dedykacja dla Fedemila Forever <3 dzisiaj trochę zmieniłam i odeszłam od sceny w filmie, ale i tak mam nadzieję, że będzie Ci się podobać :*
Był ciepły, letni wieczór. Powolnym krokiem spacerowali po uliczkach Los Angeles i rozmawiali na każdy możliwy temat. Mieli iść coś zjeść, ale wcześniej wybrali się na spacer. Federico zachowywał się jak na gentelmena przystało. Był miły i kulturalny, pragnął za wszelką cenę zrobić dobre wrażenie na tej drobnej blondynce spacerującej po jego prawej stronie.
Co chwilę zerkał na nią ukradkiem i przyglądał się jej z zafascynowaniem. Piękne, pełne usta delikatnie pomalowane czerwoną szminką, zaróżowione policzki, w których przy każdym delikatnym uśmiechu pokazywały się urocze dołeczki, zgrabny, malutki nosek i najpiękniejsze na świecie, głębokie, niebieskie oczy. Swoim kolorem przypominały falę morską i ślicznie błyszczały, gdy odbijało się w nich światło ulicznych latarni. Jej blond włosy sięgające do ramion okalały drobną twarzyczkę, a on nie mógł pozbyć się tego cichego głosiku w jego głowie, mówiącego, że robi źle wykorzystując tą piękną dziewczynę. Czuł, że blondynka znienawidzi go, gdy dowie się, że była tylko częścią cholernego zakładu. Nie czuł się dobrze, myśląc o tym, że będzie musiał zwodzić ją przez najbliższe 10 dni. Może powinien się wycofać? A może to dlatego Naty i Cam wybrały właśnie ją, może wiedziały, że będą dręczyły go wyrzuty sumienia.
-Federico, słuchasz mnie? -jego rozważania przerwał ciepły głos blondynki. Dziewczyna spojrzała na niego swoim przenikliwym wzrokiem. Widziała, że brunet odpłyną gdzieś na moment i ciekawość zżerała ją o czym tak rozmyśla.
-Tak, tak, Ludmila oczywiście, że cię słucham -skłamał, na co blondynka uśmiechnęła się pod nosem i z błyskiem w oku, zatrzymała się raptownie.
-Więc zgadzasz się, żebyśmy poprosili tamtego klowna aby pomalował nam twarze, a później pójdziemy obrabować bank? -Federico spojrzał zdziwiony na jej poważną minę, ale nie dał się podejść.
-Nie ma szans. Parę dni temu zamontowali tam Sztokholm z serii 360. W życiu nie złamiemy takiego zabezpieczenia -odparł z udawaną powagą, po czym parsknął głośnym śmiechem.
-Dobrze wiedzieć -blondynka również się śmiała, patrząc na swojego towarzysza. -Idziemy na te makarony? -zagadnęła przyjaźnie.
-Czytasz mi w myślach -brunet uśmiechnął się do niej ciepło.
Podobała mu się. Bardzo. Widział ją już w swojej sypialni, ale myśl że nie powinien się spieszyć, bo wszystko spieprzy dostatecznie blokowała jego plany. Gdyby nie zakład już dawno postępowałby według swojego stałego schematu. Zauroczyć, zaliczyć, zostawić, zawsze działało.
Usiedli przy drewnianym stole, stojącym na dworze, a stanowczo zbyt miły kelner obsługiwał właśnie blondynkę. Jego słabe żarty i źle ułożone włosy strasznie irytowały bruneta. Mordował go wzrokiem co bardzo schlebiało dziewczynie. Uśmiechała się szeroko za każdym razem, gdy wnerwiony brunet swoimi ciętymi ripostami zamykał usta nachalnego kelnera.
-Co za idiota! -przewrócił oczami Federico, gdy ten już opuścił ich stolik.
-Był całkiem miły -zaśmiała się Ludmila i puściła oczko do bruneta siedzącego na przeciwko niej.
-Grabisz sobie kochanie -pogroził jej palcem i zaśmiał się wyraźnie rozbawiony. Dziewczyna potarła lekko ramiona, na co on zareagował momentalnie. Ściągnął swoją marynarkę i zarzucił blondynce na plecy, pochylając się lekko nad stołem. Wyciągnął jej włosy spod nakrycia i spojrzał w te piękne niebieskie oczy. Popełnił błąd. Znajdował się zdecydowanie za blisko jej ust, które kusiły go strasznie, ale skupił w sobie całą siłę woli i z powrotem opadł na krzesło. Dziewczyna siedziała zdezorientowana po drugiej stronie stołu i patrzyła na niego dużymi oczami. Cały czas czuła przed sobą ten cudowny zapach bruneta, a wyobraźnia podsuwała jej okropne obrazy chłopaka w znacznie innej pozycji niż ta nad stołem. Już niemal czuła te silne dłonie na swoim ciele, a jej skóra paliła niemiłosiernie. Kręciła się strasznie na krześle, a policzki oblały się szkarłatem.
-O czym myślisz? -zapytał Federico, widząc rumieńce na twarzy blondynki.
Jej policzki przybrały jeszcze intensywniejszy kolor, a dziewczyna zaczęła się gorączkowo zastanawiać nad odpowiedzią. Nie mogła przecież powiedzieć mu, że właśnie wyobrażała sobie jak zdejmuje z niego tą białą koszulę, którą ma na sobie.
-Myślisz, że to prawda, że na wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone? -chłopak spojrzał na nią zdziwiony i speszony. Cholera, domyśliła się? Ale jak?! Skąd?!
-Dlaczego pytasz? -był ostrożny i maksymalnie skupiony. Obydwoje stąpali teraz po kruchym lodzie.
-Tak tylko się zastanawiam -spojrzała na niego niepewnie znad talerza ze spaghetti. Była cholernie ciekawa jego odpowiedzi. Ona mogła być przepustką do dalszej realizacji planu.
-Myślę, że tak -opowiedział pewnie i spojrzał na blondynkę, która uśmiechnęła się do siebie. Nie pytał o nic. Ona też nie zadawała już zbędnych pytań.
W milczeniu jedli, dopóki dziewczyna nie zrzuciła przez przypadek widelca pod stół. Obydwoje rzucili się w celu podniesienia go i złapali w tym samym momencie. Dziewczyna niepewnie podniosła wzrok i to był błąd. Znajdowali się zdecydowanie zbyt blisko siebie. Bardzo mała ilość przestrzeni pod stołem sprawiła, że ich usta niemal stykały się ze sobą, a w spojrzeniu kryła się cała pasja, namiętność i wzajemne pragnienie.
Wystarczyło jedno spojrzenie i obydwoje kierowani impulsem zmniejszyli dzielącą ich odległość do zera. Obydwoje nie myśleli o tym co robią i dlaczego tak jest. Nic wokół nich się nie liczyło. Wszystko przestało istnieć. Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i zachłanne, ale otrzeźwiło ich głuche uderzenie. Blondynka dopiero po chwili zorientowała się, że to Federico przez przypadek uderzył łokciem o kant stołu. Chłopak przeklął pod nosem, a dziewczyna wstała i patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
To co się stało nie powinno mieć miejsca. Jeszcze nie teraz. Była wściekła na niego, że ją sprowokował i jeszcze bardziej na siebie, że tego nie przerwała. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Chłopak wzbudzał w niej emocje, o których nigdy nawet nie śniła. Co się stało z jej profesjonalizmem i obojętnością? Brunet również był zdezorientowany. Czuł w ręce ostry ból, a w głowie okropnie mu szumiało. Nie miał pojęcia co się dzieje i jak do cholery do tego doszło. Patrzył na speszoną blondynkę i czuł się równie zagubiony jak ona.
-Ludmila, ja... -chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna uciszyła go szybkim ruchem głowy.
-Udawajmy, że to się nie wydarzyło -powiedziała i opadła na swoje krzesło. Brunet wpatrywał się w nią dużymi oczami i pierwszy raz w życiu nie wiedział co na zrobić. Usiadł na przeciwko niej i zdziwiony patrzył jak Ludmila wyciąga z torebki paczkę chusteczek.
-Krew ci leci -wskazała ręką na jego łokieć. Na rękawie białej koszuli powstawała właśnie plama czerwonej cieczy, płynąca ze zdartego łokcia. Złapał szybko chusteczki i rozpinając rękaw na nadgarstku, zaczął tamować krwotok.
-Dzięki -mruknął i gdy krwawienie ustało w ciszy powrócili do jedzenia zamówionych potraw.
Również w głuchej ciszy wracali pod dom Ludmily. Żadne z nich nie wiedziało co ma powiedzieć lub zrobić. Obydwoje co chwile zerkali na siebie niepewnie, szukając odpowiedzi na twarzy towarzysza.
-To tu -pierwsza odezwała się dziewczyna wskazując na klatkę schodową pod którą stali.
-Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną wyjść -brunet uśmiechnął się niepewnie, zajmując miejsce centralnie przed nią.
-To ja dziękuję za pyszne spaghetti -blondynka odwzajemniła uśmiech, a na jej policzkach momentalnie ukazały się piękne dołeczki. -Więc, do zobaczenia -spojrzała na niego niepewnie i delikatnie musnęła ustami jego policzek. Serce waliło jej jak oszalałe, a policzki stawały się coraz bardziej czerwone.
-Trzymam cię za słowo -brunet spojrzał jej głęboko w oczy, a na jego ustach rozkwitł jeden z tych uśmiechów, któremu żadna dziewczyna nie mogła się oprzeć. Blondynka spojrzała na niego zdziwiona. -Powiedziałaś "do zobaczenia" -odezwał się widząc jej zaskoczenie. -Powiedz tylko kiedy i gdzie -zaśmiał się melodyjnie i zbliżył do ucha dziewczyny -Dobranoc Ludmilo -tym razem on musnął ustami jej policzek, odwrócił się na pięcie i odszedł kawałek.
Kiedy znalazł się na chodniku parę metrów dalej odwrócił się w kierunku zdezorientowanej dziewczyny. Blondynka nadal stała na schodach prowadzących do jej mieszkania. Nie rozumiała kompletnie nic z tej dziwnej wypowiedzi bruneta.
-W kieszeni marynarki znajdziesz moją wizytówkę -krzyknął w celu wyjaśnienia i zniknął za zakrętem.
Ludmila dopiero teraz zdała sobie sprawę, że cały czas ma na ramionach marynarkę bruneta. Uśmiechnęła się szeroko i włożyła rękę do kieszeni. Tak jak mówił była w niej mała wizytówka, a na niej widniało dziewięć okrągłych cyferek, które miała wystukać w klawiaturze swojego telefonu. Opatuliła się ciaśniej skrawkiem materiału i pociągnęła nosem czując ten cudowny zapach jego perfum. Otworzyła drzwi i nie odwracając się za siebie weszła do mieszkania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TAM TAM TAM TAM
Mamy rozdział, bo weekend i WAKACJE !!!
Mam nadzieję, że warto było tyle czekać. Muszę przyznać, że nawet podoba mi się to co wyszło. Ale ćśśś nie mówcie nikomu, bo się wyda XDD
Czekam na wasze opinie kluseczki :*
Kocham was