Kiedy byliśmy już
na plaży, a Diego, Leon , Vilu i Fran poszli do wody, zaczęliśmy spiskować z
Fede.
-No, więc mój plan jest bardzo prosty. Powiemy Vilu i
Leonowi, że muszą nam pomóc z Fran i Diego, a Fran i Diego, że bardzo ich
potrzebujemy przy swataniu Leona i Vilu, w ten sposób każda z par pomoże nam w
organizacji randki dla drugiej pary i w międzyczasie bardzo się do siebie
zbliżą.
-Co? – Fede spojrzał na mnie dużymi, nic nie rozumiejącymi
oczami.
-Oh, to proste, wysil swój umysł geniuszu. Przekonamy jedną
parę, że muszą nam pomóc zeswatać drugą i odwrotnie, poprzez ich wysiłek i
zaangażowanie podczas organizacji planu będą spędzać ze sobą mnóstwo czasu i w
ten sposób zbliżą się do siebie.
Spojrzałam na
niego dumna ze swojego genialnego pomysłu, a on popatrzył na mnie pobłażliwie.
-Niby w jaki sposób? Lu, wiem że nie jestem żadnym wielkim
ekspertem od związków, ale ten twój mroczny plan jest bez sensu.
-Nie jest bez sensu, po prostu go nie rozumiesz –oburzyłam
się.
-No to mnie oświeć.
-Oj Fede, Fede myślałam, że jesteś bardziej bystry…
-Nie pogrywaj sobie Ferro –pogroził mi palcem, a ja tylko
przewróciłam oczami.
-Pójdziemy do Vilu i Leona i powiemy im, że muszą nam pomóc
przygotować randkę dla Diegito i Fran.
-Zaczynamy od Diego i Fran?
-Tak, z Leonem i Vilu pójdzie szybciej, więc najpierw
zaczynamy od naszych Włochów.
Fede uśmiechnął
się łobuzersko, a chwilę później i na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Nie wiedziałam za bardzo z jakiego powodu się tak szczerzymy, ale nie
przeszkadzało mi to, lubiłam patrzeć na szczęśliwego bruneta.
-Podoba mi się ta nasza mała konspira –szepnął wprost do
mojego ucha.
Poczułam jak
przez moje ciało przechodzą znajome, przyjemne dreszcze. Co ten człowiek ze mną
wyrabia…
-Mi też –odparłam cicho, a moje policzki momentalnie stały
się czerwone pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
-Co tam szepczecie? –znikąd pojawiła się Viola i uwiesiła
swoje chude ręce na naszych ramionach.
-Właśnie zastanawiamy się nad organizacją jakiejś randki dla
Diego i Fran –Feder mrugnął do mnie konspiracyjnie i posłał szeroki uśmiech w
stronę brunetki.
-Chcecie zorganizować dla nich randkę? –Vilu momentalnie się
ożywiła.
-Tak, przecież widzisz jak na siebie patrzą, to pewnie
kwestia czasu, kiedy będą razem, a zanim któreś z nich zrobi w końcu ten
pierwszy krok to miną wieki –przewróciła oczami i czekałam, aż Vilu połknie
haczyk i będzie zainteresowana wzięciem udziału w sprawie.
-To fakt trzeba im pomóc, bo zanim sami coś zrobią to
skończy się obóz –pokiwała głową.
Bingo! Vilu już
jest nasza!
-Dlatego jesteś nam bardzo potrzebna. Z tego co mówił Leon jesteś dobrym
strategiem, więc pomożesz nam coś zorganizować –Fede podlizywał się i zdążył
wspomnieć o Leonie. Dwie pieczenie na jednym ruszcie? Dobry jest.
-Naprawdę tak mówił? –Vilu oblała się rumieńcem.
-No pewnie! On cały czas o tobie gada!
Violetta zrobiła
się purpurowa i spuściła oczy w dół. Cholera, Violetta zawstydzona!
Niesamowite, to naprawdę działa. Chyba cię nie doceniałam Fede.
-No dobra wchodzę w to, pomogę wam.
Czyżby to za
sprawą wzmianki o Leonie, Vilu?
-W czym im pomożesz?
Verdas doczłapał
się do naszej trójki, najwyraźniej zainteresowany szeptami.
-Lu i Fede chcą zorganizować randkę dla Diego i Fran, a ja
zamierzam im w tym pomóc.
-Dla Diego i Fran? Oni powinni dla siebie coś takiego
zorganizować. Jestem zawiedziony twoją postawą, bracie -Leon spojrzał na nas
znacząco i puścił oczko do Vilu, która zaśmiała się cicho.
-Wszystko w swoim czasie, stary. Ja przynajmniej jestem już
krok dalej jak ty -Fede uśmiechnął się kpiąco i poklepał bruneta po ramieniu.
-Co ty pierdolisz, stary? -Verdas zrobił duże oczy, spojrzał
na Federa, na mnie i później znów na Federa, a Pasquarelli uśmiechnął się do
niego bardzo z czegoś dumny.
-Niemożliwe! Zgrywasz się i tyle, a jeśli nie, to czemu nic
nie powiedziałeś, idioto?!
-Teraz mówię i jak jeszcze raz nazwiesz mnie idiotą to
dostaniesz w mordę.
-Nieźle, chłopie! Nie sądziłem, że tak szybko ci pójdzie,
chyba cię nie doceniałem stary. Cholera, dokonałeś czegoś niemożliwego!
Leon w ogóle nie
przejął się tą wzmianką o dostaniu w mordę i dalej krzyczał coś z przejęciem i
niedowierzaniem. Miałam niemiłe przeczucie, że oni rozmawiają o mnie i szczerze
mówiąc nie podobało mi się to za bardzo. Może rzeczywiście za szybko poleciałam
na Pasquarelliego? Przecież on jest przyzwyczajony do tego, że każdą dziewczynę
dostaje podaną na tacy i nie musi się w ogóle starać. Oh, nie ze mną te numery.
Już ja się z nim pobawię. Moja podświadomość przyznała mi rację ochoczo kiwając
głową i z uciechą zacierając ręce. Będzie zabawa…
Uniosłam do góry
głowę, a z mojej twarzy nie schodził chytry uśmieszek. Viola od razu wyczuła,
że coś jest nie tak i złapała mnie za rękę, odciągając na bok.
-Coś ty znów wymyśliła? –wbiła we mnie zaniepokojone
spojrzenie.
-Nic Vilu…
Cholera, czyżby
dowiedziała się o naszym planie swatania ich?
-Nie kręć, Lu. Kiedy Leon wspomniał o waszym pocałunku
widziałam jak nad czymś intensywnie myślałaś, a później na twojej twarzy
pojawił się jeden z tych uśmiechów, po których boję się w nocy spokojnie spać.
Uff, jednak się
nie domyśliła. Zaraz… czy ona się mnie boi? Momentalnie parsknęłam śmiechem.
-No co? –bąknęła również ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-Z czego się tak cieszycie? –podeszła do nas Fran, która do
tej pory pływała w oceanie.
-Z tego, że Vilu się mnie boi –odparłam ciągle się śmiejąc.
Fran tylko popatrzyła
na mnie dziwnie i wymieniła z Violą znaczące spojrzenia.
-Nie żeby coś, Lu, ale niektóre twoje pomysły są naprawdę
przerażające. Co tym razem? –zwróciła się do Vilu.
-Nie wiem –szatynka wzruszyła ramionami –nie chce
powiedzieć.
-Lu, co tym razem wymyśliłaś?
Fran nie dawała
za wygraną.
-Nic! –uniosłam ręce w obronnym geście.
-Czy twój plan dotyczy Pasquarelliego?
Vilu spojrzała na
mnie wyczekująco, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry, zdradzając
moje niecne plany.
-Lu! –obie krzyknęły w tym samym momencie, ale ja nic na to
nie odpowiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wody, aby uniknąć
niezręcznych pytań.
-Nie pozbędziesz się nas tak łatwo –dziewczyny momentalnie
zjawiły się obok mnie, zagradzając wszystkie możliwe drogi ucieczki.
-Co ty chcesz zrobić temu biednemu chłopakowi? –pierwsza zaryzykowała
Vilu.
-Nic!
-No więc na czym polega ten twój plan? –tym razem próbowała
Fran.
-Nie ma żadnego planu, Francesca.
-To w takim razie, do jakich doszłaś wniosków po tych
wywodach Leona?
-Vilu…
-Odpowiadaj, Lu!
Nie mam z nimi
szans, zamęczą mnie. Nie dadzą mi spokoju dopóki im nie powiem.
-Że powinnam być bardziej niedostępna –bąknęłam.
-Co takiego?
Viola zrobiła
wielkie oczy, a Włoszka wybuchnęła głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
-Niedostępna? Zwariowałaś? –naskoczyła na mnie Castillo.
-Owszem, NIEDOSTĘPNA. Nie chcę być tylko jego kolejną
zabawką.
-Lu, ty się z nim całowałaś idiotko! Wy już dawno ominęliście
etap gry wstępnej.
-Jaki etap? –do rozmowy dołączyła Fran. –Zaraz… czy ty
właśnie powiedziałaś, że oni się całowali?!
Dziewczyna miała
minę jakby właśnie oberwała czymś naprawdę ciężkim.
-Nakryłam ich –powiedziała dumna z siebie Violetta.
-I ja nic o tym nie wiedziałam?! Jak to ich nakryłaś?!
Fran bardzo
powoli przetwarzała wszystkie informacje, a na jej twarzy malowała się radość i
wściekłość jednocześnie. Przerażający widok.
-Przyszłam w samą porę, pewnie gdybym weszła trochę później
sama bym nic nie wiedziała.
-Przynajmniej dałabyś mi teraz spokój –warknęłam.
-Lu! –znów obie krzyknęły w tym samym momencie. Cóż za
imponująca synchronizacja.
-O czym tak plotkujecie? –przy moim boku zjawił się
Federico. Cholera jeszcze jego tu brakowało!
Uśmiechnął się do
nas szeroko, a dziewczyny odpowiedziały mu równie szerokim uśmiechem i to był
dla mnie znak, że nie jest tu bezpiecznie. Wiedziałam, że trzeba jak
najszybciej zabrać stąd Włocha, bo inaczej moje kochane przyjaciółki wyjawią mu moje niecne
plany.
-Rozmawiamy o jedzeniu –wypaliłam spanikowana. –Mmm… jestem
okropnie głodna i zastanawiałam się… hmm nad czym ja się zastanawiałam?...a,
już wiem!... gdzie moglibyśmy wszyscy pójść coś zjeść jak już trochę popływam.
Uff…
-Chcesz iść popływać? –oczy Włocha zaświeciły się
niebezpiecznie, cholera, co on znowu wymyślił?
-Taak –odpowiedziałam ostrożnie.
-Idę z tobą –ten dziwny uśmieszek nie schodził z jego
idealnej twarzy.
-Co? Nie! –zaczęłam protestować.
Vilu i Fran
pisnęły zadowolone i uśmiechały się jak idiotki.
-I tak pójdziesz ze mną, nawet jeśli miałbym cię tam zanieść
–wzruszył ramionami.
-Nie ośmielisz się… prawda?
Patrzyłam na niego z przerażeniem. Nie zrobi
tego na oczach tych wszystkich ludzi, spokojnie Lu.
-Oj Ferro, Ferro –zbliżył się do mnie –przecież wiesz, że
kiedy ty rzucasz mi rękawicę, ja zawsze ochoczo ją podniosę.
Cholera, nie jest
dobrze…
-To co idziesz sama czy mam cię nieść?
Dziewczyny
patrzyły to na mnie to na Federa, spijając każde słowo, które padło z naszych
ust.
-Nigdzie nie idę! –tupnęłam nogą jak pięciolatka.
Nie chce iść z
nim pływać, przecież on mnie tam utopi.
-W porządku –uśmiechnął się, a jego oczy zaświeciły się
niebezpiecznie.
Podszedł do mnie,
złapał mocno za uda i przerzucił sobie przez ramię. Pisnęłam głośno i zaczęłam
się z nim szarpać, na próżno… Ludzie na plaży patrzyli na nas śmiejąc się i
szepcząc coś do siebie. Boże co za upokorzenie.
-Puść mnie! –krzyknęłam.
-Wedle rozkazu –postawił mnie do wody.
-Jak mogłeś to zrobić?! –zaczęłam krzyczeć i chlapać wodą
naokoło.
-Nie dałaś mi wyboru –powiedział spokojnie i uśmiechnął się
szelmowsko.
-Jesteś niemożliwy!
-Ty też.
Spojrzałam na
niego zirytowana i szybkim krokiem wyszłam z wody.
-Lu! –krzyknął za mną, ale nie odwróciłam się.
Po chwili
Federico stanął przede mną, zagradzając mi drogę.
-Czemu jesteś zła?
-Czemu jestem zła? –zapytałam, nie dowierzając, że pyta o
takie oczywiste rzeczy –Przerzuciłeś mnie przez ramię i zaniosłeś do wody! Na środku
plaży! Federico, czy ja ci wyglądam na pięciolatkę?!
-Pewnie nawet jako pięciolatka wyglądałaś tak ślicznie gdy
byłaś wściekła.
Zamknęłam oczy i
zaczęłam liczyć do dziesięciu. Może to da mi siłę w starciu z tym czołgiem, co
ma na imię Federico. 8. Zabiję go. 9. Zabiję go. 10. Naprawdę go kiedyś zabiję.
Poczułam jak
delikatnie zakłada mi pasmo włosów za ucho i przytula do siebie. Złość momentalnie
przeszła. Nienawidzę tego jak na mnie działa.
-Lepiej? –szepnął do mojego ucha.
-Jeszcze raz tak zrobisz, a nie odezwę się do ciebie już
nigdy więcej.
-Mam mocno przesrane?
-Bardzo mocno.
Uśmiechnął się do
mnie szeroko i złapał za rękę, prowadząc z powrotem na koc. Widziałam jak nasi
wredni przyjaciele z trudem powstrzymują się od śmiechu, ale na szczęście żadne
z nich nie skomentowało tego dziwnego czegoś, co przed chwilą miało miejsce. I
słusznie, lepiej dla nich.
-A może wybierzemy się na skutery wodne? –zaproponowała Vilu,
patrząc na mnie intensywnie.
Ale przecież Fran
panicznie boi się skuterów, a Vilu o tym dobrze wie. Już miałam zaprotestować,
kiedy zrozumiałam o co jej chodzi.
-Genialny plan Violu –uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-No to idźcie, a ja zostanę. Popilnuję rzeczy –widziałam przerażenie
w oczach Włoszki, plan działał.
-Diego, a może zostaniesz tu z Fran i dotrzymasz jej
towarzystwa? –zaproponowałam.
Fede i Leon zrozumieli
co próbujemy zrobić i uśmiechnęli się do nas szeroko.
-Tak, to dobry plan –odezwał się Verdas. –My sobie
popływamy, a wy na spokojnie pogadacie.
Fran popatrzyła
na nas i zmrużyła oczy. Domyśliła się.
-Nie ma potrzeby, żeby Diego ze mną zostawał, dam sobie
radę.
-Ależ Fran, to żaden problem –chłopak uśmiechnął się do niej i opadł na koc. –Przynajmniej nie będziesz tu sama.
Uśmiechnęliśmy się
wszyscy szeroko i ruszyliśmy w kierunku wypożyczalni skuterów, zostawiając
naszą uroczą parkę sam na sam. Kiedy w końcu dostaliśmy skutery, od razu
zaczęłam kłócić się z Violą, która z nas powinna kierować.
-Vilu, nie oddam ci klucza, ja prowadzę i koniec.
-Chyba żartujesz, oddawaj go.
-Nie.
Uniosłam rękę z
kluczami do góry, żeby nie mogła mi ich wyrwać, niestety zrobił to za nią
Pasquarelli.
-Dzięki Fede.
Włoch uśmiechnął
się do niej kpiąco.
-Żadna z was nie będzie prowadzić. Vilu idź do Leona, a ty
Lu siadaj za mną.
-Co?! -obydwie krzyknęłyśmy wkurzone.
A ja głupia
śmiałam się z synchronizacji jej i Fran.
-Vilu, idź do Leona, a ty Lud siadaj za mną, inaczej w ogóle
nie pojedziecie.
Violetta zrobiła
naburmuszoną minę i usiadła za Leonem, a ja stałam dalej w miejscu. No, bo co
on sobie w ogóle wyobraża?
-Lud siadaj, to twoja ostatnia szansa –nakazał ostro.
Przewróciłam
oczami i zajęłam miejsce za nim.
-Złap się mnie –posłusznie wykonałam jego rozkaz.
-Grzeczna dziewczynka –uniósł moją rękę, splótł ją ze swoją i musnął delikatnie
ustami.
Viola i Leon
właśnie startowali. Usłyszałam głośny pisk dziewczyny i warkot silnika.
-Gotowa? –zapytał Fede.
-Na wszystko –odpowiedziałam, a on uśmiechnął się szeroko i
nacisnął gaz.
Zaczęłam śmiać
się jak idiotka i przytuliłam się mocno do jego pleców. Wiatr rozwiewał mi
włosy na wszystkie strony świata, a z mojej twarzy nie schodził szeroki
uśmiech. Zamknęłam oczy i poddałam się ogarniającemu nas szaleństwu.
Niesamowite.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
...
...
...
Mam bardzo mocno przesrane, wiem. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Nawet nie będę próbowała się usprawiedliwiać.
W ramach odkupienia win mam dla was shot'a, którego napisałam z myślą o opublikowaniu go w moje urodziny, które będą we wtorek.
Trzymajcie kciuki żebym się wyrobiła.
Jak wam się podoba rozdział?
Piszcie w komentarzach.
Całuję was bardzo, bardzo mocno
Wera ;D
wrócę ;3
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesam9wity :)
OdpowiedzUsuńChcę next ;)
wiesz co.... powinnam być na ciebie wściekła za to że kazałaś nam tak długo czekać... ale nie mogę jak ty tu publikujesz taki BOSKI rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoże to jest cudowne <3
Fede i Lu <3
Leon ma rację oni dla siebie powinni randki organizować *-*
Violcia i Leosiek <3 Dieguito i Frania <3
Fedemika razem na skuterze i to jak on pocałował jej dłoń <3! awwwww *.*
Kocham :*
Z okazji świąt życzę Ci dużo weny i dużo dużo dużo czasu by pisać nam takie wspaniałe rozdziały ^^
rugg