:)

:)

sobota, 2 maja 2015

Rozdział XIII

-Lud wstawaj! -usłyszałam jak ktoś krzyczy mi do ucha i delikatnie szarpie moje prawe ramię. Otworzyłam zasypane oczy i ujrzałam pochylającą się nade mną Francesce.
-Co się stało? Czemu się tak drzesz Fran? -popatrzyłam na nią zdezorientowana i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Ktoś cały czas puka do drzwi, a jest pierwsza nad ranem, jak pytam kto jest takim idiotą i mnie budzi w nocy to nikt się nie odzywa, a jak uchylam drzwi, żeby zobaczyć zobaczyć kto to, to jego już nie ma! -wrzasnęła przerażona Włoszka.
-Jejku spokojnie Fran, zaraz się tym zajmę tylko daj mi jeszcze trochę pospać -opadłam z powrotem na poduszki i przymknęłam powieki, ale po chwili po pokoju rozległo się głośne pukanie, a za nimi jakieś idiotyczne śmiechy. Fran pisnęła głośno, prosto do mojego ucha, a jej paznokcie wbiły mi się boleśnie w dłoń, którą mocno ściskała.
-Chyba tych idiotów jest więcej niż tylko jeden -popatrzyłam na nią i wystałam z łóżka. -Trzeba im pokazać kto tu rządzi -ubrałam moje duże kapcie w biedronki i w dresie, w którym spałam wyszłam za drzwi. Zapukałam do pokoju na przeciwko, w którym mieszkali Diego, Leon i Fede. Nie musiałam długo czekać, a otworzył mi zaspany Leon.
-Boże Lu pogieło cię? Czemu budzisz mnie w środku nocy?
-Bo potrzebny mi Diego, mógłbyś go obudzić? -zapytałam najbardziej rzeczowym tonem na jaki było mnie stać. Obejrzałam się za siebie w poszukiwaniu osób, które straszą po nocach biedną Fran, ale nikogo nie zauważyłam. Leon wpuścił mnie do środka, a sam zaczął budzić ledwo żywego Hernandeza. Federico też spał, ale gdy Leon wrzasnął prosto do ucha Diego, udało mu się również obudzić Włocha.
-Czego drzesz tą jape Verdas? -zapytał wkurwiony Diego, patrząc na niego wzrokiem zabójcy.
-Bo Lu kazała cię obudzić, ma do ciebie jakąś sprawę -Hernandez popatrzył na niego zdezorientowany.
-W nocy? Kurwa Leon robisz sobie ze mnie jaja?
-Nie, sam zobacz -Verdas machnął ręką w moją stronę, a Diego spojrzał na mnie jak na ducha. Przestępowałam tam z nogi na nogę, czując się skrępowana pod ostrzałem zdziwionych spojrzeń kierowanych w moją stronę. Uśmiechnęłam się blado, a Diego przejechał otwartą ręką po twarzy, starając się nie wybuchnąć.
-Lu powiedz proszę, że to coś naprawdę poważnego i nie mogłabyś zaczekać z tym do rana -jego wzrok świdrował mnie zawzięcie od stóp do głów, a ja zastanawiałam się jak ubrać w słowa sprawę, z którą do niego przyszłam, żeby nie wyjść na kompletną idiotkę.
-Fran ktoś nęka w nocy, cały czas pukają do naszych drzwi, a kiedy je otwieramy ich już nie ma. Diego, ona jest przerażona, a ja nie mogę przez nią spać -rozłożyłam ręce w geście zrezygnowania i spojrzałam na niego smutno.
-Ja pierdole zabije tego gnoja jak go tylko dorwe -chłopak szybko wstał z łóżka i biorąc ze stolika latarkę ruszył do drzwi. -Lu, zostań tu na razie, jak znajdę tego idiote i wypruję mu wszystkie flaki to cię zawołam -skinęłam lekko głową na znak, że zrozumiałam i usiadłam na jego łóżku po turecku. Chłopak wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami, a Leon i Fede wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem.
-Wiesz kto to może być? -zapytał Leon, siadając obok mnie, a ja pokręciłam tylko przecząco głową. Nie miałam pojęcia kto mógł nas nachodzić w nocy i robić sobie z tego jakąś idiotyczną zabawę.
-A co z Vilu? Ona też się boi? -Leon spojrzał na mnie niepewnie, a ja zaśmiałam się cicho.
-Ona nawet się nie obudziła, obok niej mogłaby przejechać cała orkiestra, a ona nadal spałaby jak zabita -uśmiechnęłam się do niego szeroko, a chłopak pokręcił lekko głową, próbując zatuszować śmiech.
-Nic się nie zmieniła, cały czas zachowuje się jak Violetta, z którą spędziłem całe dzieciństwo.
-I o której cały czas nawijałaś przez ostatnie trzy lata -wtrącił Feder, siadając obok przyjaciela i klepiąc go lekko w ramię.
-Cholera, naprawdę mieliście ze mną przesrane, skoro zgodziliście się na ten obóz, zamiast kurortu w Los Angeles -Leon zaśmiał się cicho, rozbawiony szturchając bruneta.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo, stary -Fede pokręcił głową, jakby starał się wyrzucić te straszne momenty z pamięci.
-Jeszcze nigdy tak bardzo nie zależało mi na żadnej dziewczynie -Leon przybrał poważny ton, patrząc przed siebie, gdzieś w przestrzeń. -Chyba naprawdę się zakochałem -powiedział to ledwo słyszalnie, a ja i Federico spojrzeliśmy na siebie mimowolnie. Verdas powiedział to z taką łatwością, a dla nas był to mur nie do przeskoczenia. Ani Pasquarelli, ani ja nie umieliśmy przyznać się do tych dziwnych i popieprzonych uczuć, a Leon nie miał żadnego problemu z wypowiedzeniem tych dwóch słów "Kocham cię". Federico opuścił głowę w dół i przejechał do twarzy rękami, a ja poczułam jak całe moje ciało przechodzi dziwny, paraliżujący dreszcz. Leon spojrzał na nas niepewnie i zdziwiony patrzył to na mnie, to na Pasquarelliego.
-Coś się stało? Źle coś powiedziałem? -zapytał w końcu, przerywając niezręczną ciszę. Pasquarelli spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami, a ja ledwo widzialnie pokręciłam przecząco głową.
-Wszystko w porządku Leon, cieszę się, że Vilu ma kogoś takiego jak ty -wypowiadając te słowa cały czas patrzyłam na Federico. Potarłam lekko dłonie, które zaraz znalazły się w ciepłym uścisku Włocha. Kątem oka widziałam jak Leon uśmiecha się widząc nasze splecione dłonie, ale nie skomentował tego nawet słowem.
-Wiecie co? Jest środek nocy, a my gadamy sobie w najlepsze, na bank nie wstaniemy jutro wypoczęci -zaśmiał się Verdas i popatrzył na nas wesoło.
-Masz rację trzeba iść spać -zawtórował mu Pasquarelli. Obaj położyli się do swoich łóżek, a ja ułożyłam się na tym, należącym do Diego. Każdy z nas powoli zaczął zasypiać, kiedy nagle przyjemną ciszę zakłócił telefon należący do Pasquarelliego.
-Ja pierdole, kto dzwoni do mnie o tej porze? -przeklął pod nosem brunet i sięgnął po telefon. Kiedy spojrzał na wyświetlacz momentalnie wstał z łóżka i szybko odebrał.
-Tato? Czemu dzwonisz do mnie w środku nocy? -Leon spojrzał na niego zdziwiony i wzruszył ramionami. Następnie po cichutku wstał z łóżka i pokazał mi drzwi od łazienki. Kiwnęłam lekko głową na znak, że rozumiem gdzie idzie i wsparłam się na łokciu, obserwując chodzącego w kółko Pasquarelliego. Był wyraźnie zdenerwowany i co chwilę zerkał nerwowo na swoją walizkę.
-Kiedy to się stało? -powiedział zduszonym głosem i widziałam jak przerażony i bezsilny zaciska dłonie w pięści.
-Jak to nie mogą nic zrobić? Przecież to lekarze do cholery! -walnął pięścią o stolik leżący przy łóżku, a ten zachwiał się pod ciężarem jego dłoni.
-Kiedy? Za tydzień? Dopiero? -widziałam jak wściekłość w jego oczach miesza się ze strachem.
-Jak ona się czuje, tato? -powiedział to ledwo słyszalnie i bezsilny opadł na łóżko z telefonem przy uchu.
-Dwa dni, pieprzone dwa dni -odparł, pocierając wolną dłonią czoło.
-Daj mi znać, gdyby coś się pogorszyło,ja wiem, tato, o wszystkim mnie informuj, dobrze, do usłyszenia -rozłączył się i rzucił telefon o podłogę, a sam usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach.
      Patrzyłam na niego zdezorientowana i przerażona. Nie wiedziałam jak mam się zachować w tej sytuacji. Ledwo słyszalnie wstałam z łóżka i podeszłam do niego, zajmując miejsce obok. Podniósł głowę do góry, patrząc na mnie czerwonymi, od niewypłakanych łez, oczami. Przytuliłam go najmocniej jak umiałam, a Federico przyciągnął mnie do siebie, usadowił na swoich kolanach i schował głowę w moje włosy. Gładziłam go lekko po plecach, nie zważając na dreszcze, które co chwilę przechodziły po jego ciele. Nie wiedziałam o co chodzi, ale musiało wydarzyć się coś niezwykle okropnego, skoro Federico tak bardzo się tym przejmował. Poczułam jak chłopak podnosi głowę i lekko się od niego odsunęłam, żeby mieć lepszy widok na jego twarz. Miał zaczerwienione oczy, z których leciały dwie malutkie stróżki łez, jego włosy były potargane, a usta lekko drgały. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Położyłam obie dłonie, na jego policzkach i delikatnie starłam słone łzy. Przymknął lekko oczy, z których nieprzerwalnie płynęła ciecz. Znów przytuliłam się do jego klatki piersiowej, mając nadzieję, że choć trochę pomogę mu tym w cierpieniu. Nie chciałam pytać o co chodzi, wolałam nie naciskać i cierpliwie czekałam aż sam mi powie. Siedzieliśmy w milczeniu kilka minut, aż w końcu poczułam, że Federico się uspokoił i zaczął miarowo oddychać. Wyswobodziłam się z jego obięć i lekko odsuwając się do tyłu spojrzałam w te piękne oczy, które teraz były mokre od łez.
-Moja mama zaraziła się jakimś śmiertelnym wirusem w szpitalu. Pamiętasz jak mówiłem ci, że jest pediatrą? -zapytał przerywanym szeptem, a ja kiwnęłam tylko głową. -Jakiś dzieciak przyniósł to paskudztwo, a mama zajmując się nim sama zachorowała. Dla dzieci to może być zwykła grypa, ale u mamy w organizmie wirus się zmutował -mówił przez łzy, a ja nie śmiałam mu przerywać. Chciało mi się płakać, gdy słuchałam tego wszystkiego, ale wiedziałam, ze nie mogę. Muszę być silna dla niego. -Nie wiedzą jak z tym postępować, dopiero za tydzień ma przyjechać jakiś specjalista, który miał już do czynienia z takim przypadkiem.
      Znów przytuliłam go mocno do siebie i poczułam jak teraz po moich policzkach płyną łzy. Nigdy nie poznałam mamy Federa, ale nie wyobrażałam sobie, żeby mogła umrzeć. Nie teraz, nie w taki sposób.
-Muszę tam jechać -usłyszałam ledwie słyszalny głos. -Nie mogę tu bezczynnie siedzieć i czekać na jakieś wieści.
-Nie możesz Federico -poczułam jak po moich policzkach spływają jeszcze większe łzy. Nie wyobrażałam sobie, ze mógłby wyjechać szybciej.-Nic ci nie da to, że tam będziesz. Nadal nie uzyskasz żadnych nowych informacji.
-Nie mogę tu bezczynnie siedzieć -powtórzył zaciskając dłonie w pięści. Zsunał mnie ze swoich kolan na łóżko, a następnie zaczął zbierać swoje rzeczy i niedbale rzucać je do walizki.
-Federico nie możesz wyjechać! -krzyknęłam, wstając szybko i zagrodziłam mu przejście między nim, a walizką.
-Ludmila nie mam czasu na te głupie rozmowy i przekomarzanie, nie rozumiesz jakie to dla mnie ważne?! -zapytał, wymijając mnie szybko.
     Wiedziałam, że zachowywałam się jak pieprzona egoistka, ale nie mogłam pozwolić mu wyjechać. On nie mógł mnie zostawić, nie tak szybko.
-Nie możesz wyjechać... -powiedziałam, dławiąc się łzami, które nieprzerwanlnie płynęły z moich oczu. -Nie możesz... -opadłam zrezygnowana na jego łóżko i schowała twarz w dłoniach. To nie mógł być koniec, jeszcze nie teraz.
-W takim razie podaj mi jeden powód, jeden jedyny powód, który mnie tutaj zatrzyma! -krzyknął, stając naprzeciwko mnie. Widziałam wściekłość malującą się na jego twarzy i bezsilność, która sprawiała, że zupełnie nie wiedział co ma zrobić. Jeden powód, jeden dobry powód. Musiałam zrobić wszystko, on nie mógł wyjechać. I wtedy to we mnie uderzyło, to była jedyna szansa, żeby zatrzymać go przy sobie.
-Zakochałam się w tobie, Federico. Chciałeś to usłyszeć prawda? 2 słowa, 9 liter, proszę bardzo. Kocham cię, to jest mój powód dla którego nie możesz wyjechać -szepnęłam, a łzy nagłą falą zebrały się w moich oczach i po raz kolejny wylały się na moje policzki.

      Tego wszystkiego było za dużo, nie mogłam już unieść tego ciężaru, który na mnie spadł. Wstałam z łóżka Włocha i nie patrząc na niego, pośpieszne go wyminęłam. Opuściłam ich pokój głośno trzaskając drzwiami i oparłam się o pustą ścianę na korytarzu. Tego wszystkiego było za dużo, miałam już dość, nie potrafiłam unieść mojego krzyża. Po prostu nie dawałam już rady. Zsunęłam się po ścianie i zalałam się kolejnymi łzami, które teraz nieprzerwanlnie leciały, mocząc puchaty dywan na korytarzu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak wam się podoba rozdział?
Znów nie połączyłam Fedemili...
No cóż los zawsze przeciwko kochankom XDDD
Czekam na komentarze moi państwo.
Włączyłam opcję komentowania z anonima, więc czekam na hejty.
Do następnego :*
Wera ;D

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. ZŁAMAŁAŚ MI SERCE!!!!!!! :(
      Serio jak czytałam koniec to z oczu mi łzy nie powiem kapały, one się lały ja woda z kranu :""""c
      No ale od początku :3
      Frania mega mnie rozbawiła XD
      Dieguito taki dzielny rycerz ;)
      Violcia śpi jak zabita ^^
      Leosiek nie boi się swoich uczuć <3
      I wszystko jest pięknie *-*
      A potem ten telefon :/
      Biedny Feduś :(
      Biedna mama Fedusia :(
      Biedna Lu :(
      I powiedziała TO, 2 słowa 9 liter, tylko czemu mam wrażenie że to i tak nie pomoże a on wyjedzie...

      Wiesz chyba dopiero teraz do mnie doszło że to opowiadanie zbliża się ku końcowi, i naszła taka chwila zastanowienia "ku**a co ja będę czytać" (pomińmy fakt że czytam jeszcze 30 innych blogów, bo to właśnie twój blog jako jeden nielicznych komentowałam, kurczę ja po to żeby komentować twój blog specjalnie zakładałam konto google )

      Więc żebyśmy miały jasność TU MA BYĆ HAPPY END!! Który skleci moje złamane serduszkoi liczę na nową historię o Fedemilci <3 <3 <3

      Kocham moooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooocno <3
      rugg

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Wróciłam <3
      O mój boże DRUGI raz dzisiaj umarłam <3
      Serio.! Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji, było mega<3
      Rozdział jest po prostu Cudaśny ;*
      Ale może zacznę od początku :)

      Francesca jaka ty jesteś nie dobra :)
      Diego rycerz na białym koniu idzie uratować swoją księżniczkę w opałach<3
      Violka śpi jak zabita, a Leon w obecności Federico i Ludmiły mówi jak bardzo się w niej zakochał.
      Gdyby wiedział jaka jest skomplikowana sytuacja (relacja) między tą dwóją.
      .. A TERAZ NAJLEPSZE!
      Federico dostaję telefon, po którym się załamuję, a Lusia go pociesza w uroczy dla mnie sposób.
      I tutaj czar prysnął.
      Federico postanawia, że wyjeżdża ;c
      Ale najlepsze jednak jest to, że Luśka w końcu to powiedziała 2 słowa, 9 liter. Umarłam<3 Już trzeci rz dzisiaj, serio<3
      A ja bym chciała, żeby to Ludmiła się spakowała i wyjechała, a potem razem ćwiczyła do tych zawód z tańca ( bo ona chyba tańczy, no nie? )
      A potem na tym konkursie zamiast Davida zatańczył z nią Federico, który przyjechał tam, żeby wyznać jej miłość, a potem tylko seks<3
      Jakie to byłoby romantico<3
      Serio, jaką ja mam bujną wyobraźnię xD

      Czekam na nexta, którego mam nadzieję szybko nam opublikujesz ;p

      Pozdrawiam cię cieplutko ;p

      Caroline <3
      Klaudia M.

      Kisski<3

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze się stało
      Lu powiedziała Federowi, że go kocha. W końcu, jedynie martwi mnie fakt, że on nie odpowiedział jej tym samym.
      W sumie nie wiem co zrobiłabym na jego miejscu, z jednej strony jego mama, która zavhorowała, a z drugiej strony Ludmila, która potrzebuje go i wyznaje mu miłość. Cholera trudny wybór. Mam cichą nadzieje na to, że Fede zostanie, ale mi wydaje się, że jednak wyjedzie, bo to jednak jego mama. Och ! W każdym razie czekam na nexcior i pozdrawiam
      Ola <3

      Usuń
  4. PISZESZ ŚWIETNIE!! kocham Twoje rozdziały, nie moge się doczekac nexta ! :**

    OdpowiedzUsuń