Siedzieliśmy w
kawiarni ponad godzinę, gadając o głupotach i śmiejąc się z historii, którymi
zasypywali nas chłopcy. Dawno już tak dobrze się nie bawiłam. W Buenos Aires po
prostu brakowało mi na to czasu. Większość dnia spędzałam w OnBeat, a później
leciałam do The Cloe na treningi. W moim życiu nigdy nie było czasu na
odpoczynek. Szkoła, studio, taniec to właśnie one doszczętnie wypełniały cały
mój grafik. Byłam już zmęczona tym ciągłym maratonem.
-O, czym tak rozmyślasz, Ferro?- usłyszałam cichy szept,
który momentalnie wyrwał mnie ze stanu otępienia.
-O wszystkim, Pasquarelli- udzieliłam wymijającej
odpowiedzi.
Nie chciałam
dzielić się z nim swoimi osobistymi przemyśleniami. Bałam się, że mógłby się
przez to do mnie w jakiś sposób zbliżyć, a ja za wszelką cenę starałam się temu
zapobiec.
-Czemu grasz taką niedostępną?- zapytał z tym swoim włoskim
akcentem.- Odpychasz mnie za każdym razem, gdy próbuję nawiązać z tobą jakiś
kontakt. Boisz się mnie czy o co chodzi?
No właśnie. O co
mi chodzi? Dobre pytanie, sama chciałabym poznać na nie odpowiedź.
-To nie jest tak, że się ciebie boję- zaczęłam.
-No to, w czym problem? Dlaczego nie pozwalasz mi się do
ciebie zbliżyć?- nie dawał za wygraną.
Pochylał się lekko nade mną. Jego oczy
lśniły mocniej niż zazwyczaj. Widziałam, że za wszelką cenę chce wiedzieć, co
się teraz dzieje w mojej głowie.
-A, czemu ci na tym tak bardzo zależy?
Tym pytanie
zupełnie zbiłam go z tropu. Chwilę zastanawiał się nam odpowiedzią, ale
ostatecznie żadne słowo nie padło z jego ust. Po krótkim czasie wstał i złapał
mnie za rękę, zmuszając bym powtórzyła za nim tą czynność.
-Zaraz wrócimy- powiedział do reszty i poprowadził mnie do
wyjścia.
Spojrzałam na
Fran i Vilu przerażonym wzrokiem, ale one tylko uśmiechnęły się zachęcająco,
nie mając zamiaru mi pomóc. Byłam w kropce. Zostałam zupełnie sama.
Chłopak
wyprowadził mnie z kawiarenki i poprowadził w jakąś wąską uliczkę.
-O, co chodzi? Dlaczego wyszliśmy?- zapytałam zdezorientowana,
zatrzymując się raptownie.
Federico patrzył
na mnie przez chwilę i wziął głęboki oddech.
-Lu, ja nie mam pojęcia, co o mnie myślisz i dlaczego
unikasz jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie mam
zamiaru cię skrzywdzić. Słyszysz? Niczego od ciebie nie oczekuję, tylko nie
chcę, żebyś myślała o mnie źle- powiedział, patrząc mi głęboko w oczy i
sprawiając tym samym, że czułam się jeszcze bardzie zdezorientowana, niż byłam
na początku.
Byłam speszona i
jego wyznaniem i tym jak świdrował mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami.
Przecież znaliśmy się niecały jeden dzień, a on już wyjeżdżał z takimi
tekstami. Nie widziałam, co powiedzieć i jak mam się zachować, dlatego
przeniosłam wzrok na czubki swoich conversów. On jednak widząc moją reakcję,
delikatnie uniósł mój podbródek.
-Nie unikaj mojego wzroku- powiedział stanowczo.
Zebrałam się w
sobie i spojrzałam w jego oczy, które i tak cały czas mąciły mi w głowie.
Widziałam w nich prawdę, ale mimo tego nadal bałam się mu zaufać.
-Nie wątpię w twoją szczerość Fede- powiedziałam w końcu.-
Po prostu sprawiasz wrażenie osoby, która bawi się uczuciami innych.
Chłopak spuścił głowę
w dół i pokiwał nią kilkakrotnie, jakby właśnie zdał sobie z czegoś sprawę.
-A, więc o to chodzi… Lu, ja taki nie jestem- zaczął zaprzeczać.-
Pozwól mi to udowodnić i stać się twoim przyjacielem.
Wyciągnął do
przodu dłoń i spojrzał na mnie w taki sposób, że choćbym chciała, nie
potrafiłam mu odmówić.
- W porządku, spróbujmy z przyjaźnią- przystałam na jego
propozycję i uścisnęłam jego rękę.
-Dziękuję- powiedział uradowany i przygarnął mnie do siebie
z taką siłą, że wpadłam prosto w jego otwarte ramiona.
Nie miałam serca
go ranić. Poza tym nie chciałam tego robić. Pragnęłam, żeby stał się moim
przyjacielem. Chciałam poznać go bliżej i odkryć, jaki jest naprawdę. Bałam się
tylko, że ta relacja się pogłębi, że zacznie mi zależeć i zrani mnie czy będzie
tego chciał czy nie, bo przecież z końcem obozu nasza znajomość także dobiegnie
końca.
Nie mogłam pozbyć
się tej natrętnej myśli. Towarzyszyła mi przez cały czas, gdy powolnym krokiem wracaliśmy
do kawiarenki.
-O już jesteście!- zawołał Leon, gdy wchodziliśmy do środka.
-A, co, stęskniłeś się?- zapytał, Fede, zabawnie poruszając
brwiami.
-Nawet nie wiesz jak bardzo, najdroższy.
Leon zrobił do
niego maślane oczka, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
-To, co zbieramy się?- zaproponował Diego po chwili.- Trzeba
jeszcze zobaczyć atrakcję, które oferuje nam Madryt.
-Koniecznie- podchwyciła temat Viola.
-No to chodźmy, zostało nam już tylko półtorej godziny.
Zabraliśmy swoje rzeczy i powróciliśmy na
zatłoczone ulice Madrytu. Słońce przyjemnie świeciło, ogrzewając nasze ciała.
Przymknęłam powieki, rozkoszując się tym uczuciem ciepła wypełniającym mnie od
wewnątrz.
-Patrzcie!- krzyknęła nagle Vilu, wybudzając mnie z transu.
Niezadowolona
odemknęłam powieki, a moim oczom ukazała się ogromna scena. Po chwili
spojrzałam na tabliczkę stojącą obok, na której było napisane, że za 5 minut
rozpocznie się tu konkurs karaoke.
-Zapiszę nas- oświadczyła brunetka i pobiegła do ogromnej
tablicy, na którą zapisywali się inni chętni.
Po chwili ludzie zaczęli
się gromadzić, a na scenę wchodził pierwszy wylosowany uczestnik. Po nim byli
kolejni, którzy także próbowali swoich sił przed ogromną publicznością.
Staliśmy i obserwowaliśmy
wszystkich. Trzeba było przyznać, że każdy z nich był bardzo dobry. Po chwili
na scenę weszła prowadząca i wyczytała kolejnego uczestnika. Okazała się nim
nasza Francesca. Włoszka pewnie
wkroczyła na scenę i wybrała piosenkę. Padło na Aprendi a decir adios. Już po jej pierwszych
taktach salę wypełnił melodyjny głos dziewczyny.
Ludzie wręcz
oszaleli na jej punkcie. Bujali się w rytm muzyki, klaszcząc i śpiewając razem
z czarnowłosą. Gdy jej występ dobiegł końca, dziewczyna zebrała ogromne brawa i
zeszła ze sceny. Jej miejsce pomownie zajęła prowadząca.
-A teraz czas na duet- oznajmiła tajemniczo.- Kolejnymi
wylosowanymi osobami są Zack Fresco i Ludmila Ferro!- wykrzyknęła donośnie.
Na początku jej
słowa w ogóle do mnie nie dotarły. Stałam dalej i patrzyłam na nią tępym
wzrokiem.
-Ludmi, to ty!- wydarła mi się do ucha Viola.
Zdezorientowana
spojrzałam na scenę, na którą wchodził jakiś przystojny blondyn. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, co powiedziała przed chwilą Vilu. Odgarnęłam włosy do tyłu
i pewnym siebie krokiem, ruszyłam do przodu. Kiedy wchodziłam na scenę, chłopak
podał mi swoją dłoń.
-Jestem Zack- przedstawił się.
-Ludmila- uśmiechnęłam się do niego.
-To, co, jaką piosenkę zaśpiewamy?
-Możesz coś wylosować, jest mi obojętnie- odparłam.
Chłopak włożył
rękę do ogromnej kuli z tytułami piosenek i wyciągnął jedną z kartek.
-Love me harder, Ariany Grande- oznajmił niezadowolony.
Pokiwałam tylko
głową. Kolejna ckliwa piosenka o miłości, tego mi było trzeba. Jedynym
pocieszeniem było to, że słyszałam tą piosenkę już wcześniej, więc nie powinnam
mieć z nią żadnego problemu. Kilka minut później na tablicy pojawił się tekst i
całe show się zaczęło. Śpiewałam pierwszą partię i choć wiedziałam, że jestem
dobrą piosenkarką, to jednak nie sprawiało mi to takiej radości jak taniec.
Lubiłam śpiew, ale to taniec kochałam. Był moja pasją, czymś, co pomagało mi
wyrazić moje aktualne emocje.
Spojrzałam na
Vilu, która cały czas uśmiechała się szeroko i uniosła kciuki do góry. Kolejną
partię śpiewał, Zack. Musiałam przyznać, że blondyn miał niespotykaną barwę
głosu, która idealnie uzupełniała się z moją. Gdy dotarliśmy do refrenu
publiczność zaczęła śpiewać razem z nami. Poczułam się jak na jednej z tras
koncertowych, które odbyliśmy z OnBeat. Kochałam scenę od małego. Nawet, jako
pięciolatka występowałam z grupą taneczną, do której należałam.
W pewnym momencie
Zack złapał mnie za rękę i obrócił wokół własnej osi. Zaczęliśmy bujać się w
rytm muzyki, na co publiczność zareagowała jeszcze głośniejszym krzykiem. W
końcu nasz występ dobiegł końca.
-Ślicznie śpiewasz, Lud- uśmiechnął się szeroko blondyn.
-Dziękuję, Zack- odparłam.
Przytuliliśmy się
jeszcze na pożegnanie i każde z nas poszło w swoją stronę. Odszukałam w tłumie
moich znajomych i ruszyłam do nich.
-Ale to był przystojniak!- krzyknęła Vilu, gdy już podeszłam
do miejsca, w którym stali.- Koniecznie musisz mnie z nim zapoznać- dodała
stanowczo.
-Jeśli tylko nadarzy się taka okazja, to masz to jak w
banku- zaczęłam się śmiać.
-Byłaś świetna Lu! Nie wiedziałem, że tak dobrze śpiewasz-
pochwalił mnie Diego.
-Dzięki- uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Musicie nam coś jeszcze zaśpiewać dziewczyny- zwrócił się
do nas Leon- są świetne, prawda Fede?
-Pewnie- odparł naburmuszony brunet- szczególnie w duecie z
tym blond-frajerem.
Spojrzałam na
niego zdziwiona, nie wiedząc, o co mu chodzi. Wcześniej nie zachowywał się tak
dziwnie.
-Co z nim?- zapytałam szeptem Fran.
-Jest zazdrosny- skomentowała głośno Włoszka, na co brunet
przewrócił tylko oczami.
-Ja? Zazdrosny? Chyba nie o tego blond-frajera?- zakpił
Włoch.- Jestem od niego sto razy lepszy- prychnął.
-Skoro tak sądzisz, to, czemu jesteś taki obrażony?-
zapytałam.
-Bo lubię- odpowiedział oschle i skrzyżował ręce na
wysokości klatki piersiowej.
Postanowiłam się
nim na razie nie przejmować i słuchałam dalszych występów. Niestety po kilku
minutach zabawa się skończyła i ludzie zaczęli się rozchodzić.
-To, co gdzie teraz idziemy?- zapytał Diego.
-Chodźmy pooglądać, co jeszcze mają w tych straganach i
zaraz powinniśmy się zbierać, bo zostało nam już tylko 15 minut do zbiórki-
powiedziała Vilu.
Ruszyliśmy w
stronę straganów, śmiejąc się i plotkując po drodze. Spojrzałam na
Pasquarelliego, który w dalszym ciągu był obrażony na cały świat. Na moją twarz
wkradł się uśmiech. Szczerze mówiąc, podobało mi się to, że taki chłopak jak on
może być o mnie zazdrosny. Jednak nie sądziłam, że może chodzić o to. Musiało
stać się coś dużo ważniejszego, bo z mojego powodu nie chodziłby taki
naburmuszony.
-Pogadaj z nim- usłyszałam szept Violi, który wyrwał mnie z
moich rozważań.
-Ale, z kim?- zapytałam zdziwiona.
-Z Federico, przyglądasz się mu już jakiś czas- zauważyła.
-Nie mam z nim, o czym rozmawiać Violu- udawałam, że nie wiem,
o co jej chodzi.
-Lud, masz mnie za idiotkę?- spytała.- Przecież wiesz, że na
związkach znam się lepiej niż ktokolwiek, a obserwując waszą dwójkę, można od
razu stwierdzić, że na siebie lecicie.
-Vilu, proszę cię…
Kolejna wciskała
mi kit o miłości do Pasquarelliego. Co za idiotyzm…
-Nie wmówisz mi, że nic między wami nie ma- usłyszałam. –Chodzicie
na rączkę, przytulacie się w każdym możliwym momencie, szepczecie coś
nieustannie, wychodzicie z kawiarni, żeby „pogadać” -zrobiła cudzysłów dwoma
palcami.- A teraz jeszcze nasz przystojniak chodzi naburmuszony, bo śpiewałaś z
niejakim blond-frajerem- zacytowała.-Proszę cię, Lu, każdy głupi zauważy, że
ciągnie was do siebie- przewróciłam teatralnie oczami, słysząc jej spekulacje.-
Przynajmniej idź do niego i powiedz, żeby przestał być taki nadąsany, bo
strasznie mnie tym wkurza- powiedziała zniesmaczona.
-Sama idź i mu to powiedz- odparłam wkurzona.
Nie podobało mi
się to, że zarówno ona, jak i Fran wmawiają mi jakieś uczucia, których nie ma i
nigdy nie będzie.
-Już mówiłam. Mnie nie posłuchał, ale ciebie- wskazała na
moją sylwetkę- owszem.
Szykowałam się,
żeby powiedzieć jej, co myślę, o tych wszystkich idiotycznych wymysłach, ale
dziewczyna po prostu odwróciła się i poszła rozmawiać z Leonem, zostawiając
mnie samą.
Byłam wściekła.
Pragnęłam pogadać z Fran, ale zauważyłam, że rozmawia z Diego, więc nie
chciałam jej przeszkadzać. Zresztą spodziewałam się, że akurat w tym przypadku
przyzna rację brunetce. Strasznie mnie tym irytowały. Wcześniej się tak dziwnie
nie zachowywały.
Postanowiłam
pójść do Federa i dowiedzieć się, czemu jest taki nadąsany. Jakoś nie kupowałam
tej historii o zazdrości. Taki chłopak jak on mógł mieć każdą, wiec, dlaczego
niby tak bardzo przyczepił się do mnie? Coś mi tu nie pasowało i jak najszybciej
chciałam dowiedzieć się, co się za tym wszystkim kryje.
-Pasquarelli, możesz mi wreszcie powiedzieć, o co ci
chodzi?- zapytałam, podchodząc do niego.
-Z, czym?
Spojrzał na mnie
jak na wariatkę.
-Ze wszystkim!- krzyknęłam.- Chodzisz obrażony na cały
świat, jakby ktoś właśnie sprzedał ci zdrowego kopniaka w dupę!
-To nie twoja sprawa!- tym razem on zaczął krzyczeć.
-A właśnie, że moja. Przecież sam chciałeś, żebyśmy zostali
przyjaciółmi.
-Już nie musimy, sam potrafię o sobie zadbać- powiedział
wkurzony.
-Nie zbywaj mnie- odparłam stanowczo, zagradzając mu
przejście.
-Lud, przesuń się.
Próbował mnie
ominąć, ale mu na to nie pozwoliłam.
-Nie zrobię tego, dopóki nie powiesz mi, o co chodzi.
-W porządku, w takim razie sam cię przesunę.
Podniósł mnie i
przestawił parę metrów dalej.
-Federico…- krzyknęłam za nim.
Chłopak postawił jeszcze parę kroków do przodu, ale za chwilę odwrócił
się i podszedł do miejsca, w którym mnie zostawił. Stanął naprzeciwko,
zmniejszając dzielący nas dystans do minimum.
-Nie podobało mi się, że śpiewałaś z tym Zachem, Zackiem czy
jak mu tak było. To jakiś idiota, który podrywał cię na oczach wszystkich.
Powinnaś na niego uważać, a nie jeszcze z nim flirtować.
Spojrzałam na
niego niedowierzając. Czyli wychodzi na to, że jednak był zazdrosny… Zaczęłam
się głośno śmiać.
-Co cię tak bawi?- zapytał wściekły.
-Zachowujesz się jak dziecko- powiedziałam, gdy już się
trochę uspokoiłam.- Ten koleś to jakaś pomyłka, przecież nic mnie z nim nie
łączy. Jak w ogóle mogłeś coś takiego pomyśleć?
Zobaczyłam jak na
moje słowa Fede rozluźnia się, a cała nagromadzona w nim złość po prostu
uleciała.
-Serio?- zapytał jeszcze, aby mieć stu procentową pewność,
-Myślisz, że jestem taka łatwa? Trzeba się trochę pomęczyć,
żeby mnie zdobyć. Czułe słówka i gesty nie wystarczą- odparłam.
-Tyle to sam zdążyłem zauważyć- westchnął cicho bardziej do
siebie niż do mnie. –Czyli nie umówiłabyś się z nim, gdyby cię gdzieś zaprosił?
-Nie- odparłam krótko, ruszając do przodu.
-A ze mną?- tym razem to on zagrodził mi drogę, tak, że nie
miałam możliwości pójść dalej.
Położyłam dłoń na
jego policzku, a drugą wskazałam na siebie.
-Za wysokie progi na twoje nogi, słoneczko.
Widziałam, że Włoch
chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie ktoś nam przerwał.
-Lu, Fede!- usłyszeliśmy krzyk Fran tuż za naszymi plecami.
Momentalnie
odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Wszędzie was szukamy, już jest zbiórka!- wydarła się.
Spojrzałam na wyświetlacz
w moim telefonie. Cyferki zegara układały się, wskazując godzinę 16.20.
-Cholera!- krzyknęliśmy równo i puściliśmy się szaleńczym
biegiem, aby jak najszybciej dostać się na miejsce zbiórki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nowy rozdział już dziś :) Jak wam się podoba tym razem?
Chciałam bardzo mocno podziękować za cudowne komentarze, które dostałam od was w ostatnim czasiem JESTEŚCIE NAJLEPSI <3 Były one ogromną motywacją i uświadomiły mi, że jednak niektórym podoba się to co piszę, dlatego jeszcze raz serdecznie dziękuję :*
Od dzisiaj zaczynam FFFFEEERRRIIIEEE *.* dlatego postaram się przez te dwa tygodnie dodawać
rozdziały częściej, ale niestety nic nie mogę obiecać, bo nie wiem jak to wyjdzie w praktyce
Jak zawsze zachęcam do komentowania zarówno tego pozytywnego, jak i negatywnego, żebym wiedziała na co zwrócić większą uwagę przy kolejnym rozdziale.
Całuję was gorąco :*
Wera ;D
O Boże! Cudowny jak zwykle !!! ;)
OdpowiedzUsuńKiedy nextcik ?? Juz nie moge sie doczekać !! :* ;*
Usuńjuż jest :) zapraszam serdecznie :*
UsuńŚwietny jak zwykle :3
OdpowiedzUsuńFeduś taki zazdrosny *.*
Nie mogę się doczekać nexta <3
hejj<3
OdpowiedzUsuńznalazłam tego bloga przez przypadek<3
Jest po prostu cudny...
Kocham Fedemiłę<3
Feduś zazdrosny<3 jak słodko...
Jesteś wspaniałą kocham cie normalnie<3
Czekam na nexcika...
Pozdrawiam i całuję <3