:)

:)

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział IX

     Kiedy byliśmy już na plaży, a Diego, Leon , Vilu i Fran poszli do wody, zaczęliśmy spiskować z Fede.
-No, więc mój plan jest bardzo prosty. Powiemy Vilu i Leonowi, że muszą nam pomóc z Fran i Diego, a Fran i Diego, że bardzo ich potrzebujemy przy swataniu Leona i Vilu, w ten sposób każda z par pomoże nam w organizacji randki dla drugiej pary i w międzyczasie bardzo się do siebie zbliżą.
-Co? – Fede spojrzał na mnie dużymi, nic nie rozumiejącymi oczami.
-Oh, to proste, wysil swój umysł geniuszu. Przekonamy jedną parę, że muszą nam pomóc zeswatać drugą i odwrotnie, poprzez ich wysiłek i zaangażowanie podczas organizacji planu będą spędzać ze sobą mnóstwo czasu i w ten sposób zbliżą się do siebie.
     Spojrzałam na niego dumna ze swojego genialnego pomysłu, a on popatrzył na mnie pobłażliwie.
-Niby w jaki sposób? Lu, wiem że nie jestem żadnym wielkim ekspertem od związków, ale ten twój mroczny plan jest bez sensu.
-Nie jest bez sensu, po prostu go nie rozumiesz –oburzyłam się.
-No to mnie oświeć.
-Oj Fede, Fede myślałam, że jesteś bardziej bystry…
-Nie pogrywaj sobie Ferro –pogroził mi palcem, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Pójdziemy do Vilu i Leona i powiemy im, że muszą nam pomóc przygotować randkę dla Diegito i Fran.
-Zaczynamy od Diego i Fran?
-Tak, z Leonem i Vilu pójdzie szybciej, więc najpierw zaczynamy od naszych Włochów.
     Fede uśmiechnął się łobuzersko, a chwilę później i na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie wiedziałam za bardzo z jakiego powodu się tak szczerzymy, ale nie przeszkadzało mi to, lubiłam patrzeć na szczęśliwego bruneta.
-Podoba mi się ta nasza mała konspira –szepnął wprost do mojego ucha.
     Poczułam jak przez moje ciało przechodzą znajome, przyjemne dreszcze. Co ten człowiek ze mną wyrabia…
-Mi też –odparłam cicho, a moje policzki momentalnie stały się czerwone pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
-Co tam szepczecie? –znikąd pojawiła się Viola i uwiesiła swoje chude ręce na naszych ramionach.
-Właśnie zastanawiamy się nad organizacją jakiejś randki dla Diego i Fran –Feder mrugnął do mnie konspiracyjnie i posłał szeroki uśmiech w stronę brunetki.
-Chcecie zorganizować dla nich randkę? –Vilu momentalnie się ożywiła.
-Tak, przecież widzisz jak na siebie patrzą, to pewnie kwestia czasu, kiedy będą razem, a zanim któreś z nich zrobi w końcu ten pierwszy krok to miną wieki –przewróciła oczami i czekałam, aż Vilu połknie haczyk i będzie zainteresowana wzięciem udziału w sprawie.
-To fakt trzeba im pomóc, bo zanim sami coś zrobią to skończy się obóz –pokiwała głową.
     Bingo! Vilu już jest nasza!
-Dlatego jesteś nam bardzo potrzebna.  Z tego co mówił Leon jesteś dobrym strategiem, więc pomożesz nam coś zorganizować –Fede podlizywał się i zdążył wspomnieć o Leonie. Dwie pieczenie na jednym ruszcie? Dobry jest.
-Naprawdę tak mówił? –Vilu oblała się rumieńcem.
-No pewnie! On cały czas o tobie gada!
     Violetta zrobiła się purpurowa i spuściła oczy w dół. Cholera, Violetta zawstydzona! Niesamowite, to naprawdę działa. Chyba cię nie doceniałam Fede.
-No dobra wchodzę w to, pomogę wam.
     Czyżby to za sprawą wzmianki o Leonie, Vilu?
-W czym im pomożesz?
      Verdas doczłapał się do naszej trójki, najwyraźniej zainteresowany szeptami.
-Lu i Fede chcą zorganizować randkę dla Diego i Fran, a ja zamierzam im w tym pomóc.
-Dla Diego i Fran? Oni powinni dla siebie coś takiego zorganizować. Jestem zawiedziony twoją postawą, bracie -Leon spojrzał na nas znacząco i puścił oczko do Vilu, która zaśmiała się cicho.
-Wszystko w swoim czasie, stary. Ja przynajmniej jestem już krok dalej jak ty -Fede uśmiechnął się kpiąco i poklepał bruneta po ramieniu.
-Co ty pierdolisz, stary? -Verdas zrobił duże oczy, spojrzał na Federa, na mnie i później znów na Federa, a Pasquarelli uśmiechnął się do niego bardzo z czegoś dumny.
-Niemożliwe! Zgrywasz się i tyle, a jeśli nie, to czemu nic nie powiedziałeś, idioto?!
-Teraz mówię i jak jeszcze raz nazwiesz mnie idiotą to dostaniesz w mordę.
-Nieźle, chłopie! Nie sądziłem, że tak szybko ci pójdzie, chyba cię nie doceniałem stary. Cholera, dokonałeś czegoś niemożliwego!
     Leon w ogóle nie przejął się tą wzmianką o dostaniu w mordę i dalej krzyczał coś z przejęciem i niedowierzaniem. Miałam niemiłe przeczucie, że oni rozmawiają o mnie i szczerze mówiąc nie podobało mi się to za bardzo. Może rzeczywiście za szybko poleciałam na Pasquarelliego? Przecież on jest przyzwyczajony do tego, że każdą dziewczynę dostaje podaną na tacy i nie musi się w ogóle starać. Oh, nie ze mną te numery. Już ja się z nim pobawię. Moja podświadomość przyznała mi rację ochoczo kiwając głową i z uciechą zacierając ręce. Będzie zabawa…
     Uniosłam do góry głowę, a z mojej twarzy nie schodził chytry uśmieszek. Viola od razu wyczuła, że coś jest nie tak i złapała mnie za rękę, odciągając na bok.
-Coś ty znów wymyśliła? –wbiła we mnie zaniepokojone spojrzenie.
-Nic Vilu…
     Cholera, czyżby dowiedziała się o naszym planie swatania ich?
-Nie kręć, Lu. Kiedy Leon wspomniał o waszym pocałunku widziałam jak nad czymś intensywnie myślałaś, a później na twojej twarzy pojawił się jeden z tych uśmiechów, po których boję się w nocy spokojnie spać.
     Uff, jednak się nie domyśliła. Zaraz… czy ona się mnie boi? Momentalnie parsknęłam śmiechem.
-No co? –bąknęła również ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-Z czego się tak cieszycie? –podeszła do nas Fran, która do tej pory pływała w oceanie.
-Z tego, że Vilu się mnie boi –odparłam ciągle się śmiejąc.
     Fran tylko popatrzyła na mnie dziwnie i wymieniła z Violą znaczące spojrzenia.
-Nie żeby coś, Lu, ale niektóre twoje pomysły są naprawdę przerażające. Co tym razem? –zwróciła się do Vilu.
-Nie wiem –szatynka wzruszyła ramionami –nie chce powiedzieć.
-Lu, co tym razem wymyśliłaś?
     Fran nie dawała za wygraną.
-Nic! –uniosłam ręce w obronnym geście.
-Czy twój plan dotyczy Pasquarelliego?
     Vilu spojrzała na mnie wyczekująco, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry, zdradzając moje niecne plany.
-Lu! –obie krzyknęły w tym samym momencie, ale ja nic na to nie odpowiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wody, aby uniknąć niezręcznych pytań.
-Nie pozbędziesz się nas tak łatwo –dziewczyny momentalnie zjawiły się obok mnie, zagradzając wszystkie możliwe drogi ucieczki.
-Co ty chcesz zrobić temu biednemu chłopakowi? –pierwsza zaryzykowała Vilu.
-Nic!
-No więc na czym polega ten twój plan? –tym razem próbowała Fran.
-Nie ma żadnego planu, Francesca.
-To w takim razie, do jakich doszłaś wniosków po tych wywodach Leona?
-Vilu…
-Odpowiadaj, Lu!
     Nie mam z nimi szans, zamęczą mnie. Nie dadzą mi spokoju dopóki im nie powiem.
-Że powinnam być bardziej niedostępna –bąknęłam.
-Co takiego?
     Viola zrobiła wielkie oczy, a Włoszka wybuchnęła głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
-Niedostępna? Zwariowałaś? –naskoczyła na mnie Castillo.
-Owszem, NIEDOSTĘPNA. Nie chcę być tylko jego kolejną zabawką.
-Lu, ty się z nim całowałaś idiotko! Wy już dawno ominęliście etap gry wstępnej.
-Jaki etap? –do rozmowy dołączyła Fran. –Zaraz… czy ty właśnie powiedziałaś, że oni się całowali?!
      Dziewczyna miała minę jakby właśnie oberwała czymś naprawdę ciężkim.
-Nakryłam ich –powiedziała dumna z siebie Violetta.
-I ja nic o tym nie wiedziałam?! Jak to ich nakryłaś?!
     Fran bardzo powoli przetwarzała wszystkie informacje, a na jej twarzy malowała się radość i wściekłość jednocześnie. Przerażający widok.
-Przyszłam w samą porę, pewnie gdybym weszła trochę później sama bym nic nie wiedziała.
-Przynajmniej dałabyś mi teraz spokój –warknęłam.
-Lu! –znów obie krzyknęły w tym samym momencie. Cóż za imponująca synchronizacja.
-O czym tak plotkujecie? –przy moim boku zjawił się Federico. Cholera jeszcze jego tu brakowało!
     Uśmiechnął się do nas szeroko, a dziewczyny odpowiedziały mu równie szerokim uśmiechem i to był dla mnie znak, że nie jest tu bezpiecznie. Wiedziałam, że trzeba jak najszybciej zabrać stąd Włocha, bo inaczej moje kochane przyjaciółki wyjawią mu moje niecne plany.
-Rozmawiamy o jedzeniu –wypaliłam spanikowana. –Mmm… jestem okropnie głodna i zastanawiałam się… hmm nad czym ja się zastanawiałam?...a, już wiem!... gdzie moglibyśmy wszyscy pójść coś zjeść jak już trochę popływam.
   Uff…
-Chcesz iść popływać? –oczy Włocha zaświeciły się niebezpiecznie, cholera, co on znowu wymyślił?
-Taak –odpowiedziałam ostrożnie.
-Idę z tobą –ten dziwny uśmieszek nie schodził z jego idealnej twarzy.
-Co? Nie! –zaczęłam protestować.
     Vilu i Fran pisnęły zadowolone i uśmiechały się jak idiotki.
-I tak pójdziesz ze mną, nawet jeśli miałbym cię tam zanieść –wzruszył ramionami.
-Nie ośmielisz się… prawda?
     Patrzyłam na niego z przerażeniem. Nie zrobi tego na oczach tych wszystkich ludzi, spokojnie Lu.
-Oj Ferro, Ferro –zbliżył się do mnie –przecież wiesz, że kiedy ty rzucasz mi rękawicę, ja zawsze ochoczo ją podniosę.
     Cholera, nie jest dobrze…
-To co idziesz sama czy mam cię nieść?
     Dziewczyny patrzyły to na mnie to na Federa, spijając każde słowo, które padło z naszych ust.
-Nigdzie nie idę! –tupnęłam nogą jak pięciolatka.
     Nie chce iść z nim pływać, przecież on mnie tam utopi.
-W porządku –uśmiechnął się, a jego oczy zaświeciły się niebezpiecznie.
     Podszedł do mnie, złapał mocno za uda i przerzucił sobie przez ramię. Pisnęłam głośno i zaczęłam się z nim szarpać, na próżno… Ludzie na plaży patrzyli na nas śmiejąc się i szepcząc coś do siebie. Boże co za upokorzenie.
-Puść mnie! –krzyknęłam.
-Wedle rozkazu –postawił mnie do wody.
-Jak mogłeś to zrobić?! –zaczęłam krzyczeć i chlapać wodą naokoło.
-Nie dałaś mi wyboru –powiedział spokojnie i uśmiechnął się szelmowsko.
-Jesteś niemożliwy!
-Ty też.
     Spojrzałam na niego zirytowana i szybkim krokiem wyszłam z wody.
-Lu! –krzyknął za mną, ale nie odwróciłam się.
      Po chwili Federico stanął przede mną, zagradzając mi drogę.
-Czemu jesteś zła?
-Czemu jestem zła? –zapytałam, nie dowierzając, że pyta o takie oczywiste rzeczy –Przerzuciłeś mnie przez ramię i zaniosłeś do wody! Na środku plaży! Federico, czy ja ci wyglądam na pięciolatkę?!
-Pewnie nawet jako pięciolatka wyglądałaś tak ślicznie gdy byłaś wściekła.
     Zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć do dziesięciu. Może to da mi siłę w starciu z tym czołgiem, co ma na imię Federico. 8. Zabiję go. 9. Zabiję go. 10. Naprawdę go kiedyś zabiję.
     Poczułam jak delikatnie zakłada mi pasmo włosów za ucho i przytula do siebie. Złość momentalnie przeszła. Nienawidzę tego jak na mnie działa.
-Lepiej? –szepnął do mojego ucha.
-Jeszcze raz tak zrobisz, a nie odezwę się do ciebie już nigdy więcej.
-Mam mocno przesrane?
-Bardzo mocno.
     Uśmiechnął się do mnie szeroko i złapał za rękę, prowadząc z powrotem na koc. Widziałam jak nasi wredni przyjaciele z trudem powstrzymują się od śmiechu, ale na szczęście żadne z nich nie skomentowało tego dziwnego czegoś, co przed chwilą miało miejsce. I słusznie, lepiej dla nich.
-A może wybierzemy się na skutery wodne? –zaproponowała Vilu, patrząc na mnie intensywnie.
     Ale przecież Fran panicznie boi się skuterów, a Vilu o tym dobrze wie. Już miałam zaprotestować, kiedy zrozumiałam o co jej chodzi.
-Genialny plan Violu –uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-No to idźcie, a ja zostanę. Popilnuję rzeczy –widziałam przerażenie w oczach Włoszki, plan działał.
-Diego, a może zostaniesz tu z Fran i dotrzymasz jej towarzystwa? –zaproponowałam.
     Fede i Leon zrozumieli co próbujemy zrobić i uśmiechnęli się do nas szeroko.
-Tak, to dobry plan –odezwał się Verdas. –My sobie popływamy, a wy na spokojnie pogadacie.
     Fran popatrzyła na nas i zmrużyła oczy. Domyśliła się.
-Nie ma potrzeby, żeby Diego ze mną zostawał, dam sobie radę.
-Ależ Fran, to żaden problem –chłopak uśmiechnął się do niej i opadł na koc. –Przynajmniej nie będziesz tu sama.
     Uśmiechnęliśmy się wszyscy szeroko i ruszyliśmy w kierunku wypożyczalni skuterów, zostawiając naszą uroczą parkę sam na sam. Kiedy w końcu dostaliśmy skutery, od razu zaczęłam kłócić się z Violą, która z nas powinna kierować.
-Vilu, nie oddam ci klucza, ja prowadzę i koniec.
-Chyba żartujesz, oddawaj go.
-Nie.
     Uniosłam rękę z kluczami do góry, żeby nie mogła mi ich wyrwać, niestety zrobił to za nią Pasquarelli.
-Dzięki Fede.
     Włoch uśmiechnął się do niej kpiąco.
-Żadna z was nie będzie prowadzić. Vilu idź do Leona, a ty Lu siadaj za mną.
-Co?! -obydwie krzyknęłyśmy wkurzone. 
     A ja głupia śmiałam się z synchronizacji jej i Fran.
-Vilu, idź do Leona, a ty Lud siadaj za mną, inaczej w ogóle nie pojedziecie.
     Violetta zrobiła naburmuszoną minę i usiadła za Leonem, a ja stałam dalej w miejscu. No, bo co on sobie w ogóle wyobraża?
-Lud siadaj, to twoja ostatnia szansa –nakazał ostro.
     Przewróciłam oczami i zajęłam miejsce za nim.
-Złap się mnie –posłusznie wykonałam jego rozkaz.
-Grzeczna dziewczynka –uniósł moją rękę, splótł ją ze swoją i musnął delikatnie ustami.
     Viola i Leon właśnie startowali. Usłyszałam głośny pisk dziewczyny i warkot silnika.
-Gotowa? –zapytał Fede.
-Na wszystko –odpowiedziałam, a on uśmiechnął się szeroko i nacisnął gaz.
     Zaczęłam śmiać się jak idiotka i przytuliłam się mocno do jego pleców. Wiatr rozwiewał mi włosy na wszystkie strony świata, a z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Zamknęłam oczy i poddałam się ogarniającemu nas szaleństwu. Niesamowite.


 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
...
...
...
Mam bardzo mocno przesrane, wiem. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Nawet nie będę próbowała się usprawiedliwiać.
W ramach odkupienia win mam dla was shot'a, którego napisałam z myślą o opublikowaniu go w moje urodziny, które będą we wtorek. 
Trzymajcie kciuki żebym się wyrobiła. 
Jak wam się podoba rozdział? 
Piszcie w komentarzach.
Całuję was bardzo, bardzo mocno 
Wera ;D

3 komentarze:

  1. Rozdział jest niesam9wity :)
    Chcę next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz co.... powinnam być na ciebie wściekła za to że kazałaś nam tak długo czekać... ale nie mogę jak ty tu publikujesz taki BOSKI rozdział <3
    Boże to jest cudowne <3
    Fede i Lu <3
    Leon ma rację oni dla siebie powinni randki organizować *-*
    Violcia i Leosiek <3 Dieguito i Frania <3
    Fedemika razem na skuterze i to jak on pocałował jej dłoń <3! awwwww *.*
    Kocham :*
    Z okazji świąt życzę Ci dużo weny i dużo dużo dużo czasu by pisać nam takie wspaniałe rozdziały ^^

    rugg

    OdpowiedzUsuń