie.
-Naprawdę przepraszam, Lu gdybym wiedziała, że za drzwiami ujrzę taką scenę, nawet by mi przez myśl nie przeszło, żeby wam przeszkadzać.
-Wiem -westchnęłam cicho i sięgnęłam po gumkę, leżącą na komodzie. Związałam moje włosy w koka i usiadłam na łóżku. -Dobrze, że przyszłaś. Ten pocałunek nie powinien się wydarzyć.
-Co ty znowu bredzisz, Lu? Lecisz na niego, przyznaj to w końcu.
-To nic nie zmienia.
     Zrobiłam się czerwona na twarzy.
-Jak to, kurwa, nic nie zmienia?!
-Zamknij się, Vilu. Pasquarelli pewnie podsłuchuje całą naszą rozmowę.
-Oh, przestań w końcu zgrywać taką cnotkę, Ferro. Lecisz na tego przystojniaka jak cholera!
-Co z tego, Vilu i tak z nim nie będę.
-Niby czemu? -zrobiła nadąsaną minę.
-Bo za parę dni stąd wyjeżdżamy. Ja do Argentyny, on do Włoch. Po co pchać się w związek, który za chwilę się skończy?
     Violetta westchnęła głośno.
-Żeby choć przez chwilę być szczęśliwym, Lu.
     Znieruchomiałam i spojrzałam na nią dużymi oczami. Dziewczyna usiadła przy mnie i objęła ramieniem.
-Nie wiem co takiego ma w sobie ten przystojniak, ale to jedyny chłopak, na którego w ogóle zwróciłaś uwagę. Zawsze oplata cię wianuszek facetów, ale ty masz w zwyczaju każdego spławiać. Pierwszy raz widzę, że jakiemuś w końcu udało się przedrzeć przez tą twoją skorupę i tak bardzo do ciebie zbliżyć. Jeśli to właśnie z nim masz być szczęśliwa, to nie marnuj więcej czasu i rusz dupę, Lu.
     Spojrzałam z niedowierzaniem na jej piękną twarz.
-Boję się, Vilu. A jeśli nam się nie uda? A nawet jeśli jakimś cudem się uda, Vilu ja nie chcę cierpieć. A będę cierpieć na pewno, przecież on mieszka na drugim końcu świata!
      Dziewczyna objęła mnie mocniej.
-Jeśli ta więź, która was połączy będzie prawdziwa, to prędzej czy później znów będziecie razem.
     Wtuliłam się w nią jak w poduszkę, uciekając przed dopadającą mnie rzeczywistością. Brunetka delikatnie gładziła mnie po głowie i szeptała coś o byciu silnym, ale mój mózg w ogóle nie przetwarzał jej słów.
     Po paru minutach z łazienki wyszedł Federico, zwracając na siebie uwagę zarówno moją jak i mojej przyjaciółki. Chłopak miał na sobie tylko spodnie od dresu, więc cała jego dobrze umięśniona klata była do dyspozycji naszych zachłannych oczu. Cholera, zrobił to specjalnie. Woda z  jego mokrych po kąpieli włosów, skapywała na rozgrzaną skórę, a to doprowadzało mnie do szaleństwa. Usłyszałam jak Vilu głośno wypuszcza z płuc skumulowane wewnątrz powietrze. Ona też nie mogła być obojętna na czar Pasquarelliego.
-Już wiem, co takiego ma w sobie, że zwróciłaś na niego uwagę -szepnęła prawie bezgłośnie, przygryzając dolną wargę.
     Uśmiechnęłam się do niej pobłażliwie. Tym razem to ja miałam wzrok mówiący 'no co ty, kurwa, nie powiesz'.
-Cholera, Lu takie widoki, a ty nic z tym nie robisz -westchnęła cicho. -Ja już dawno rzuciłabym się na tego adonisa.
     Spojrzałam na nią pobłażliwie.
-Przy tobie raczej tego nie zrobię, wolę mieć go całego dla siebie.
     Violetta zachłysnęła się powietrzem, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Federico spojrzał na nas jak na dwie idiotki i uniósł brew do góry.
-Chyba już pójdę -powiedziała czerwona na twarzy Vilu. -Powiem Fran, że dzisiaj nocujesz u chłopaków.
     Ukradkiem puściła do mnie oczko i wstała z łóżka.
-Powodzenia -szepnęła mi do ucha i wyszła z pokoju, pozostawiając mnie sam na sam z Włochem.
     Spojrzałam w jego stronę. Właśnie zawzięcie szukał czegoś w torbie, pochylając się nad nią. Cholera, wyglądał niezwykle pociągająco w tej pozycji. Przygryzłam dolną wargę. Chłopak momentalnie odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech.
 -Przeszkadzam w czymś, Ferro?
     W racjonalnym myśleniu, podpowiadała moja podświadomość.
-Właściwie to nie wiem. Przeszkadzasz mi czy nie? Jestem bardzo rozdarta w tej kwestii.
     Uniósł brew do góry.
-Rozdarta?
-Dokładnie –potwierdziłam.
     Federico wyjął coś z torby, schował do kieszeni dresów i podszedł do łóżka od strony na której siedziałam.
-A więc, mówisz że nie umiesz się zdecydować? Trzeba coś z tym zrobić, Ferro.
-Co zamierzasz?
-Zaraz się przekonasz.
     Pochylił się lekko nade mną, opierając ręce po dwóch stronach moich nóg. Jego boski zapach w przyjemny sposób drażnił moje nozdrza, a jego umięśniona klata była na wyciągnięcie mojej dłoni. Zdusiłam w sobie nieposkromioną chęć dotknięcia jego nagiej skóry i odchyliłam się od niego, opierając na łokciach, aby w końcu zacząć racjonalnie myśleć.
-Nie lubię niespodzianek, Pasquarelli. Wolę już teraz wiedzieć na co się przygotować.
-Jesteś strasznie ciekawska, Ferro. A podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
     Upomniał mnie.
-Podobno, ale to tylko zwykły, nic nie znaczący stereotyp, którym nie warto sobie zaprzątać głowy.
     Widziałam jak w jego oczach malutkie iskierki tańczą rozbawione. Pochylił się nade mną jeszcze bardziej, tak, że teraz nasze usta dzieliły już tylko milimetry. Ta bliskość strasznie mąciła mi w głowie. Mój oddech stał się nierówny, a krew buzowała w żyłach.
-Nadal jesteś rozdarta, w kwestii mojego przeszkadzania twojej, ciekawskiej osobie? –zapytał niewinnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
     Oh, skończmy już tą kretyńską grę i po prostu mnie pocałuj. Pasquarelli ile można czekać? Widział moją zniecierpliwioną minę i pochylił się prosto nad moim prawym uchem.
-Miałaś wziąć leki –szepnął .
     Co?
     Włożył mi do ręki małą pastylkę i wyprostował się. Leżałam na łóżku oszołomiona i patrzyłam na niego niezrozumiałym wzrokiem. Co to miało, kurwa, być? Dlaczego mnie nie pocałował? Leki miałam wziąć okej, ale jak to mogło kolidować z naszym pocałunkiem?
     W mojej głowie kłębiły się teraz setki pytać, ale na żadne z nich nie mogłam znaleźć racjonalnej odpowiedzi. Zamknęłam oczy nadal oszołomiona tym co się przed chwilą stało. A może ja mu się wcale nie podobam? Cholera, ale przecież powiedział, że mu na mnie zależy. Może zależy ale jak na przyjaciółce. Kurde, Ferro co ty sobie w ogóle wyobrażałaś?
     Wstałam pospiesznie z łóżka i chciałam pójść do łazienki. Czułam jak pod powiekami zbierają mi się łzy. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam odrzucenia. Oh, to takie frustrujące uczucie. Otworzyłam drzwi od łazienki, ale one nagle zamknęły się z głośnym hukiem, a ja zostałam do nich przygwożdżona przez Pasquarelliego. Co tu się, kurwa, dzieje?
-Nie dokończyłem czegoś –powiedział w celu wyjaśnienia i wpił się w moje wargi.
     I wtedy wszystko przestało mieć jakikolwiek sens. Nie ważne było to, że przed chwilą leżałam na łóżku oszołomiona jego odrzucenie. Nie ważne było to, że z tego wszystkiego nie rozumiałam kompletnie nic i nie ważne było to, że w każdej chwili mógł tu ktoś wejść i nas zobaczyć. Liczyło się tylko to, że jego wargi znajdowały się na moich i napierały na nie z całych sił. Liczył się tylko on i tylko ja, nikt i nic więcej.
     Poczułam jak jego palce jednym pociągnięciem zdjęły gumkę z moich włosów i te rozsypały się kaskadą na moje ramiona. Po chwili podjechałam do góry, cały czas opierając się o drzwi. Poczułam jak ciepłe ręce, lądujące na moich nagich udach, trzymały mnie mocno, żebym nie spadła.
     Wplotłam palce w jego brązowe włosy i w całości poddałam się burzy hormonów szalejących w moim ciele . Moje plecy nagle oderwały się od drzwi, a my szliśmy gdzieś przed siebie. Po chwili wylądowaliśmy chyba na łóżku, bo Feder usiadł na czymś, a ja znajdowałam się teraz na jego kolanach. Obsypywał pocałunkami całe moje ciało, a ja rozpływałam się pod dotykiem jego warg na mojej rozgrzanej skórze. Po chwili jego usta znów znalazły się na moich, ucząc się ich na pamięć. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tej chwili. Ten przystojny brunet totalnie mącił mi w głowie, nie pozostawiając z mojego zdrowego rozsądku nawet śladu.
     Po chwili, która dla mnie nastąpiła zdecydowanie za szybko, oderwaliśmy się od siebie, próbując złapać oddech. Jego czolo zetknęło się z moim i siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy, napawając się swoją obecnością i bliskością.
-Co ty ze mną robisz, Lu? –szepnął i przyłożył swoje palce do mojego policzka.
     Westchnęłam cicho, rozkoszując się jego dotykiem.
-To samo, co ty ze mną, Fede.
     Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego niebiańskie, czekoladowe tęczówki. Tak, tego pocałunku na pewno długo nie zapomnę. Starałam się unormować mój oddech, ale na próżno. To i tak bez sensu, przecież każda próba kończyłam się klęską gdy była w jego pobliżu.
     Kurwa, przed chwilą całowałam się z najprzystojniejszym kolesiem na naszej wycieczce, ubrana tylko w jego koszulkę, na jego łóżku, w jego pokoju. Jacie, Lu czy ty to kiedykolwiek przebijesz?
-Czas spać, Ferro –usłyszałam ten cudowny baryton tuż nad moim lewym uchem.
-A może ja nie chcę spać? –marudziłam jak pięciolatka.
-Za chwilę przyjdą tu Leon i Diego i zapewne wymyślą jakąś niestworzoną historię, gdy zobaczą ten bałagan, który zrobiliśmy.
      O czym on mówi? Jaki bałagan? Rozejrzałam się po pokoju. Torba z ciuchami Federa była rozwalona po całym pokoju, a pościel na jego łóżku była całkowicie skotłowana.
-Ale jak?
-Nie mam pojęcia.
    Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło.
-Chodź.


     Podał mi rękę i pomógł wstać. Na szczęście sprzątanie tego burdelu nie zajęło nam dużo czasu, więc gdy w pokoju zjawili się Leon i Diego, ja smacznie spałam, błądząc od dawna w krainach Morfeusza.

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział VI



     Zegarek wskazywał 19.50, a ja siedziałam jeszcze w łazience, kończąc prostowanie moich blond włosów i szybko przebierając się w krótką, czarną, koronkową sukienkę. Spojrzałam jeszcze raz w lustro i ujrzałam w nim śliczną blondynkę, przyglądającą mi się z ciekawością swoimi dużymi niebieskimi oczami. Wzięłam głęboki oddech. Pierwszy raz w życiu nie mogłam narzekać na swoje odbicie. Nie miałam się po prostu, do czego przyczepić. Viola zrobiła mi śliczny makijaż, Fran pomogła wyprostować włosy, a czarna sukienka opinała się w odpowiednich miejscach, maskując przy tym wszystkie niedoskonałości. Na ustach pomalowanych czerwoną szminką rozkwitał szeroki uśmiech. Podobałam się sobie.
- Lu wychodź z tej łazienki, bo i tak już jesteśmy spóźnione!- krzyczała Viola.
     Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie- 19.58. Cholera! Jak zwykle nie potrafię się wyrobić na czas.
     Jak torpeda wyleciałam z łazienki, szybko wkładając na nogi niebotycznie wysokie, czarne szpilki. Spojrzałam na dziewczyny. Obie wyglądały zjawiskowo. Fran w seksownej, mocno przylegającej do ciała, czerwonej sukience, a Vilu w srebrnej, okrywającej jej ślicznie opalone plecy. Leon i Diego padną z wrażenia.
     Szybkim krokiem opuściłyśmy pokój i skierowałyśmy się na parter do sali, z której dobiegała ogłuszająca muzyka.
     Dziewczyny szybko porwały mnie na parkiet i nim się obejrzałam, zapomniałam o bożym świecie, poddając się dobiegającej z głośników muzyce.
-Cześć ślicznotko, pamiętasz mnie?- ktoś szepnął mi do ucha i poczułam jak kładzie ręce na mojej talii.
     Zszokowana i przestraszona odwróciłam się szybko, a gdy zobaczyłam twarz osoby, która to mówiła, poczułam niewyobrażalną ulgę.
 -Cześć Zack, oczywiście, że cię pamiętam!
     Zaraz…Kurwa! Co on tu robi? Moje oczy powiększyły się znacznie, intensywnie wpatrując w chłopaka.
-Też jestem na tej wycieczce- powiedział tytułem wyjaśnienia. –Już jak śpiewaliśmy zdawało mi się, że widziałem cię wcześniej, ale pewność zyskałem dopiero jak przybiegłaś spóźniona z Pasquarellim.
      Oh, no tak. Takiej ewentualności nie wzięłam pod uwagę.
-Świetnie tańczysz- pochwalił mnie, próbując przekrzyczeć ogłuszającą muzykę.
-Bo jestem tancerką- odkrzyknęłam uśmiechając się do niego.
-Nie wiedziałem- zaśmiał się. –Jak długo?
-Odkąd nauczyłam się chodzić.
     Zaśmiałam się na wspomnienie mojej pierwszej lekcji. To były czasy… Po chwili chłopak przyciągnął mnie bliżej do siebie, a następnie zakręcił z taką siłą, że wylądowaliśmy na środku parkietu.
-Odbijany- powiedział jakiś przystojny brunet i klepnął Zacka w ramię.
     Ten mrugnął do mnie i puścił moją rękę, którą zaraz złapał brunet.
-Ethan- rzucił chłopak, uśmiechając się szeroko.
-Ludmila- odparłam szybko.
      Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, brunet przygarnął mnie do siebie i ułożył swoje ręce na mojej talii. Po chwili kątem oka zauważyłam przy nas Violę i Leona, tańczących razem do spokojnej melodii. Może w końcu coś do nich dotarło. Eh, nareszcie. Ethan uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a mnie zaparło dech w piersiach. Dopiero teraz zauważyłam jak cholernie był przystojny. Okręcił mną tak, że zamieniliśmy się miejscami i wtedy zauważyłam Federico, który tańczył właśnie z jakąś długonogą pięknością. Włoch chyba wyczuł. że mu się przyglądam, bo podniósł głowę trochę wyżej i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Zakręciło mi się w głowie i gdyby nie silne ramiona Ethana, najpewniej upadłabym na podłogę.
-Hej, co jest? Dobrze się czujesz? –szepnął zielonooki i przygarnął mnie mocniej do siebie.
-Nie za bardzo –odparłam i mocno wsparłam się na jego ramionach.
     Na szczęście teraz leciał jakiś wolny kawałek, więc nie wyglądaliśmy dziwnie przytuleni do siebie. Ponownie spojrzałam na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą widziałam Włocha. Niestety ten gdzieś zniknął, a długonoga piękność tańczyła teraz w objęciach jakiegoś blondyna.
-Jak chcesz możemy wyjść na zewnątrz –zaproponował Ethan.
-Z wielką chęcią –uśmiechnęłam się blado.
     Chłopak złapał mnie mocno za rękę i wyprowadził z tego okropnego tłumu i hałasu. Otworzył przede mną główne drzwi hotelu i wsparta o jego ramię wyszłam na podwórko.
     Było już dobrze po północy. Nawet nie zauważyłam jak szybko czas uciekł. Usiadłam na jednej z ławek i głęboko wdychałam zimne, nocne powietrze.
-Może przyniosę ci wody, co?
      Mój towarzysz spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Kiwnęłam lekko głową.
     Po chwili chłopak zniknął za szklanymi drzwiami, a ja w dalszym ciągu próbowałam walczyć z uciążliwymi zawrotami głowy. Na podwórku było sporo ludzi, którzy zgrzani od tańca przyszli się trochę ochłodzić. Jakaś dziewczyna głośno kłóciła się ze swoim chłopakiem, a inni popalali papierosy schowani za drzewem.
-Mogę się dosiąść? –usłyszałam cichy męski szept.
     Gdzieś go już wcześniej słyszałam. Zmarszczyłam brwi i podniosłam głowę do góry. Pasquarelli. O kurwa.
-Jasne –to słowo wydobyło się z mojej krtani szybciej, niż zdążyłam je powstrzymać.
     Chłopak niepewnie usiadł obok mnie. Zmierzył mój strój swoim przenikliwym spojrzeniem i zdjął marynarkę.
-Masz, włóż ją, bo zaraz zmarzniesz –powiedział stanowczo.
     Nie chciałam się kłócić, więc wzięłam od niego okrycie i zarzuciłam sobie na ramiona. Chciałam, żeby Ethan wrócił już z tą wodą, bo poczułam, że oprócz nieustannych zawrotów głowy, targają mną straszne mdłości.
     Oparłam pulsującą głowę o oparcie ławki i zamknęłam oczy, próbując uspokoić mój szalejący żołądek.
-Lu, wszystko w porządku? –Feder patrzył na mnie niespokojnie.
-Nie –odpowiedziałam zgodnie z prawdą. –Po prostu źle się czuję.
-Może zaprowadzę cię do pokoju? –gwałtownie zerwał się z ławki.
-Nie ma takiej potrzeby. Zaraz przyjdzie Ethan z wodą i poczuję się lepiej.
    Jak na zawołanie zjawił się brunet z butelką wody w ręku. Przykucnął przy mnie, nie zwracając uwagi na siedzącego obok Włocha.
-Lepiej ci? –zapytał troskliwie, gdy skończyłam pić.
-Tak, dziękuję –uśmiechnęłam się do niego. –Pójdę do Vilu po klucz od pokoju.
-Ja mam klucz przy sobie, możesz przenocować u nas, Lu –wpadł mi w słowo Fede. –Chodź, pomogę ci wstać.
     Nie czekając na moją odpowiedź, wziął mnie pod ramię i odgarnął niesforne kosmyki, które spadały mi na twarz.
     Spojrzałam, na Ethana, który z podejrzliwością przyglądał się poczynaniom Włocha.
-Dziękuję ci –powiedziałam, łapiąc go za rękę i patrząc w jego zielone oczy.
-Nie ma sprawy, Lu –przykrył moją dłoń, swoją.
-Musimy już iść –odparł Federico lodowatym tonem.
- Trzymaj się, Lud – dodał zielonooki i po chwili zniknął z mojego pola widzenia.
-Chodźmy –mruknął Włoch, prowadząc mnie z powrotem do hotelu.
     Niestety mój żołądek miał zupełnie inne plany. Gwałtownie wyrwałam się z uścisku i zrzuciłam z pleców marynarkę Federa. Jak torpeda poleciałam w najbliższe krzaki, nie mogąc już dłużej powstrzymywać targających mną torsji. Ból głowy rozsadzał mi czaszkę, a ja klęczałam skulona wymiotując. Było mi cholernie niedobrze i w myślach błagałam, żeby nikt tego nie widział. Po chwili na karku poczułam czyjeś ciepłe palce, które odgarnęły mi włosy do tyłu.
-Idź stąd Federico, nie chcę żebyś na to patrzył –powiedziałam cicho, czując jak żółć z powrotem podchodzi mi do gardła.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Lu, zapomniałaś? W zdrowiu i w chorobie. Nigdzie się nie wybieram.
     Przysiadł przy mnie i delikatnie pocierał kciukiem po moim karku, trzymając blond włosy z dala od ust.
    Gdy mdłości w końcu ustały, pomógł mi wstać i ponownie okrył mnie swoją marynarką.
-Dziękuję, Fede.
     On uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
-Nie masz, za co, Ferro. Przepraszam za tą kłótnię pod fontanną, Lu to nie powinno mieć miejsca.
-W porządku nic się nie stało- powiedziałam, kurczowo trzymając się jego silnego ramienia.
     Chciałam jak najszybciej zmienić temat. Ból rozsadzał mi głowę, a żołądek podchodził do gardła. To naprawdę nie była odpowiednia pora na poważne rozmowy.
     Ruszyliśmy z powrotem do hotelu, ale już po chwili poczułam, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Przystanęłam, patrząc z przerażeniem na schody, które mieliśmy do pokonania.
-Co jest, Lu? Znów mdłości?
     Pokręciłam przecząco głową, biorąc jeszcze jeden głęboki wdech.
-Nie dam rady teraz dalej iść, poczekajmy chwilę –odparłam zrezygnowana, spoglądając na schody.
     Włoch momentalnie ogarnął, w czym problem i zanim zdążyłam zaprotestować, wziął mnie na ręce, kurczowo przyciskając do swojej klatki piersiowej.
-Federico, nie musisz mnie nieść, wystarczy, żebyśmy chwilę poczekali –upierałam się już chyba po raz setny.
-To dla mnie żaden problem. Jesteś lekka jak piórko –zaśmiał się w ten swój uroczy sposób. –Jak dojdziemy do pokoju dam ci leki, które przed wyjazdem dała mi mama. Jest pediatrą i zawsze karze mieć je przy sobie na nagłe wypadki.
-Naprawdę nie musisz robić dla mnie tego wszystkiego…
      Uśmiechnął się pobłażliwie.
-Zależy mi na tobie, Lu. Poza tym chyba nie sądzisz, że zostawię cię samą w takim stanie. Mowy nie ma.
     Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, dlatego nie odezwałam się już ani słowem. Cholera, Vilu miała rację, zależy mu na mnie, sam to przed chwilą przyznał. Niestety najgorsze w tym wszystkim jest to, że mi też na nim zależy. Tylko czy to coś zmienia?
     Nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać, dlatego przymknęłam powieki i oparłam moją pulsującą głowę o jego klatkę piersiową. Jego zapach w przyjemny sposób drażnił moje nozdrza, a jego ramiona, musiałam to przyznać, były bardzo wygodne. Nawet nie zauważyłam, kiedy wchodziliśmy już do pokoju. Federico delikatnie położył mnie na jednym z łóżek i sięgnął po telefon leżący na komodzie.
-Zadzwonię do Leona, żeby reszta się o nas nie martwiła –wytłumaczył.
-W porządku, mmm… Federico, mogłabym się u was wykąpać?
     Niepewnie spojrzałam na bruneta i ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę. Nie wiedziałam czy wypada mi o to prosić, ale bardzo pragnęłam pozbyć się tego całego potu i obrzydliwego smaku z moich ust.
-No pewnie –uśmiechnął się. –Zaraz dam ci jakiś ręcznik, a w łazience w czarnej kosmetyczce znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz, hmm –zamyślił się na chwilę i przeczesał swoje włosy, błądząc wzrokiem po mojej koronkowej sukience –mogę ci dać jakąś moją koszulkę, żebyś mogła się przebrać.
     Nie czekając na moją odpowiedź, wyciągnął z torby czarny T-shirt i biały puchaty ręcznik.
-Dziękuję –powiedziałam, biorąc od niego rzeczy.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się i wyszedł z pokoju z telefonem w ręku.
     Ja podreptałam do łazienki. Z czarnej kosmetyczki wyciągnęłam płyn i szampon, który z pewnością należał do Federa. Tak, tego zapachu nie pomylę nigdy w życiu. Rozebrałam się z czarnej sukienki i weszłam pod strumień wody, który kojąco działał na moje nagie ciało. Już po niespełna dziesięciu minutach wykąpana i wypieszczona wychodziłam z łazienki.
-Całkiem szybko ci poszło –zaśmiał się Włoch, gdy zamykałam za sobą drzwi.
     Cholera, miałam nadzieje, że jeszcze nie wrócił i nie zobaczy mnie tylko w swojej czarnej koszulce, która szczerze mówiąc nie była zbyt długa. W duchu pogratulowałam sobie, że przynajmniej miałam na tyłku majtki. Odwróciłam się w jego stronę z zamiarem odpyskowania, ale zaniemówiłam z wrażenia, widząc jego bordową koszulę rozpiętą i ukazującą imponującą muskulaturę. Wciągnęłam głośno powietrze i przygryzłam dolną wargę. Był boski, cholera i to jak! Jego oczy świeciły się jak nigdy dotąd, a pełne usta wykrzywione były w szerokim uśmiechu. Podobało mu się to jak reaguję na jego widok. Kurwa.
-Czasem potrafię działać szybko –powiedziałam prowokacyjnie, gdy w końcu styki w moim mózgu przestawiły się z powrotem.
-Umyłaś też zęby –stwierdził, podchodząc do mnie. –Ciekawe jak tego dokonałaś, nie mając szczoteczki?
-Pożyczyłam sobie twoją –odparłam z udawaną swobodą, lecz z każdym jego kolejnym krokiem, moje ciało stawało się coraz bardziej spięte, a serce zaczynało bić w szaleńczym tempie.
     Chłopak zaczął się głośno śmiać, a ja stałam centralnie przed nim patrząc na niego jak na idiotę. O co mu, kurwa, chodzi?
-Chyba już lepiej się czujesz, co? Ten twój cięty język na to wskazuje –zaśmiał się.
-Znacznie lepiej, Fede. Naprawdę bardzo ci dziękuję za pomoc.
-Cieszę się, że tam byłem –spoważniał i założył mi kosmyk włosów za ucho.
     Po chwili jego kciuk zaczął błądzić po moim policzku,a ja stałam jak sparaliżowana rozkoszując się jego dotykiem na mojej skórze. Jego druga dłoń powoli powędrowała na moją talię i przyciągnęła mnie bliżej niego. Uniosłam głowę do góry, aby mieć lepszy widok na jego piękną twarz. Nasze oczy spoglądały na siebie niepewnie, brązowe w niebieskie, a niebieskie w brązowe. Wtedy przeniosłam wzrok na jego usta. Chciałam poczuć te pełne wargi na swoich. Jeszcze nigdy dotąd nie pragnęłam tak bardzo, żeby ktoś mnie pocałował. ‘NO DALEJ PASQUARELLI! ILE MAM CZEKAĆ?’ niecierpliwiła się moja podświadomość i kiedy zamknęłam oczy i czułam już jego ciepłe wargi na swoich, rozległo się głośne pukanie do drzwi.
     Kurwa, przeklęłam w myślach. Kto nam przerywa w takim momencie?!
     Zaraz potem do pokoju wpadłam zdyszana Vilu. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Strasznie dawno mnie tutaj nie było, ale już teraz postaram się dodawać choćby jeden rozdział na tydzień. Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze zagląda. ;)
Mamy nowy rozdzialik i przerwany pocałunek Fedemilii :D 
Cieszycie się, że wróciłam ?
Pozdrawiam was bardzo serdecznie :*
Wera ;D