:)

:)

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 4

     Mocny powiew wiatru sprawił, że złociste włosy dziewczyny splątały się okropnie i poleciały do przodu, ograniczając jej przy tym widoczność. Jeszcze nigdy nie wsiadła na motor i musiała przyznać, że to cudowne uczucie mknąć ulicami miasta z zawrotną prędkością. Adrenalina buzowała jej w żyłach, a wciąż narastająca ekscytacja sprawiły, że dwudziestotrzylatka czuła się szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Jechała dobrze znaną jej trasą, ale jeszcze nigdy nie pokonywała jej w taki sposób. Jazda jej ukochanym mercedesem, na którego odkładała wszystkie możliwe oszczędności wypadała dość blado w porównaniu z Angelą. Właśnie! Angela -ukochana Pasquarelliego. Cały czas nie mogła uwierzyć, że brunet jest tak silnie emocjonalnie związany ze swoim sprzętem. Ciekawe czy sprzęt, który nosi w spodniach też jakoś nazywa. Momentalnie zganiła się za takie myślenie. Przy tym niepoprawnym brunecie zachowywała się jak zakochana nastolatka. To był dopiero początek ich znajomości, a ona czuła, że z dnia na dzień coraz bardziej przywiązuje się do tego mężczyzny.
     Nie mogło tak być. Musiała zacząć w końcu trzeźwo podchodzić do tego całego fałszywego związku. Nie mogła się zaangażować, przecież jest profesjonalistką. Jest Ludmilą Ferro, a Ludmila Ferro zawsze stoi na wygranej pozycji, obojętnie czy chodzi o ostatnią parę cudownych szpilek czy o związek z przystojny brunetem.
-Teraz musisz mi powiedzieć jak jechać, bo dalej nie znam drogi -głos chłopaka momentalnie wyrwał ją ze stanu otępienia.
-Skręć w lewo i jedź do końca tej ulicy -krzyknęła, aby przedrzeć się przez głośne wycie motoru.
     Podjeżdżali już pod przedszkole Sammy'iego. Deszcz jakby na złość pozwolił tylko w spokoju zaparkować i rozpadał się na dobre. Blondynka z gracją zeszła z motoru i zdjęła kask, wypuszczając przy tym niesforne włosy na zewnątrz. Była piękna, tak po prostu naturalnie piękna. Od zawsze faceci tracili dla niej głowę, ale ona nigdy na swojej drodze nie znalazła tego jedynego. Nigdy nie była zakochana i sądziła, że to uczucie nie istnieje. Jej rodzice rozwiedli się, gdy miała 10 lat i obie z dwa lata starszą siostrą trafiły pod opiekę matki, gdyż ojciec był zbyt schorowany by zająć się dwiema dorastającymi córkami. Mężczyzna zmarł pół roku później, ale matka nie pozwoliła im przyjechać na jego pogrzeb. 

      Priscilla była bezwzględną ignorantką, więc dziewczyny nigdy nie zaznały ciepła domowego ogniska. Najgorzej było jednak, gdy Lara zaszła w ciążę z jej rok starszym chłopakiem. Kiedy matka dowiedziała się o wybryku córki wyrzuciła ją z mieszkania, dlatego Ludmila nie zastanawiając się długo również spakowała walizki i razem z Larą wyprowadziły się do Los Angeles. Zawsze pomagała siostrze w opiece nad Sammym, gdy ta musiała gnać z pracy do pracy. Niedługo po całym tym zajściu Priscilla również zmarła. Dziewczyny przyjechały wtedy do rodzinnego Londynu, by pożegnać matkę i porozmawiać z ojcem Sama, ale Lara nigdy nie zdobyła się na rozmowę o swojej ciąży. Postanowiły w końcu nie mówić mu o tym, z dnia na dzień zerwać wszystkie stare kontakty i zacząć tym samym nowe, lepsze życie.
       Z początku miały cholernie pod górkę, ale kiedy Ludmila skończyła liceum z bardzo wysoką średnią i wieloma sukcesami dziennikarskimi na koncie (w tym kilka razy pisali o niej w samym New York Timesie), kilka redakcji wręcz zabijało się, by zapewnić młodej dziewczynie staż. Ludmila od razu wybrała Composure i gdy pani Woldorf zaproponowała jej ciepłą posadkę nie wahała się ani chwili. Zapisała się na studia zaoczne i starała się pomagać Larze finansowo. Tak było również do dziś. Ludmila kończyła studia za rok i planowała w końcu wynająć własne mieszkanie i usamodzielnić się. Lara świetnie dawała sobie radę z synem i tylko gdy nie miała wyjścia musiała prosić siostrę o pomoc.
-Idziemy? -brunet podszedł do niej i ujął jej ciepłą dłoń w swoją.
     Blondynka skinęła szybko głową i razem weszli do przedszkola. Od progu uderzył ich zapach przedszkolnej zupy jarzynowej i głośny hałas wydobywający się z wnętrza. Dziewczyna z uśmiechem na ustach podeszła do sali numer pięć i delikatnie otworzyła drzwi. Starsza kobieta, która zajmowała się dziećmi tłumaczyła właśnie małemu chłopcu, że nie może ciągnąć swojej koleżanki za warkocze i nie zorientowała się, że ktoś przyszedł. Inne dzieciaki bawiły się klockami, dziewczynki woziły swoje lalki w plastikowych wózeczkach, a jeszcze inne kolorowały malowanki przy stolikach.
-Dzień dobry ja po Sammy'iego -blondynka obdarzyła przedszkolankę ciepłym uśmiechem.
-Och dzień dobry, już go wołam -kobieta odpowiedziała jej odwracając się plecami do dwójki wychowanków. Następnie powiedziała im coś szybko i rozejrzała się po sali.
-Sammy idziesz do domu -krzyknęłam w stronę dwóch chłopców, którzy właśnie budowali jakiś zawiły tor dla małych samochodzików. Chłopczyk spojrzał w stronę drzwi i gdy zobaczył w nich ciocię i jakiegoś faceta spojrzał błagalnie na blondynkę.
-Jeszcze pięć minut ciociu, musimy wypróbować nowe auto Jack'a.
-Naprawdę tylko pięć minut, proszę pani. Budowaliśmy ten tor strasznie długo, bo Mary przyszła i powiedziała, że tu jest droga dla jej wózka i rozwaliła wszystko. Ten jej gruby bachor zaczął płakać i ona zaczęła krzyczeć, że wystraszyliśmy jej dziecko -mały blondyn również spojrzał na nią błagalnie i razem z Sammym uklęknęli przed blondynką.
-Później jeszcze przyszła Kelsey, ciociu i ona powiedziała, że Mary i jej dziecko przez nas płaczą, że zaraz zawoła panią i to wszystko przez nas -kontynuował wypowiedź przyjaciela mały brunet.
-Dziewczyny są dziwne, to przecież nie była nasza wina -blondasek rozłożył rozżalony ręce.
-Później są jeszcze gorsze -zaśmiał się Federico, za co dostał sójkę w bok od Ludmily.
-Naprawdę? -jęknął siostrzeniec Ludmily i spojrzał na towarzysza cioci zielonymi oczami.
-Mówię ci młody nie zadawaj się z nimi, bo zawsze będziesz na przegranej pozycji -Federico szepnął konspiracyjnie i z udawanym smutkiem pokiwał głową. -Ale czasem się przydają -puścił mu oczko.
-Federico! -blondynka pokręciła niedowierzająco głową.
-A do czego, proszę pana?
-Do niczego, koniec tej bezsensownej rozmowy! -krzyknęła blondynka, ucinając tym samym tą dziwną wymianę zdań. -Macie trzy minuty chłopcy. Później idę do domu, albo z tobą Sammy albo bez ciebie.
-Ale ciociu...
-Dwie minuty i ani słowa więcej, bo zaraz nie będę taka miła!
      Dziewczyna obróciła się na pięcie i wyszła do przedszkolnej  szatni. Federico spojrzał na nią z rozbawieniem i w dwóch krokach stanął tuż obok wieszaka z rzeczami jej siostrzeńca.
-Kiedy się denerwujesz jesteś jeszcze piękniejsza -szepnął jej do ucha, na co blondynka zmroziła go spojrzeniem niebieskich oczu.
-Och ile ty masz lat Federico? -przewróciła oczami i podparła ręce na biodrach.
-Oj Lu, nie gniewaj się na mnie -podszedł bliżej i złapał ją w tali, przyciągając do siebie. -Choć jesteś cholernie pociągająca gdy tak mrużysz te swoje śliczne niebieskie oczy i zaciskasz te malinowe usta.
     Uśmiechnął się do niej łobuzersko i pochylił się jeszcze niżej.
-A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? -blondynka zdezorientowana pokręciła tylko przecząco głową. -Ja uwielbiam maliny -delikatnie musnął jej zaróżowiony policzek wręcz z chorą premedytacją zahaczając przy tym o kącik jej ust.
-Blee, ciociu nie przy ludziach! -usłyszeli za plecami dziecięcy głosik Sammy'iego i momentalnie odskoczyli od siebie.
      Znów dała się zbajerować na czułe słówka Pasquarelliego. Cholerny babiarz! Cholernie przystojny! W ogóle on cały był cholerny! Blondynka nie chciała trzeźwo myśleć, ba! ona nie potrafiła tego zrobić. Jeszcze ten jego perfidny uśmieszek, który pojawił się teraz na tej przystojnej twarzy. Oj tylko poczekaj kochaniutki. Blondynka już planowała zemstę na miarę samego Hitlera, Stalina i Mussoliniego razem wziętych. A to był tylko początek.
-Ciociu? -Sammy zapinał właśnie swój popielaty płaszcz i  zwinnie opatulił szyję lekkim szalikiem.
-Tak? -blondynka dopiero po chwili zorientowała się, że mały chciał o coś zapytać.
-Ten pan to twój chłopak?
     Federico uśmiechnął się szeroko słysząc to pytanie i spojrzał na Ludmile, która nie za bardzo wiedziała co ma w tej sytuacji powiedzieć. Pochylił się lekko nad chłopcem i poczochrał jego brązowe włosy.
-Ludmila nic ci jeszcze nie powiedziała?
     Chłopczyk pokręcił przecząco główką i wbił oskarżycielskie spojrzenie w blondynkę.
-Czemu nie powiedziałaś, że masz chłopaka ciociu?!
-Bo sama dopiero teraz się o tym dowiedziałam -odparła zdezorientowana tak bardzo jak jeszcze nigdy w życiu.
-Lepiej późno niż wcale, kochanie.
     Kpiarski uśmiech nie schodził z jego ust i w duchu przybijał sobie piątkę. Był zadowolony z tej małej intrygi. Teraz pozostaje zatrzymać ją przy sobie przez kolejne osiem dni i kontrakt ma już na biurku w swoim gabinecie.
-Porozmawiamy o tym jeszcze Pasquarelli -odparła.
     Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i łapiąc za rękę małego brunecika zaczęła wychodzić z przedszkola.
-Lu przecież wiesz, że moje argumenty przebiją wszystkie twoje o głowę. Jestem mistrzem jeśli chodzi o negocjacje i zdobywanie tego czego chcę -wymruczał wprost do jej ucha, łapiąc przy tym jej drobną dłoń.
     Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem i ze śmiechem pomachała przecząco głową.
-Nie skreślaj mnie tak od razu, ja też potrafię się targować i negocjować. To będzie dłuuuga rozmowa -zaśmiała się z lekkością i przejechała kciukiem po jego knykciach.
-Jeśli masz w lodówce dobre wino to możemy debatować nawet i do rana -puścił jej oczko i uśmiechnął się szeroko.
-W takim razie ty nie pijesz i później odwieziesz mnie do pracy na tej swojej drugiej połówce.
     Flirtowała z nim. Coraz bardziej zadziwiała samą siebie, ale tak się właśnie działo. Ona, Ludmila Ferro właśnie flirtowała z facetem o wyglądzie Adonisa. Federico jak na gentlemana przystało otworzył przed nią drzwi i uśmiechnął się zawadiacko. Deszcz znów okropnie zacinał, ale nie przejmował się tym ani trochę. Teraz ważniejsza była rozmowa z tą cudowną dziewczyną.
-Więc spodobała ci się jazda próbna?
-Skądże! -żachnęła się. -Muszę jakoś zaszpanować przed koleżankami z pracy.
     Brunet wybuchnął głośnym śmiechem i z niedowierzaniem spojrzał na blondynkę.
-Mną też możesz poszpanować jeśli chcesz, nawet zmieszczę się do środka.
     Ludmila przez chwilę udawała, że się nad czymś intensywnie zastanawia, po czym rozbawiona nachyliła się wprost nad uchem towarzysza.
-Ty mój drogi możesz robić ewentualnie za ładny dodatek -puściła mu oczko i wyprostowała się z powrotem.
       Ona też potrafiła grać w tą grę. Niech sobie Pasquarelli nie myśli, że jest taki cwany. Spojrzała na siostrzeńca, który właśnie szedł grzecznie za rękę i udawał, że wcale nie podsłuchuje ich rozmowy. Mały Sammy od zawsze był rozrabiakiem, ciągał dziewczynki za włosy, zbierał żaby z ogródka i przynosił je do domu, a z kolegami zawsze ganiali z patykami po osiedlu i udawali, że to ich miecze. Teraz był grzeczny jak nigdy i co chwilę zerkał ciekawie na wysokiego bruneta, który szedł po prawej stronie blondynki i trzymał ją za rękę.
-Ciocia a ten twój chłopak idzie z nami do domu? -zapytał, kiedy stanęli pod klatką schodową do ich mieszkania, a brunet przytrzymywał dla nich drzwi wejściowe.
-Wprosił się na kawę -blondynka potarła lekko nos i podała pęk kluczy chłopczykowi.
-Jeeeej w końcu ktoś pobawi się ze mną moimi autami! -pisnął szczęśliwy i podbiegł do drzwi z numerem trzy, aby otworzyć je i wpaść do domu jak torpeda.
-Nasze negocjacje chyba będą musiały poczekać na wieczór -mruknął rozbawiony Federico.
     Dziewczyna przewróciła oczami i wprowadziła bruneta do środka. Mieszkanie nie było duże, ale w zupełności wystarczało jej i siostrze. Miały dwa pokoje. Jeden z nich dostała Ludmila, a drugi należał do Sammy'iego i Lary. Korytarz był wąski, na prawo znajdowała się mała kuchnia, a na lewo mieścił się średniej wielkości salon. Na końcu korytarza znajdowały się pokoje dziewczyn i łazienka pomiędzy nimi.
-Rozgość się, a ja zrobię kawy -uśmiechnęła się i ręką wskazała brunetowi wejście do salonu.
     Chłopak wszedł powoli do pomieszczenia i rozejrzał się dookoła. Wnętrze nie było urządzone na bogato, ale ze smakiem i stylem. Na jednej ze ścian wisiał średnich rozmiarów czarny ekran telewizora, a pod nim w komodzie otwartej do połowy można było zobaczyć imponującą kolekcję gier na xboxa. Na środku pokoju stała mała ława wykonana z ciemnego drewna, na której leżał mały laptop, a obok niej były dwa białe fotele i sofa do kompletu. Na podłodze wyłożonej jasnymi panelami gdzieniegdzie porozrzucane były małe samochodziki i pluszaki, które powyciągane były z szafki, obok której był regał na dokumenty i białe kartony, skrywające swoją zawartość. Ściany pomalowane na beż zdobiły półki z masywnymi tomami książek w skórzanych okładkach. Na parapetach stał rząd białych i różowych storczyków, a w samym koncie oparta o ścianę stała gitara. Pomieszczenie było jasne i wyraziste. Miało swój charakter i klasę.

     Brunet nieśmiało przekroczył próg i usadowił się wygodnie na białej sofie. Jego uwagę przykuł stos papierów leżących obok laptopa porozkładanych na małej ławie. Pochylił się nad mini i podniósł delikatnie białą kartkę papieru pokrytą kobiecym pismem. 

"Wpływ polityki Europy Zachodniej na rozwój gospodarczy Ameryki Północnej i napływ sprzętów wysokiej technologii od azjatyckich tygrysów, czyli światowa polityka gospodarcza od A do Z" 

przeczytał nagłówek i przeczesał dłonią swoje włosy.

 "Współczesna polityka gospodarcza to dla zwykłego laika temat trudny i z reguły niezrozumiały. Dziwne przepisy prawne ustanawiane przez ludzi wysoko postawionych, którzy w większości nie mają bladego pojęcia o tym, czym się zajmują mają nas, przysłowiowych zjadaczy chleba, ogłupić i wprowadzić w stan zdezorientowania. Jednak to, co dzieje się na świecie powinno nas jak najbardziej interesować. W końcu to zwykli ludzie płacą olbrzymie podatki, pracują jako kierowcy czy zmagają się ze sztormami na morzu, by drogą morską przewieźć kolejne towary. Handel jest dostępny na całym świecie. Płacimy w dolarach, euro, frankach, ale tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Pieniądz to pieniądz nie ważne jak go
nazwiemy, ponieważ..."

-Słodzisz? -głos Ludmily, która właśnie stawiała przed nim tacę z kawą i cukiernicą oderwał go od lektury.
-Dwie łyżeczki -odparł speszony. -To twój artykuł? -wskazał ręką na kartkę, którą trzymał w ręku.
-Tak, ale jest jeszcze nieskończony. Miałam zamiar przerobić go znacznie i rozbudować. Chciałam na tych spostrzeżeniach oprzeć moją pracę magisterską.
-Studiujesz? -zdziwił się.
     Był pewien, że blondynka miała już skończone studia.
-Dziennikarstwo, zaocznie. Jeszcze rok i możesz mi mówić pani magister.
      Zaśmiała się melodyjnie i upiła łyk kawy. Brunet spojrzał na nią rozbawiony i potarł lekko delikatny zarost. Fascynowała go ta blondynka. Śliczna, mądra, ciekawe jakie jeszcze sekrety skrywa.
-Coraz bardziej mnie zaskakujesz.
     Zarumieniła się na jego słowa i delikatnie potarła nos. Był to jej odruch, kiedy ktoś ją zawstydzał. Nienawidziła go, ale był on bezwarunkowy.
-A ty czym się zajmujesz? -zmieniła szybko temat.
-Marketingiem. Wymyślam reklamy telewizyjne, których nienawidzi 90% społeczeństwa -zaśmiał się jakby opowiedział jakiś naprawdę dobry żart. -Ale można zarobić na tym dobre pieniądze, a z czegoś utrzymać się muszę.
-Mieszkasz sam?
      Blondynka poprawiła się wygodniej na kanapie i biorąc w ręce filiżankę, obróciła się w stronę chłopaka.
-Tak, moi rodzice mieszkają we Włoszech, a rodzeństwa nie mam -odparł.
-Więc co skłoniło cię do wyjazdu do Los Angeles?
     Musiał mieć jakiś poważny powód, żeby uciekać z domu taki kawał drogi. Tylko co nim kierowało? Miłość? Pieniądze?
-Od dziecka marzyłem żeby studiować gdzieś za granicą, ale nie mogłem się zdecydować gdzie. W końcu padło na Los Angeles. Przyleciałem, zacząłem studiować, wynająłem mieszkanie, a później dostałem pracę i tak tutaj siedzę -wzruszył ramionami. -Ty też nie jesteś stąd, prawda?
      Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i uniosła brew do góry.
-Skąd wiesz?
      Federico uśmiechnął się kpiąco w jej stronę i wygodnie oparł się o miękkie sofę.
-Hmm to pewnie przez ten twój brytyjski akcent -próbował naśladować jej sposób mówienia, na co blondynka wystawiła mu język.
-Przyjechałam tu z Larą, moją siostrą, prawie sześć lat temu, kiedy zaszła w ciążę, a matka wyrzuciła ją z domu. Chciałyśmy mieszkać jak najdalej od Londynu, a pierwszy samolot, który startował okazał się tym do Los Angeles.
     Odstawiła kawę na stolik i ponownie spojrzała na zdziwionego chłopaka.
-Zostawiłaś matkę i wyjechałaś z siostrą na drugi koniec świata? -był zszokowany.
-Nie mogłam zostawić jej samej -uśmiechnęła się smutno. -Poza tym nie chciałam zostawać sama z matką. Zresztą i tak musiałabym tu przyjechać, bo zmarła dwa lata później.
-A twój tata? -zapytał.
-Zmarł zaraz po rozwodzie rodziców. Z tej bliższej rodziny została mi tylko Lara i Sammy.
     Brunet złapał ją delikatnie za dłoń, aby dodać jej otuchy.
-Przepraszam, nie powinienem był o to pytać.
-Skąd mogłeś wiedzieć - blondynka przewróciła oczami i uścisnęła delikatnie jego dłoń.
       Niespodziewanie do pokoju wpadł Sammy niosąc ze sobą karton pełen małych samochodzików i przerywając im tą chwilę.
-Będziemy się bawić! -zarządził i rzucił karton o podłogę, a następnie usadowił się na sofie pomiędzy nimi. -Lubi pan auta? -zapytał, wpatrując się w bruneta.
-Uwielbiam mały, chodź pokażesz mi jakie masz modele -obydwaj zeszli z kanapy i siadając na podłodze zaczęli się bawić i budować skomplikowane tory dla swoich aut.
     Zabawa trwała naprawdę długo, ale w końcu Ludmila zarządziła koniec i mały brunet chciał czy nie musiał pójść się kąpać. Po 15 minutach przeszedł do nich z mokrymi włosami i w piżamce, ciągnąc za uszy swojego ulubionego królika.
-Dobranoc ciociu.
     Przytulił się mocno do blondynki i dał jej buziaka w policzek. Następnie podszedł do bruneta i również przytulił się do zadowolonego Włocha.
-Dobranoc Fede.
-Dobranoc mały -brunet pocałował chłopczyka w czoło.
      Sammy potarł śpiący oczy i łapiąc za rękę Ludmilę, poszedł z nią do swojego pokoju. Blondynka wróciła chwilę później, również ziewając. Nawet nie zauważyła, kiedy podczas rozmowy z Włochem, zasnęła wtulona w jego tors.

środa, 12 sierpnia 2015

One shot cz.2

-Co ty tu robisz Pasquarelli? -blondynka obdarzyła bruneta chłodnym spojrzeniem i skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.
      Nie mogła uwierzyć w to, że widzi go po tych dwóch latach rozłąki. Nic się nie zmienił, jego oczy cały czas przypominały kolorem płynną czekoladę, a brązowe włosy ułożone były w artystyczny nieład, który dodawał mu uroku. Tylko na ustach nie błąkał się już ten cudowny uśmiech od którego nogi same się uginały. Był zagubiony i bał się. Nie chciał, by dziewczyna znów go odrzuciła. Nie przeżyłby kolejnej rozłąki.
-Musimy porozmawiać Ludmila, nie sądzisz, że przydałyby mi się jakieś wyjaśnienia? -stanął naprzeciwko niej i spojrzał prosto w jej niebieskie oczy.
     Od zawsze hipnotyzowały go swoją barwą, ale teraz po tych dwóch latach na nowo zrobiły na nim ogromne wrażenie. Blondynka stała przed nim z zaciętą miną i wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Zapewne wybuchłaby gdyby nie obecność Val i Leona.
-Jakim prawem żądasz ode mnie wyjaśnień? Nie mamy sobie nic do powiedzenia. Ostatnim razem powiedziałeś już zbyt wiele -wysyczała przez zęby i zacisnęła dłonie w pięści.
-Chciałem to wszystko naprawić, ale ty nie raczyłaś nawet odebrać ode mnie telefonu!
-I co byś mi powiedział? Poza tym kiedy zmierzyłeś to zrobić, między wywiadami czy sesjami do okładki nowej płyty? -była wściekła tak jak jeszcze nigdy w życiu.
      Gdyby miała coś pod ręką już dawno rzuciłaby tym o ziemię lub w Pasquarelliego, gdziekolwiek byleby tylko pozbyć się tych okropnych emocji, które teraz nią targały.
-Chodź Val pójdziemy po Larę i późnej zabierzemy cię na lody, bo ta dwójka zaraz się tu pobije -Leon wziął na ręce małą dziewczynkę i skierował się w stronę drzwi.
-Verdas nie waż się zostawiać mnie z nim samej! -krzyknęła starsza Ferro i pobiegła za nim do przedpokoju.
-Lud oboje potrzebujecie tej rozmowy, przyznaj że za nim tęskniłaś -szepnął jej do ucha i przygarnął jej kruche ciało do siebie.
     Chciał w ten sposób dodać jej otuchy i pokazać swoje wsparcie, a także załagodzić jej burzliwy temperament.
-To nie ma znaczenia -mruknęła i schowała głowę w jego tors.
     Bała się tej rozmowy. Wiedziała że prędzej czy później ulegnie Pasquarelliemu, a chciała tego uniknąć za wszelką cenę. Kochała go i pragnęła dla niego jak najlepiej. Wiedziała, że chłopak ma szansę na międzynarodową karierę, a nie chciała mu stawać na drodze do szczęścia. Nie mogłaby spać spokojnie mając świadomość, że dla niej poświęca to co kocha najbardziej.
- Tylko go wysłuchaj to wszystko. Oboje za sobą tęsknicie i nie wyobrażacie sobie życia osobno. Może razem dojdziecie do jakiegoś kompromisu -potarł jej plecy ciepłą dłonią i pocałował w czoło. -Mam nadzieję, że wszystko się między wami ułoży, trzymam za was kciuki -uśmiechnął się szeroko w stronę starszej blondynki i uniósł ku górze dłonie złożone w piąstki.
-Wszystko będzie dobrze, Lu -Valeria uśmiechnęła się w stronę siostry i przytuliła ją mocno.
-Mam taką nadzieję, kochanie -szepnęła Ludmila, a na jej ustach zagościł nieśmiały uśmiech.
     Valeria posłała jej jeszcze buziaka w powietrzu i złapała za rękę Leona.
-To na jakie lody mnie dzisiaj zabierzesz? -zapytała, uśmiechając się przy tym słodziutko.
     Ten trik zawsze działał na Verdasa. Wtedy mógłby zrobić dla małej Ferro dosłownie wszystko.
-A na jakie masz ochotę, słoneczko? -schylił się i podniósł dziewczynkę z ziemi.
-Wiśniowe -pisnęła szczęśliwa i zarzuciła swoje małe rączki dookoła szyi chłopaka.
      Leon uśmiechnął się do niej z czułością i pogładził ją po blond włoskach.
-Dla mojej małej księżniczki wszystko -odwrócił się na pięcie i posyłając starszej blondynce ostatnie pokrzepiające spojrzenie, wyszedł z mieszkania.
     Momentalnie zapadła grobowa cisza, przerywana jedynie tykaniem zegara. Blondynka spojrzała w lustro, które wisiało w pomieszczeniu i momentalnie zamarła. O framugę drzwi opierał się nie kto inny jak jej były i śledził swoim wzrokiem każdy jej ruch. Odwróciła się niepewnie na pięcie i spuściła głowę w dół.
-Przepraszam -wyszeptała. -Nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać.
-Lu... -powiedział cicho i podszedł do dziewczyny.
     Nie wiedział jak zareaguje na jego dotyk, ale chciał żeby spojrzała mu w oczy. Delikatnie dotknął dłonią jej policzka, a ona zadrżała lekko i przechyliła głowę, wtulając się w nią bardziej. Chłopak niepewnie przygarnął ją do siebie i zaczął głaskać jej piękne, długie włosy. Obydwoje byli stęsknieni swojego dotyku. Blondynka oparła policzek o jego tors i objęła go w pasie, a brunet przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej, żałując każdego minimetra, który ich od siebie dzielił. Trwali w tym uścisku tak długo jak to tylko było możliwe, a żadne z nich nie odważyło się nawet ruszyć.
-Przepraszam Lu, ja naprawdę żałuję tego co wtedy powiedziałem. Nigdy tak nie myślałem, po prostu cholernie bałem się, że w końcu cię stracę. Nie umiałem pogodzić miłości do ciebie i miłości do muzyki, więc zacząłem się w tym wszystkim powoli gubić -wyszeptał jej we włosy, całując je delikatnie przy każdym słowie.
     Kochał tą blond złośnicę najbardziej na świecie i pragnął mieć ją w swoich ramionach do końca życia. Czuł się za nią odpowiedzialny i wariował kiedy nie było jej przy nim.
-Fede ja też przepraszam, że tak się zdenerwowałam i później nie dałam ci tego nawet wytłumaczyć, po prostu te słowa były dla mnie jak policzek. Zawsze robiłam wszystko, żeby dać radę utrzymać dom i Val, żeby nie zawieść ciebie i jej, a ty tak naciskałeś na te ciągłe trasy. Byłam cholernie zła na siebie, że nie mogę tam z tobą być i na ciebie, że ty nie możesz być tu ze mną. Kocham cię jak wariatka i bałam się, że poznasz kogoś lepszego ode mnie i że już tu do mnie nie wrócisz -dziewczyna jeszcze bardziej wtuliła się w klatkę piersiową bruneta, a po jej twarzy zaczęły płynąć drobne strużki łez.
-Lu, skarbie jak mogłaś tak pomyśleć? Przecież tyle razy zapewniałem cię o tym, jak bardzo cię kocham. Zawsze tak było i zawsze tak będzie, sądziłem że wiesz o tym doskonale -podniósł do góry jej zapłakaną twarz i delikatnie scałował słone kropelki z zaróżowionych policzków.
-Tak bardzo się bałam, że mnie zostawisz -z jej oczu poleciało jeszcze więcej łez. -Nie potrafiłam sobie poradzić z Val, z pracą, ze szkołą...
-Ćśśś... - przerwał jej i znów mocno do siebie przyciągnął. -Jestem tu Lud i już nigdzie nie zamierzam wyjeżdżać, bo...
-Ale jak to? Nie możesz dla mnie rezygnować z kariery! -krzyknęła przez łzy i odsunęła się od niego, patrząc mu przy tym prosto w oczy. -Nie możesz, Federico! Ja ci nie pozwalam podejmować takiej decyzji!
-Dasz mi dokończyć? -zapytał zdenerwowany i ponownie brutalnie przyciągnął ją do siebie. -Nie mogłem się tobą cieszyć przez dwa cholerne lata, więc teraz z łaski swojej nie uciekaj ode mnie.
-Ale nie możesz dla mnie rezygnować z kariery. Nie mogę prosić cię o tak wiele, bo nie zasługuje na takie poświęcenie -wyszeptała znów spuszczając wzrok na czubki swoich butów.
-Przenieśli mnie na stałe tutaj, a trasa już się zakończyła. Teraz będę pracował w wytwórni, która jest 5 minut drogi od twojego domu -spojrzał na nią z ogromnym uśmiechem na ustach.
-Jak to? -dziewczyna była tak zaskoczona jak jeszcze nigdy w życiu.
     Federico uśmiechnął się do niej pobłażliwie i pochylił głowę tak, że ich czoła stykały się ze sobą.
-Podpisałem nowy kontrakt, będę wypuszczał nowe płyty, ale nie mam na razie w planach żadnych tras koncertowych -szepnął i delikatnie musnął ustami jej policzek.
     Blondynka uniosła oczy do góry i delikatnie dotknęła dłonią rozgrzany policzek bruneta. Drugą dłoń położyła na jego torsie i powoli przejechała palcami w górę, badając jego umięśnione ramiona. Była szczęśliwsza niż kiedykolwiek i chciała pokazać to brunetowi. Wiedziała, że słowami nie opisze tego jak bardzo się cieszy, że chłopak zostaje z nią tutaj.
     Federico poczuł jak niepewny dotyk blondynki doprowadza jego zmysły do szaleństwa i wzbudza w nim narastające z każdą sekundą pożądanie. Brutalnie przycisnął ją do najbliższej ściany i wbił się tęsknie w jej malinowe usta. Dziewczyna na początku była zaskoczona jego nagłym wybuchem, ale to chwili niepewnie odwzajemniła pocałunek. To doprowadziło go do jeszcze większej pasji. Jednym zdecydowanym ruchem wziął ją na ręce i nie przerywając pocałunku, skierował się do salonu. Opadł na wygodną sofę, a blondynka usadowiła się wygodnie na jego kolanach. Wplotła palce w jego gęste włosy, a on podwinął lekko jej koszulkę i schował palce pod materiał jej cieniutkiego T-shirtu. Dziewczyna jęknęła cicho, gdy poczuła jego ciepłe palce na swojej skórze, a brunet wykorzystał ten moment i wkradł się językiem do jej ust. Już dawno nie pamiętał, żeby było mu tak dobrze. Tylko blondynka potrafiła doprowadzić go do takiego stanu. Byli jak ogień i woda, ale pasowali do siebie idealnie. Jakby każdy brakujący w nich element znajdował się w drugiej osobie. Byli jak puzzle, osobno stanowili tylko część całości, coś niezrozumiałego dla otoczenia, a razem byli najpiękniejszym obrazem.
-Kocham cię, Lu -szepnął wprost w jej rozgrzane do czerwoności usta.
-A ja ciebie -odpowiedziała tym samym, znów łącząc ich wargi w jedność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie moi państwo, jak wam mijają te cudowne ciepłe dni?
Uwielbiam gdy jest tak gorąco, bo wtedy mogę całymi dniami wylegiwać się nad naszym cudownym, polskim Bałtykiem.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak świetnie było wracać do domu po miesiącu nieobecności.
Jeśli mam być szczera to dopadł mnie okropny brak weny i nie wiem co się dzieje. Nawet zastanawiałam się przez chwilę nad usunięciem bloga, ale spokojnie nie zrobię tego. Dokończę historię, którą zaczęłam i wtedy się wycofam. Aktualnie okropnie cierpię na brak czasu. Muszę przyznać, że te wakacje są naprawdę intensywne, ale podoba mi się to! Razem lećmy na tej pozytywnej energii i do następnego :* (swoją drogą nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, miejmy nadzieję, że zbiorę swoje cztery litery i wyskrobie w końcu coś ciekawego)
Nareczki kluseczki ;*