Na śniadania nie chodziłam w ogóle, z tego co wiem Federico też nie. Wstawałam tylko kiedy zbliżała się godzina zbiórki na którą musiałam się stawić. Nie pamiętam kompletnie nic z podróży do Barcelony i z pobytu w Sevilli. Żyłam rozpadając się po trochu na cząsteczki, nie miałam na nic siły i ochoty. Po powrocie z tych wszystkich bezsensownych wyjazdów od razu kładłam się spać, nigdy nie rozmawiając z dziewczynami. Widziałam że się martwią, ale nie miałam ochoty na żadna rozmowę. Na początku próbowały dowiedzieć się co się stało, ale po kilku kłótniach i wrzaskach w końcu dały mi spokój.
Dzisiaj jest środa, piąty dzień obozu w Madrycie, trzeci dzień męki i kolejny wyjazd tym razem do jakiegoś idiotycznego muzeum, które koniecznie trzeba zwiedzić, bo przecież jeśli tego nie zrobimy ziemia przestanie się kręcić. Zostały tylko trzy dni wycieczki i w końcu wracam do rzeczywistości, do rodziny, studia i treningów z The Cloe. Moja mama, Dav i Marco dzwonią teraz codziennie i próbują nawiązać ze mną jakiś kontakt, ale zawsze zbywam ich jakimiś głupotami. To nie ma sensu i tak nie dowiedzą się niczego nowego, ewentualnie od Fran i Vilu z których zawsze próbują coś wyciągnąć. Aktualnie jest 9.00, dziewczyny poszły na śniadanie, a ja całą siłą woli zmuszam się żeby wstać z łóżka. Idę wziąć szybki prysznic, umyć zęby i rozczesać włosy. Już nawet nie patrzę w lustro i tak cały czas widzę w nim to samo, podpuchnięte od płaczu oczy, sine usta i blada cera. Wyglądam jak jakiś trup i tak też się czuję.
Po chwili słyszę jak drzwi od naszego pokoju się otwierają, a Fran i Vilu wchodzą do środka, rozmawiając o czymś cicho. Wyszłam z łazienki i w ubraniu weszłam pod kołdrę, ale niestety nie dane mi było długo pod nią leżeć, bo moje przyjaciółki szybko ją ze mnie ściągnęły.
-Koniec tego mazania się, musisz się w końcu wziąć w garść Lu! -Fran złapała się pod boki i zrobiła nadąsaną minę, widząc jak wyglądam. -Chodź tu Vilu, musisz mi pomóc -obie lustruwały mnie przez chwilę, a potem Violetta bez słowa przyniosła z łazienki moją kosmetyczke i zmusiły mnie do siedzenia.
-To że zrobicie mi makijaż nic nie zmieni -odparłam cicho czując jak Vilu sprawnymi ruchami nakłada mi podkład, a Fran zaplata moje włosy w kłosa.
-Gdybym wiedziała, że ta cholerna zamiana na miejsca przyniesie takie skutki nigdy w życiu nie poprosiłabym cię o to żebyś usiadła z Pasquarellim -westchnęła Włoszka i związała skończonego już kłosa gumką.
-Przecież to nie twoja wina Fran -wzięła ją w obronę Vilu -po prostu oni nie potrafią ze sobą rozmawiać, albo chodzą za rączkę i spiskują coś razem za naszymi plecami, albo siedzą w pokoju i nie odzywają się do nikogo. Boże, oni są identyczni, może dlatego nie potrafią się ze sobą dogadać -wyrokowała Vilu.
-Albo obydwoje nie radzą sobie ze swoimi uczuciami, w końcu nasza Lu pierwszy raz się zakochała i wydaje mi się że Federico też nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego do innej dziewczyny -Fran spoglądała na mnie smutno i założyła wystający z warkocza kosmyk włosów za ucho.
-Nie wiem, Fran, oni mają jakąś swoją odmienną logikę. Może w końcu też się dogadają i będą szczęśliwi tak jak ty z Diego i ja z Leonem, ewentualnie zmusimy ich do rozmowy -wyzruszyła ramionami brunetka.
-Tak jak ty zmusiłaś Leona, żeby przyznał się w końcu co do ciebie czuje? Na jego miejscu nawet dla świętego spokoju powiedziałabym, że cię kocham Vilu -Francesca przewróciła oczami i uśmiechnęła się lekko.
-Ty nie musisz mi tego mówić, słoneczko, to wiem już od dawna -Viola wyszczerzyła swoje nienagannie białe ząbki i zabierając z komody masacarę, pochyliła się nade mną, aby dokończyć swoje dzieło.
-Myślisz że padną z wrażenia jak ją zobaczą? -Vilu odsunęła się lekko do tyłu, aby ocenić efekt końcowy.
-Nawet jakby wyszła taka zapuchnięta to cała płeć przeciwna odpada, przecież to Ludmila -przewróciła oczami Włoszka.
-Lud musisz się jeszcze przebrać. Żeby poderwać kogoś nowego nie wystarczy twoje nienaganne ciało schowane pod tym wielkim swetrem -powiedziała bardzo powoli Vilu.
-Poderwać kogoś nowego? -spojrzałam najpierw na brunetkę, później na szatynkę badając ich stan psychiczny. Cholera one mówiły poważnie! -Chyba was już do końca pogięło -pociągnęłam za kołdrę, żeby z powrotem się pod nią schować, ale dziewczyny wyszarpały mi ją z rąk.
-Koniec tego dobrego Lu, nie będziesz tu siedzieć w nieskończoność. Wyjdziesz dzisiaj jak normalny człowiek i pokażesz temu idiocie co stracił. Ewentualnie możesz też trochę poflirtować w końcu po to tu przyjechałyśmy, pamiętasz? Miałyśmy się dobrze bawić, a nie siedzieć w pokoju i opłakiwać jakiegoś idiotę, który nie jest ciebie wart. Zejdziesz dzisiaj centralnie przed nim i pokażesz, ze ty trzymasz się zajebiście! A, i dobrze by było gdybyś ubrała jeszcze tą sukienkę Vilu, wiesz tą co każdy odpada jak ją w niej widzi -Fran wymieniła z Violą znaczące spojrzenia i podeszły do szafy, a następnie rzuciły mi na łóżko błękitną sukienkę brunetki, zdecydowanie zbyt obcisłą, żeby nie zrobić wrażenia na każdym przechodzącym obok facecie.
-Masz 10 minut kochanie, jak nie zejdziesz na dół to przyciągnę cię tam siłą -krzyknęła Vilu, schodząc na dół z Francescą.
Spojrzałam z podejrzliwością na sukienkę i wzięłam ją do rąk. Mam podrywać w niej innych chłopaków i tak po prostu zapomnieć o Pasquarellim? To nie byłoby fair, ale według Włocha ja nigdy nie gram sprawiedliwie. Chociaż jeśli dzięki temu mam poczuć się lepiej? Co mi tam, zabawię się, w końcu raz się żyje.
Podniosłam się z łóżka i ubrałam sukienkę od Vilu. Spojrzałam w lustro, żeby zobaczyć jak się prezentuję i z zadowoleniem stwierdziłam, że nie jest najgorszej. Lekki makijaż zrobiony przez Vilu idealnie zasłaniał moje spuchnięte oczy, a podkład pozakrywał wszystkie czerwone plamy. Musiałam przyznać, że brunetka naprawdę jest ekspertem jeśli chodzi o te wszystkie upiększające cuda. Zrobiony przez Fran warkocz luźno leżał na moim ramieniu, a błękitna sukienka opinała się w odpowiednich miejscach, ukazując całkiem zgrabną sylwetkę przez lata wyćwiczoną przez taniec. Naprawdę tego właśnie chcę? Pokazywać światu, że pozornie mam się dobrze, choć w środku czuję się jakby właśnie przejechał po mnie czołg z napisem Pasquarelli? Cóż chyba nie mam innego wyjścia, bo dziewczyny i tak zmuszą mnie do zejścia na dół. Szybko włożyłam na nogi kremowe baleriny Francesci i przewieszając torebkę przez ramię, wyszłam zamykając drzwi na klucz. Mam nadzieję, że Fran nie wkurzy się, że pożyczyłam jej buty, ale ja zabrałam ze sobą tylko trampki i jedną parę szpilek, a one na pewno nie nadawały się na cały dzień zwiedzania jakiś nudnych obrazów i posągów.
Wychodząc przez szklane drzwi hotelu poczułam na swojej skórze ciepło ogrzewającego nas słoneczka. Był dzisiaj śliczny bezchmurny dzień, a temperatura przekraczała moje najśmielsze oczekiwania. Przemieszczałam się powolnie w grupie obozowiczów, a wszyscy rozchodzili się robiąc mi miejsce. Wzrok chyba każdego chłopaka utkwiony był na mojej sylwetce, a ja czułam jak na moje policzki wstępują gorące rumieńce. Obróciłam się w prawo szukając w grupie Fran i Vilu, ale zamiast dziewczyn, ujrzałam czekoladowe teczówki, które śledziły mój każdy, choćby najmniejszy ruch. Poczułam jak niewidzialna rana na moim sercu znów daje o sobie znać, a do oczu napływają gorące łzy. Szybko odwróciłam wzrok w przeciwną stronę i ruszyłam najszybciej jak się dało do Fran i Vilu.
-Dobre wejście, Ferro, zrobiłaś wrażenie -gwiazdnęła zadowolona Vilu i lustrowała mnie od góry do dołu. -Chyba już więcej nie pożyczę ci tej sukienki, bo wyglądasz w niej lepiej jak ja -cmoknęła niezadowolona i wzięła mnie i Fran pod ramię.
-Vilu, widziałaś minę Pasquarelliego? -zapytała cicho Fran, tak żebym nie usłyszała. No cóż chyba się nie udało.
-Oj tak, widok zbolałej miny Federa wynagrodził mi to męczenie się z Davem i Marco i zapewnianie, że zrobimy wszystko, żeby przywrócić ją do żywych -Vilu uśmiechnęła się chytrze.
-Serio Dav i Marco kazali wam przywrócić mnie do żywych? -zapytałam zaciekawiona, a Fran i Vilu obróciły się momentalnie w moją stronę.
-Nic z tych rzeczy... Nie no, co ty... -zaczęła wykręcać się Włoszka.
-Jak coś nic nie słyszałaś, a nawet jeśli, to nie od nas -szepnęła konspiracyjnie brunetka i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Próbowałam też się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś grymas, więc dałam sobie spokój.
Kiedy doszliśmy w końcu pod to sławne muzeum Violetta przez przypadek za mocno mnie pociągnęła, a ja wpadłam na wysokiego bruneta, który spojrzał na nas rozbawiony. Zaczęłyśmy go z Vilu przepraszać, a chłopak uśmiechnął się tylko szeroko i przysunął się do mnie, opierając swoją rękę o moją talię.
-Nic się nie stało, właściwie to sam chciałem jakoś podejść i zagadać, ale najwidoczniej nie muszę nic robić, a i tak dostaje to czego chcę -zaśmiał się swoim niskim barytonem, a jego ciepły oddech drażnił moje ucho.
-Nie wydaję mi się -spojrzałam na niego mrużąc oczy i dokładnie mu się przyglądając. Był całkiem przystojny. Jego niebieskie oczy patrzyły na mnie rozbawione, brązowe włosy były seksownie potargane, a usta wygięte w szerokim uśmiechu. Tak, zdecydowanie był przystojny, ale miał jedną podstawową wadę -nie był Pasquarellim.
-Wow, a co to za laseczkę poznałeś, Nate? -krzyknął do niego jakiś chłopak, a brunet zaśmiał się pod nosem.
-Taką, która napewno nie będzie tobą zainteresowana -odkrzyknął, a ja zaśmiałam się cicho.
-Ależ skąd ta pewność, stary -chłopak podszedł do nas i uśmiechnął się łobuzersko. -Damien -przedstawił się.
-Ludmila -uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń.
-Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny -puścił do mnie oczko, a ja zaśmiałam się rozbawiona.
-Która napewno nie da się nabrać na takie tanie słówka -usłyszałam za sobą głos Leona i momentalnie odwróciłam się w jego stronę. Chłopak stał z tyłu obok Vilu i przyglądał się całej tej scence.
-Leon nie wtrącaj się, kiedy Lu z kimś rozmawia -zganiła go brunetka, uderzając lekko w ramię.
-Proszę cię Vilu, przecież to taki słaby tekst, Ludmila napewno się na niego nie nabierze -szatyn przewrócił oczami.
-Ale to nie znaczy, że musisz się wcinać -prychnęła Viola. -Kontynuujcie -machnęła ręką zachęcająco i uśmiechnęła się do Nate'a i Damiena. Oni spojrzeli na nią jak na idiotkę i parsknęli głośnym śmiechem. Stałam tam i sama powstrzymywałam się od śmiechu, widząc jak Vilu wyciąga z torebki telefon i zaczyna kręcić całą tą śmieszną akcję.
-No co? Muszę mieć co wysłać Davidowi, żeby przestał mnie już męczyć -puściła do mnie oczko, a na jej idealne wargi wkradł się mały uśmieszek.
-Chyba teraz nie pogadamy -zwróciłam się do Nate'a.
-Spoko, złapie cię później -uśmiechnął się szeroko i odszedł. Rozbawiona spojrzałam na Vilu i pokręciłam tylko głową. Verdas już gdzieś zniknął, a Fran stała obok Diego i dyskutowali o czymś zawzięcie, patrząc co chwilę w naszą stronę.
-Mój plan działa Ferro, patrz ile przystojniaków się za tobą odwraca -brunetka wyszczerzyła swoje białe ząbki i wzięła mnie pod ramię. Przewróciłam tylko oczami i razem ruszyłyśmy do środka. James z niezwykłą szybkością rozdał nam karty wstępu i opowiedział nam historię tego miejsca. Następnie dał nam 5 godzin na zwiedzanie tego gmachu i wszyscy obozowicze rozeszli się w grupach. Poszłyśmy z Vilu w prawo i zaczęłyśmy oglądać jakieś obrazy, na których według mnie wszędzie było to samo. Jeśli mam być szczera nigdy nie przepadałam za taką sztuką. Obrazki na których namalowane były kwiatki w wazonach, albo portrety barokowych kobiet nigdy nie robiły na mnie wrażenia. O wiele bardziej ceniłam sztukę sceniczną, taniec, śpiew, aktorstwo to było coś godnego mojej uwagi. Po 3 godzinach oglądania tego samego musiałam pójść do toalety. Kiedy w końcu z niej wychodziłam i szłam po schodach do czekającej na dole Vilu, poczułam jak ktoś w pośpiechu łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.
-Już jest później - Nate uśmiechnął się szeroko i przyciągnął mnie do siebie. Położyłam ręce na jego torsie i lekko odsunęłam go do tyłu.
-W porządku, więc o czym chcesz pogadać? -odwzajemniłam uśmiech i popatrzyłam wyczekująco na chłopaka.
-Wiesz, Lu myślę że te obrazy są bardzo ciekawe naszej opinii na ich temat na przykład ten -wskazał na jakąś latarnię morską -nie uważasz że ten obraz jest niezwykle przejmujący i energia aż tryska z nasycenia tej wszechobecnej czerni? -zabawnie poruszył brwiami i uśmiechnął się słodko.
-Ależ oczywiście, oprócz tego, że jest jednak trochę dołujący to ta wszechobecna czerń ma coś w sobie -przybrałam minę eksperta i jak pogodynka zaczęłam pokazywać miejsca na obrazie -w centralnej części mamy czerń, góra i dół to również czerń, ach i teraz cię zaskoczę prawa strona i lewa strona tu dopiero jest bogata kolorystyka...
-Hmm, niech zgadnę -brunet też przybrał minę eksperta. -Sądzę, że chodzi ci o...czerń?
-Jesteś geniuszem, Nate! -klasnęłam w dłonie, a chłopak uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Muszę to nagrać, powtórz to zdanie 'Jesteś geniuszem, Nate'a' -przybrał wysoki głosik, próbując naśladować mój.
-Nic nie powtórzę, bo później wykorzystasz to przeciwko mnie.
-Skądże... Gdzie tam... Powtarzaj maluchu -wyciągnął telefon i zaczął kręcić.
-Nic nie powiem -założyłam ręce na piersi i odchyliłam głowę w tył.
-Zakład? -uśmiechnął się drwiąco, a ja głośno wciągnęłam powietrze. To był tekst Pasquarelliego i to on zawsze się tak drwiąco uśmiechał... Cholera! Nie, nie teraz!
-Nie lubię zakładów -szepnęłam. Uśmiech momentalnie zszedł z twarzy chłopaka i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-Nie rób takiej miny Lu, miałaś ją przez ostatnie dwa dni, nie chcę żebyś znów była smutna -odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów i sprawnie wpiął je w warkocza. Przytulił mnie do siebie, obracając lekko w bok i dopiero teraz zobaczyłam Federico i Leona stojących w koncie sali. Włoch co chwilę zerkał w naszą stronę, dłonie miał zaciśnięte w pięści, lodowaty wzrok badał dokładnie Nate'a, a jego idealne wargi ściągnięte były w wąska linię. Obserwował każdy choćby najmniejszy ruch niebieskookiego i widziałam jak cały się spina, gdy chłopak mnie dotykał. Spojrzałam mu prosto w oczy i z premedytacją mocno wtuliłam się w ramiona mojego towarzysza. Niczego nieświadomy chłopak pogłaskał mnie lekko po włosach, a czekoladowe oczy Włocha patrzyły na niego z nienawiścią.
-Już nie będziesz smutna? -zapytał zatroskany Nate, a ja uśmiechnęłam się do niego najładniej jak potrafiłam.
-Postaram się -powiedziałam, a chłopak nachylił się lekko i pocałował mnie w policzek. To był jednak błąd, Pasquarelli nie wytrzymał i obserwowałam jak wściekły idzie w naszą stronę. Szybko odsunęłam się od Nate'a i patrzyłam z przerażeniem na rozwój wydarzeń.
-Lu, musimy pogadać, pożegnaj się ładnie z kolegą i idziemy -wysyczał ledwo słyszalnie i zabójczym wzrokiem spojrzał na bruneta.
-Nie mamy o czym rozmawiać Federico, chyba że chcesz mi powiedzieć to, co chcę usłyszeć -mówiła powoli i wyraźnie akcentowałam każde słowo. Włoch spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem, a szybki uśmiech przebiegł mu po twarzy. Po chwili przeniósł swój wzrok na mojego towarzysza i na jego idealnych wargach pojawił się niesmak, jakby właśnie wdepnął w coś bardzo nieprzyjemnego.
-Szybciutko Lu, chociaż jak dla mnie nawet nie musisz się z nim żegnać -wziął mnie na ręce nie zważając na piski i krzyki i zaczął nieść gdzieś w głąb korytarza. Posłałam Nate'owi przepraszające spojrzenie, a on skinął lekko głową i ostatnie co widziałam to jak Leon do niego pochodzi i coś mu tłumaczy.
-Natychmiast mnie postaw, Pasquarelli! -krzyknęłam wkurzona i przerażona. Serce biło mi jak oszalałe, krew buzowała w żyłach, a oddech był nierówny i płytki.
-Lubisz wzbudzać we mnie zazdrość, prawda? -postawił mnie w końcu, pchnął lekko na ścianę i zagrodził możliwości ucieczki, kładąc ręce po obu stronach mojego ciała.
-Nie chcę z tobą rozmawiać, daj mi stąd wyjść! -zaczęłam się z nim szarpać, ale to tak jakby chcieć przysunąć ścianę. Federico przybliżył swoją twarz do mojej i patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
-Nie kłóćmy się więcej -jego poważny i szczery ton zupełnie mnie ogłupił. Chłopak patrzył mi głęboko w oczy, a z jego tęczówek nie dało się niczego odczytać. -Brakowało mi tego twojego ciętego języka, niebieskich oczu, blond włosów, brakowało mi ciebie Lu, nie chcę żebyśmy się unikali. Wiem, że ty też tęskniłaś choć pewnie się do tego nie przyznasz... -spuściłam oczy w dół i poczułam jak znów napływają do nich łzy. Nie chciałam płakać, nie przy nim, nie mogłam okazać się słaba i tak szybko ulec.
-Dlaczego nie możesz tego powiedzieć? -zapytałam cicho, nawet na niego nie patrząc.
-Z tego samego powodu co ty, Lu -uśmiechnął się krzywo i przejechał kciukiem po moim policzku.
-Nie rób tak -próbowałam wyszarpać się z jego uścisku.
-Tak? -zapytał, uśmiechając się pod nosem i z premedytacją głaszcząc mój policzek swoją ciepłą ręką. Następnie powtórzył czynność tylko tym razem ustami.
-Federico... -mój mózg mówił nie, a serce krzyczało, żeby nie przestawał. To nie miało sensu, to nie jest moja bajka, to nie chłopak dla mnie. Po chwili poczułam jak przejeżdża nosem po mojej szyi, schodząc niżej do obojczyka i całując go czule.
-Powiesz to, Lu? -zapytał nie przerywając przyjemnych tortur. -2 słowa, 9 liter -dotarł do moich ust i ucałował delikatnie ich prawy kącik, a następnie lewy. Jego pocałunki były lekkie jak piórko, ale to wystarczyło, żeby zrobić mi wodę z mózgu.
-Nie mogę -zmrużyłam oczy i położyłam dłonie na jego torsie. -Ty to powiedz, Federico -przejechałam palcami w górę jego klatki piersiowej, zatrzymując się przy umieśnionych ramionach. Następnie wplątałam palce w jego brązowe włosy, nie przerywając kontaktu wzrokowego. -2 słowa, 9 liter -powtórzyłam za nim jak echo, a następnie pocałowałam go lekko w żuchwę. Musnęłam nosem, o jego nos i dotknęłam dłonią jego policzka.
-Nie mogę, Lu -spojrzał na mnie smutnymi oczami, w których zobaczyłam jakiś niewyobrażalny ból. -Nie chcę cię okłamywać jeśli nie jestem do końca pewien tego co czuję. Jesteś niesamowita, Lu, naprawdę, tylko ja sam nie wiem jak nazwać uczucia, którymi cię darzę. To wszystko jest takie nowe, z jednej strony chcę ci dać wolność, chcę żebyś była szczęśliwa, a wiem, że ja nie jestem w stanie ci tego zagwarantować, a z drugiej strony nie potrafię sobie ciebie odpuścić. Kiedy widzę cię z kimś innym... -westchnął cicho. -Przepraszam, że tak to wszystko mieszam Lu, to jest takie popieprzone...
-Zawsze możemy zostać przyjaciółmi -uśmiechnęłam się smutno, a chłopak zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło.
-Nie wiem czy dam radę być tylko twoim przyjacielem, Lu -pogłaskał mnie czule po włosach i przytulił do swojej piersi.
-To bez sensu, Federico, wiesz o tym -odparłam cicho.
-Chyba oboje nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby się przyznać do tych uczuć -westchnął, opuszczając ręce.
-Najwidoczniej -przygryzłam dolną wargę, patrząc na niego smutno. -Pójdę już do Vilu, pewnie zastanawia się gdzie zniknęłam -pocałowałam go w policzek i wolnym krokiem ruszyłam do wyjścia z korytarza.
-Ferro, zapomniałem ci powiedzieć, że ślicznie dziś wyglądasz -uśmiechnął się szeroko i puścił do mnie oczko. Następnie leciutko się o mnie ocierając, wyminął mnie. Przewróciłam oczami rozbawiona i ruszyłam za nim do holu głównego, a w mojej głowie jak echo dzwoniły słowa: " Nie wiem czy dam radę być tylko twoim przyjacielem, Lu".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MAMY PONAD 5.000 WYŚWIETLEŃ! Jestem pod wrażeniem moi kochani, bardzo bardzo, bardzo wam dziękuję <3
Caroline i Rugg chciałyście zazdrosnego Federico? Mam nadzieję, ze chociaż trochę udało mi się sprostać zadaniu.
Jak rozdział, podobał się?
W ogóle z okazji takiej pięknej liczby wyświetleń może zrobimy jakieś Q&A ? Wiecie na czym to polega? Piszecie pytania skierowane do mnie w komentarzach lub na maila www.nika.lambre@gmail.com i ja zrobię osobny post z odpowiedziami :)
Pasuje wam coś takiego?
Dajcie znać w komentarzach.
Pozdrawiam cieplutko ;*
Wera ;D
PS Nie wiem czy wszyscy zauważyli, ale na dole jest pasek, w którym możecie zaznaczyć swoje reakcje związane z rozdziałem. Wkleiłam taką funkcję, bo wiem, że nie wszyscy lubią komentować (ja sama też często tego nie robię), więc jeśli podobał wam się rozdział to bardzo fajnie by było gdybyście zaznaczyli coś na pasku na dole. Dla was to dwie minuty, a dla mnie potwierdzenie, że podoba wam się to co piszę. Z góry dziękuję :)