:)

:)

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział II

     Kiedy do naszej sporej grupy, czekającej przed lotniskiem, doszło jeszcze parę osób, udaliśmy się do autokaru, którym mieliśmy dostać się do hotelu. Gdy zajęliśmy już miejsca, James zaczął jeszcze raz sprawdzać listę obecności. Okazało się, że nikogo po drodze nie zgubiliśmy, więc można było spokojnie jechać dalej. Siedziałam z Fran, która zajadała się bułką z twarożkiem. Swoją drogą nie wiem jak ona to robi, ale cały czas je, a przy tym w ogóle nie tyje. Postanowiłam, że pójdę w jej ślady i wyciągnęłam swoje ulubione ciasteczka, które przed wyjazdem upiekła dla mnie mama.
-Lu wzięłaś je ze sobą!- krzyknęła Viola na widok trzymanego przeze mnie jedzenia-One są takie pyszne!- dodała i zanim zdążyłam powiedzieć choćby jedno słówko, zabrała mi paczkę. Po chwili do Violi dołączył Leon i razem opróżniali moje opakowanie.
-Co dobrego jecie?- zwrócił się do nich Feder.
-Zabraliśmy Lud ciasteczka-odpowiedział brunet i uśmiechnął się do mnie, wkładając sobie do buzi dwa kolejne krążki.
-Ej stary, ja też chcę!- krzyknął Diego i zabrał uroczej parce MOJĄ paczkę ciastek.
-Może sie łaskawie ze mną podzielicie, co?- spojrzałam na Hiszpana i Włocha, którzy na chwilę oderwali się od opróżniania pudełka.
-Chyba by wypadało, co nie stary?- zwrócił się Diego do Federa.
-No nie wiem- ten pokręcił tylko głową niezadowolony z pomysłu przyjaciela- są za dobre, bardzo trudno się nimi dzielić- spojrzał na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi, brązowymi oczami i uśmiechnął się, jakby to miało spowodować, że moje serce zmięknie i oddam mu jedzenie. Jednak ja nie nabrałam sie na ten tani numer.
-No szybciutko, oddawaj ciasteczka, bo jestem głodna- wyciągnęłam rękę po moją własność.
- Co? Jakie oddawaj? Ewentualnie mogę się nimi podzielić, ale nie oddać-odparł niezadowolony z mojej postawy i zaczął przytulać paczkę, starając się ochronić przede mną jej zawartość.
-Ej! Uważaj, bo je pokruszysz, idioto!- skarcił go Diego, następnie zabrał mu pudełko, delikatnie wyrównując zagniecenia i zaczął sprawdzać czy jego maleństwa są całe.
-Chyba mamy problem-powiedział po chwili-zostało tylko jedno ciastko.
-Chyba żartujesz!- krzyknęłam i zabrałam mu pudełko z maleństwem, który dla mnie pozostał.
-Ostatnie moje, zaklepuję!- usłyszałam tylko krzyk Fran, siedzącej po mojej prawej stronie. Gdy dotarły do mnie jej słowa, Włoszka miała już w ustach ostatni krążek, który jeszcze przed chwilą znajdował się w trzymanym przeze mnie pudełku.
-Coś ty zrobiła...-powiedziałam nie mogąc uwierzyć, że właśnie straciłam ostatni wypiek mamy, którego nie dane mi było nawet spróbować- On był ostatni… Fran jak mogłaś go zjeść?- zapytałam rozżalona.
-No przepraszam Lu, ale doskonale zdajesz sobie sprawę jak uwielbiam te ciasteczka- zaczęła bronić się Włoszka, unosząc ręce w obronnym geście.
-Zżarliście wszystkie…- dalej nie mogłam dojść do siebie po tak ogromnej stracie.
-A gdzie je kupiłaś?- zapytał niepewnie Leon, widząc moją reakcje.   
-Moja  mama je upiekła, jeszcze przed wyjazdem- odpowiedziałam.
-Ferro, ty też umiesz takie zrobić?- zapytał Fede z nadzieją w głosie.
-Tak, ale…
-Wyjdź za mnie-momentalnie mi przerwał- wtedy jadłbym je codziennie-rozmarzył się, na co wszyscy wybuchnęliśmy  śmiechem.
-No tak  najpierw masa, później rzeźba- skomentował Leon, nie mogąc przestać się śmiać.
-Jaka rzeźba, stary on tam nic nie ma- zaczął nabijać się Diego, na co Leon przybił mu piąteczkę, a dziewczyny wybuchnęły jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Jakby tam nic nie było- Pasquarelli wskazał na swoje umięśnione ramię- nie byłbym teraz kapitanem naszej drużyny.
-Dobra, dobra księżniczko już się tak nie chwal- odpowiedział mu Diego i klepnął go lekko.
-Już jesteśmy na miejscu, zaraz przydzielę wam pokoje i rozdam klucze- usłyszeliśmy głos Jamesa dochodzący z samego przodu autokaru.
     Wyjrzałam przez okno, a moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków, jakie w życiu widziałam. Na wprost stał ogromny, kremowy budynek, rozciągający się po całej dostępnej długości. Był to najpiękniejszy hotel, w jakim dane mi było spać. Przed nim widniał barwny ogród z fontanną, z której płynęła woda w przeróżnych kolorach. Wszędzie pełno było kwiatów i drzew, a krzewy bukszpanu uformowane były w piękne kształty. Całość  tworzyła przecudną kompozycję, od której ciężko było oderwać wzrok. Obok bajecznego ogrodu widniały boiska do dosłownie każdej dyscypliny sportowej, jaka tylko można sobie wyobrazić. Nożna, ręczna, kosz, rozległe korty tenisowe po prostu wszystko. Po drugiej stronie budynku widać było kawałek basenu i rozmaite zjeżdżalnie, które do niego wpadały.
-Jak tu pięknie- szepnęła Fran, tak samo jak ja, zachwycona widokiem za oknem.
-Francesca, Violetta i Ludmila- zwrócił się do nas James, odwracając naszą uwagę od tego co znajdowało się za szybą- macie pokój nr 207- podał nam klucz, a chwilę potem podrapał się po głowie intensywnie nad czymś myśląc.
-Federico, Leon i Diego- powiedział po chwili- wy macie nr 209, możecie iść się rozpakować i za 2 godziny widzimy się przed głównym wejściem hotelu- odparł nasz grupowy i poszedł dalej przydzielać pokoje.
-To co, idziemy?- zapytał Leon.
-Jasne- odparliśmy chórem i ruszyliśmy w kierunku hotelu, ciągnąc za sobą nasze walizki.
     Gdy już dotarliśmy na II piętro, wszyscy zaczęliśmy szukać drzwi z numerem 207 i  209. Po paru minutach, które dla nas ciągnęły się w nieskończoność, w końcu je znaleźliśmy. Okazało się, że przydzielone nam pokoje są naprzeciwko siebie. Viola dostała klucz, więc jak najszybciej wsadziła go w zamek i przekręciła dwa razy. Drzwi otworzyły się, a naszym oczom ukazało się przepiękne pomieszczenie w kolorze intensywnego niebieskiego, przypominającego morską falę. Pokój był przestronny, a wszystkie meble porozstawiane były przy łóżkach. Szybko zajęłam środkowe i położyłam na nim swoją walizkę.
-Dziewczyny patrzcie, mamy nawet balkon!- krzyknęła Vilu, odsłaniając  długie zasłony i wychodząc przez szklane drzwi.
-Mogłabym tu zostać na zawsze- stwierdziła Fran, grzejąc się w promieniach słońca, które padały na nasze ciała.
-Ja też nie miałabym nic przeciwko- zgodziłam się z szatynką.
     Po chwili usłyszałyśmy jak nasze drzwi otwierają się i do pokoju weszli chłopcy.
-I jak wam się podoba?- zapytał Diego, siadając na łóżku, które zaklepała sobie Fran.
-Jest cudownie!- odpowiada Viola, podchodząc do swojej walizki z zamiarem rozpakowania się.
-A wy czemu nie u siebie?- zapytała Fran.
-Pomyśleliśmy, że teraz zwiedzimy wasz pokój- odpowiedział stojący przy drzwiach Federico. Po chwili podszedł do mojego łóżka i zaczął podawać mi ciuchy z walizki, które ja następnie wkładałam do szafy.
-Dzięki za pomoc, Pasquarelli- uśmiechnęłam się do niego, gdy moja walizka była już pusta.
-Nie ma sprawy, Ferro- odpowiedział, puszczając do mnie oczko i siadając obok.
- Co robimy później?- zapytała Vilu.
-Chyba idziemy na miasto. Podobno dzisiaj odbywa się tu jakiś targ i James chciał nas na niego zabrać- odpowiada Diego, bawiąc się włosami Fran, która położyła się obok niego na łóżku.
-Oh to super, podobno są tu świetne sklepy- ucieszyła się Violetta i klasnęła w dłonie.
-No tak, dla ciebie każda chwila jest dobra, aby pójść na zakupy- zaśmiałam się.
-Ciuchów nigdy za wiele, a ty-zwróciła się do mnie- pójdziesz ze mną i to bez gadania. Pomożesz mi wybrać jakąś ładną sukienkę, bo ja nigdy nie wiem, na którą się zdecydować.
-No dobra- powiedziałam zrezygnowana- a ile jeszcze mamy czasu?
-Trochę ponad godzinę- odpowiedział Leon, patrząc na swój zegarek.
-To może teraz wy pokażecie nam swój pokój- zaproponowała Fran, podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Szczerze mówiąc za bardzo nie ma co zwiedzać, bo wygląda identycznie jak wasz tylko jest zielony- odezwał się Diego.
-Ferro, masz może coś jeszcze do jedzenia? U nas już nic nie zostało- powiedział Feder, robiąc smutną minkę, aby choć trochę zmiękczyć moje serce. Muszę przyznać, że wyglądał przy tym naprawdę uroczo. Jego krótkie brązowe włosy były ułożone na żel w charakterystyczny nieład, a czekoladowe oczy lśniły, kwadratowa szczęka była lekko wysunięta do przodu, co sprawiało, że stawał się jeszcze bardziej przystojny. Miał na sobie biały T-shirt, który lekko opinając się, uwidaczniał jego dobrze zbudowane ciało. Nic dziwnego, że wzdychały za nim wszystkie dziewczyny. Był przystojny i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mógł owinąć sobie wokół palca każdą, którą wybrał i to sprawiało, że tak bardzo mnie wkurzał. Nigdy nie lubiłam tego typu chłopaków.
-Nic nie mam, moje jedyne ciastka zdążyliście pochłonąć w autokarze- odpowiedziałam, odwracając wzrok od jego czekoladowych tęczówek, które dostatecznie już mąciły mi w głowie.
-A wy dziewczyny?- zwrócił się do Fran i Vilu.
-Czekaj, sprawdzę- odezwała się Włoszka, grzebiąc w swojej torebce- mam tylko jabłko.
-Może być- odpowiedział posyłając jej ten swój słynny uśmiech, na co dziewczyna momentalnie oblała się rumieńcem. Rzuciła mu szybko jabłko, co stało się kolejnym powodem do popisu dla Pasquarelliego. Złapał lecące jabłko, robiąc przy tym jakiś skomplikowany obrót i zatrzymał się po chwili, oczekując na brawa, które jednak nie nastąpiły.
-Jak będziemy na mieście będzie trzeba zrobić jakieś zakupy, bo umrzemy tu z głodu , a cała noc przed nami- odezwał się Diego, nawet nie zwracając uwagi na popis Federa.
-Dobrze gadasz stary- poparł go Włoch, siadając z powrotem na miejsce- Leon, chyba będziemy musieli przenieść tu jeszcze jedno łóżko z naszego pokoju, bo w szóstkę się tutaj nie zmieścimy.
-Masz rację, będzie trzeba o tym pomyśleć- odparł chłopak, drapiąc się po głowie.
-Chwila, chwila po co wy tu chcecie przynosić łóżko?- zapytała zdezorientowana Fran.
-No a jak będziemy spać, przecież na trzech wszyscy się nie zmieścimy-odparł Włoch niezadowolony, że musi tłumaczyć coś tak oczywistego.
-No dobra, ale z tego co wiem to dostaliście swój pokój, więc co z nim nie tak, że chcecie spać u nas?- zapytała dziewczyna nie widząc sensu w toku myślenia Federa.
-Boże, Fran przecież nie będziemy chodzić po nocy po korytarzach, żeby się dostać do pokoju. Lepiej spać tutaj i tyle, chyba że to wy chcecie spać u nas- zaproponował ugodowo.
-Chyba żartujesz, wy śpicie  u siebie, my tu i problem rozwiązany- wtrąciła się do rozmowy Viola.
-Ale Vilu spójrz na to z naszej strony- zaczął ją przekonywać Leon-będziemy się musieli niepotrzebnie tłuc po tych korytarzach, a nie wiadomo o której będzie nam się chciało spać. Może być już dawno po ciszy nocnej, więc jeszcze nas mogą złapać organizatorzy i już pierwszego dnia wpadniemy.
-Nie przesadzacie za bardzo? Żaden z was nie będzie tu spał i tyle, koniec gadania-odparła Francesca, kończąc tą bezsensowną wymianę zdań.
-A ty co o tym sądzisz Lu?- zapytała szatynka, będąc pewna, że poprę ich stronę.
-Myślę, że jest mi to obojętne-odparłam, na co Fran i Vilu zrobiły wielkie oczy- w końcu, jak od razu wpadniemy to możemy mieć później duże kłopoty, więc co to za problem, żeby u nas spali.
-Chyba żartujesz- przerwała mi Włoszka-chcesz, żeby u nas zostali?
-Fran oni i tak tu zostaną czy tego chcesz czy nie, a jak ich wygonisz to tylko narobią hałasu, przez co wszyscy później możemy mieć kłopoty- odparłam, zabierając z łóżka moją kosmetyczkę i kierując się w stronę łazienki- idę się odświeżyć, skoro jeszcze mamy gdzieś iść.
    Dziewczyny w dalszym ciągu patrzyły na mnie z niedowierzaniem, ale ja nie zwracając na to uwagi weszłam do łazienki i zaczęłam myć włosy. Za zamkniętymi drzwiami słychać było jeszcze krzyki dochodzące z pokoju, lecz w pewnym momencie wszyscy ucichli, a ja usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który został na komodzie.
-Lu, David dzwoni- usłyszałam Francescę.
-To odbierz i powiedz, że za chwilę oddzwonię -wydarłam się, próbując przekrzyczeć szum lecącej wody.
-Spoko-usłyszałam w odpowiedzi.
-Hej Dav, tu Fran, Lu nie może teraz odebrać, mówiła, że za chwilę oddzwoni- głos Włoszki, która właśnie rozmawiała z moim partnerem z The Cloe, słychać było nawet w łazience- ale jesteśmy teraz w Hiszpanii na obozie, więc raczej się dzisiaj nie pojawi , nie ma sprawy, przekaże jej, to do usłyszenia, Vilu cię pozdrawia, no mhmm spoko, pa- rozłączyła się.
     Po chwili w pokoju znów wszyscy zaczęli się drzeć, a ja podłączyłam suszarkę, żeby osuszyć moje mokre loki. Później wykonałam jeszcze parę czynności i wyszłam z łazienki.
-Jak dobrze, że już jesteś myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz- powiedziała Viola, zabierając swoje rzeczy i zajmując moje miejsce.
-Co chciał Dav?- zapytałam Fran, mając nadzieję, że to nic ważnego.
-Chciał wiedzieć czy wszystko w porządku, mówił, że idzie na trening i później jeszcze zadzwoni- odpowiedziała czarnowłosa i w tym samym momencie dotarło do mnie, że dzisiaj jest trening.
-Cholera jasna, zapomniałam!- krzyknęłam i walnęłam się otwartą dłonią w czoło.
-O czym zapomniałaś Lu?- zapytał Leon, patrząc na mnie jak na wariatkę.
-O treningu, dzisiaj mieliśmy wymyślać układ, a ja zapomniałam, że przecież wyjeżdżam i nic mu nie powiedziałam- wytłumaczyłam i zaczęłam nerwowo szukać telefonu.
-Lu, on i tak teraz nie odbierze, jak z nim rozmawiałam, to wchodził już na salę, powiedział, że jeszcze zadzwoni jak skończy- odpowiedziała Włoszka siadając obok mnie i próbując mnie choć trochę uspokoić.
-On mnie zabije przez ten telefon- odparłam zrozpaczona i wściekła na samą siebie.
-Spokojnie poradzi sobie, przecież wiesz jak dobrze tańczy- pocieszała mnie.
 -Wiem, że jest dobry, ale to nie znaczy, że powinnam zwalać na niego całą robotę- odpowiedziałam i rozejrzałam się po pokoju- a gdzie Diego i Fede?
-Poszli już do pokoju się trochę ogarnąć-opowiedział Leon- zresztą ja też powinienem spadać, do zobaczenia za pół godziny.
-Paa- pożegnałyśmy go z Fran.
     Po wyjściu Leona same zaczęłyśmy się szykować. Fran szukała odpowiedniej sukienki, a ja przebrałam się w krótkie czarne spodenki z wysokim stanem i biały T-shirt, a na nogi założyłam moje ulubione krótkie białe conversy. Po chwili Viola wyszła z łazienki, a jej miejsce momentalnie zajęła czarnowłosa. Po 15 minutach wychodziłyśmy już z pokoju.
     Wszyscy mieliśmy się spotkać przed głównym wejściem, więc właśnie tam się udałyśmy i widząc już sporą grupę czekających ludzie, dołączyłyśmy do niej. Dziewczyny zaczęły rozglądać się w poszukiwaniu chłopaków i w tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i ukazało mi się zdjęcie uśmiechniętego Davida. Momentalnie zamarłam, bojąc się odebrać. Dobrze wiedziałam, że mój przyjaciel będzie wściekły, bo wytłumaczenie, że zapomniałam mu powiedzieć o wyjeździe do Hiszpanii, nawet mnie samej nie przekonuje. W końcu wzięłam głęboki oddech i przeciągnęłam zieloną ikonkę na ekranie.


-Halo-powiedziałam niepewnie, czekając na reakcję chłopaka. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i mamy drugi rozdział :) Jak wam się podoba? 
Przepraszam, że z tak wielkim opóźnieniem bo miał pojawić się już w sobotę, ale gdy kończyłam przepisywanie rozdziału mój laptop po prostu się wyłączył, a ja biedna musiałam przepisywać wszystko jeszcze raz.
Postanowiłam, że do świąt nie będę na razie dodawać nic nowego, za to mam w planach zorganizawanie dla was świątecznej niespodzianki. Mam ogromną nadzieję, że mój pomysł wypali i w końcu będę miała choć trochę czasu na jego realizację.
Chciałam też serdecznie podziękować za dwie nominacje do LBA, które również postaram się nadrobić wkrótce.
Trzymajcie się ciepło :* 
Wera ;D


1 komentarz:

  1. Świetny blog dopiero teraz go odkryłam i powiem że jest niesamowity<3 na pewno będę na niego wpadać częściej<3
    a co do rozdziału jest świetny<3 masz wielki talent<3
    Czekam na kolejny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń