:)
sobota, 14 lutego 2015
Rozdział VI
Zegarek wskazywał 19.50, a ja siedziałam jeszcze w łazience, kończąc prostowanie moich blond włosów i szybko przebierając się w krótką, czarną, koronkową sukienkę. Spojrzałam jeszcze raz w lustro i ujrzałam w nim śliczną blondynkę, przyglądającą mi się z ciekawością swoimi dużymi niebieskimi oczami. Wzięłam głęboki oddech. Pierwszy raz w życiu nie mogłam narzekać na swoje odbicie. Nie miałam się po prostu, do czego przyczepić. Viola zrobiła mi śliczny makijaż, Fran pomogła wyprostować włosy, a czarna sukienka opinała się w odpowiednich miejscach, maskując przy tym wszystkie niedoskonałości. Na ustach pomalowanych czerwoną szminką rozkwitał szeroki uśmiech. Podobałam się sobie.
- Lu wychodź z tej łazienki, bo i tak już jesteśmy spóźnione!- krzyczała Viola.
Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie- 19.58. Cholera! Jak zwykle nie potrafię się wyrobić na czas.
Jak torpeda wyleciałam z łazienki, szybko wkładając na nogi niebotycznie wysokie, czarne szpilki. Spojrzałam na dziewczyny. Obie wyglądały zjawiskowo. Fran w seksownej, mocno przylegającej do ciała, czerwonej sukience, a Vilu w srebrnej, okrywającej jej ślicznie opalone plecy. Leon i Diego padną z wrażenia.
Szybkim krokiem opuściłyśmy pokój i skierowałyśmy się na parter do sali, z której dobiegała ogłuszająca muzyka.
Dziewczyny szybko porwały mnie na parkiet i nim się obejrzałam, zapomniałam o bożym świecie, poddając się dobiegającej z głośników muzyce.
-Cześć ślicznotko, pamiętasz mnie?- ktoś szepnął mi do ucha i poczułam jak kładzie ręce na mojej talii.
Zszokowana i przestraszona odwróciłam się szybko, a gdy zobaczyłam twarz osoby, która to mówiła, poczułam niewyobrażalną ulgę.
-Cześć Zack, oczywiście, że cię pamiętam!
Zaraz…Kurwa! Co on tu robi? Moje oczy powiększyły się znacznie, intensywnie wpatrując w chłopaka.
-Też jestem na tej wycieczce- powiedział tytułem wyjaśnienia. –Już jak śpiewaliśmy zdawało mi się, że widziałem cię wcześniej, ale pewność zyskałem dopiero jak przybiegłaś spóźniona z Pasquarellim.
Oh, no tak. Takiej ewentualności nie wzięłam pod uwagę.
-Świetnie tańczysz- pochwalił mnie, próbując przekrzyczeć ogłuszającą muzykę.
-Bo jestem tancerką- odkrzyknęłam uśmiechając się do niego.
-Nie wiedziałem- zaśmiał się. –Jak długo?
-Odkąd nauczyłam się chodzić.
Zaśmiałam się na wspomnienie mojej pierwszej lekcji. To były czasy… Po chwili chłopak przyciągnął mnie bliżej do siebie, a następnie zakręcił z taką siłą, że wylądowaliśmy na środku parkietu.
-Odbijany- powiedział jakiś przystojny brunet i klepnął Zacka w ramię.
Ten mrugnął do mnie i puścił moją rękę, którą zaraz złapał brunet.
-Ethan- rzucił chłopak, uśmiechając się szeroko.
-Ludmila- odparłam szybko.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, brunet przygarnął mnie do siebie i ułożył swoje ręce na mojej talii. Po chwili kątem oka zauważyłam przy nas Violę i Leona, tańczących razem do spokojnej melodii. Może w końcu coś do nich dotarło. Eh, nareszcie. Ethan uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a mnie zaparło dech w piersiach. Dopiero teraz zauważyłam jak cholernie był przystojny. Okręcił mną tak, że zamieniliśmy się miejscami i wtedy zauważyłam Federico, który tańczył właśnie z jakąś długonogą pięknością. Włoch chyba wyczuł. że mu się przyglądam, bo podniósł głowę trochę wyżej i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Zakręciło mi się w głowie i gdyby nie silne ramiona Ethana, najpewniej upadłabym na podłogę.
-Hej, co jest? Dobrze się czujesz? –szepnął zielonooki i przygarnął mnie mocniej do siebie.
-Nie za bardzo –odparłam i mocno wsparłam się na jego ramionach.
Na szczęście teraz leciał jakiś wolny kawałek, więc nie wyglądaliśmy dziwnie przytuleni do siebie. Ponownie spojrzałam na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą widziałam Włocha. Niestety ten gdzieś zniknął, a długonoga piękność tańczyła teraz w objęciach jakiegoś blondyna.
-Jak chcesz możemy wyjść na zewnątrz –zaproponował Ethan.
-Z wielką chęcią –uśmiechnęłam się blado.
Chłopak złapał mnie mocno za rękę i wyprowadził z tego okropnego tłumu i hałasu. Otworzył przede mną główne drzwi hotelu i wsparta o jego ramię wyszłam na podwórko.
Było już dobrze po północy. Nawet nie zauważyłam jak szybko czas uciekł. Usiadłam na jednej z ławek i głęboko wdychałam zimne, nocne powietrze.
-Może przyniosę ci wody, co?
Mój towarzysz spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Kiwnęłam lekko głową.
Po chwili chłopak zniknął za szklanymi drzwiami, a ja w dalszym ciągu próbowałam walczyć z uciążliwymi zawrotami głowy. Na podwórku było sporo ludzi, którzy zgrzani od tańca przyszli się trochę ochłodzić. Jakaś dziewczyna głośno kłóciła się ze swoim chłopakiem, a inni popalali papierosy schowani za drzewem.
-Mogę się dosiąść? –usłyszałam cichy męski szept.
Gdzieś go już wcześniej słyszałam. Zmarszczyłam brwi i podniosłam głowę do góry. Pasquarelli. O kurwa.
-Jasne –to słowo wydobyło się z mojej krtani szybciej, niż zdążyłam je powstrzymać.
Chłopak niepewnie usiadł obok mnie. Zmierzył mój strój swoim przenikliwym spojrzeniem i zdjął marynarkę.
-Masz, włóż ją, bo zaraz zmarzniesz –powiedział stanowczo.
Nie chciałam się kłócić, więc wzięłam od niego okrycie i zarzuciłam sobie na ramiona. Chciałam, żeby Ethan wrócił już z tą wodą, bo poczułam, że oprócz nieustannych zawrotów głowy, targają mną straszne mdłości.
Oparłam pulsującą głowę o oparcie ławki i zamknęłam oczy, próbując uspokoić mój szalejący żołądek.
-Lu, wszystko w porządku? –Feder patrzył na mnie niespokojnie.
-Nie –odpowiedziałam zgodnie z prawdą. –Po prostu źle się czuję.
-Może zaprowadzę cię do pokoju? –gwałtownie zerwał się z ławki.
-Nie ma takiej potrzeby. Zaraz przyjdzie Ethan z wodą i poczuję się lepiej.
Jak na zawołanie zjawił się brunet z butelką wody w ręku. Przykucnął przy mnie, nie zwracając uwagi na siedzącego obok Włocha.
-Lepiej ci? –zapytał troskliwie, gdy skończyłam pić.
-Tak, dziękuję –uśmiechnęłam się do niego. –Pójdę do Vilu po klucz od pokoju.
-Ja mam klucz przy sobie, możesz przenocować u nas, Lu –wpadł mi w słowo Fede. –Chodź, pomogę ci wstać.
Nie czekając na moją odpowiedź, wziął mnie pod ramię i odgarnął niesforne kosmyki, które spadały mi na twarz.
Spojrzałam, na Ethana, który z podejrzliwością przyglądał się poczynaniom Włocha.
-Dziękuję ci –powiedziałam, łapiąc go za rękę i patrząc w jego zielone oczy.
-Nie ma sprawy, Lu –przykrył moją dłoń, swoją.
-Musimy już iść –odparł Federico lodowatym tonem.
- Trzymaj się, Lud – dodał zielonooki i po chwili zniknął z mojego pola widzenia.
-Chodźmy –mruknął Włoch, prowadząc mnie z powrotem do hotelu.
Niestety mój żołądek miał zupełnie inne plany. Gwałtownie wyrwałam się z uścisku i zrzuciłam z pleców marynarkę Federa. Jak torpeda poleciałam w najbliższe krzaki, nie mogąc już dłużej powstrzymywać targających mną torsji. Ból głowy rozsadzał mi czaszkę, a ja klęczałam skulona wymiotując. Było mi cholernie niedobrze i w myślach błagałam, żeby nikt tego nie widział. Po chwili na karku poczułam czyjeś ciepłe palce, które odgarnęły mi włosy do tyłu.
-Idź stąd Federico, nie chcę żebyś na to patrzył –powiedziałam cicho, czując jak żółć z powrotem podchodzi mi do gardła.
-Jesteśmy przyjaciółmi, Lu, zapomniałaś? W zdrowiu i w chorobie. Nigdzie się nie wybieram.
Przysiadł przy mnie i delikatnie pocierał kciukiem po moim karku, trzymając blond włosy z dala od ust.
Gdy mdłości w końcu ustały, pomógł mi wstać i ponownie okrył mnie swoją marynarką.
-Dziękuję, Fede.
On uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
-Nie masz, za co, Ferro. Przepraszam za tą kłótnię pod fontanną, Lu to nie powinno mieć miejsca.
-W porządku nic się nie stało- powiedziałam, kurczowo trzymając się jego silnego ramienia.
Chciałam jak najszybciej zmienić temat. Ból rozsadzał mi głowę, a żołądek podchodził do gardła. To naprawdę nie była odpowiednia pora na poważne rozmowy.
Ruszyliśmy z powrotem do hotelu, ale już po chwili poczułam, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Przystanęłam, patrząc z przerażeniem na schody, które mieliśmy do pokonania.
-Co jest, Lu? Znów mdłości?
Pokręciłam przecząco głową, biorąc jeszcze jeden głęboki wdech.
-Nie dam rady teraz dalej iść, poczekajmy chwilę –odparłam zrezygnowana, spoglądając na schody.
Włoch momentalnie ogarnął, w czym problem i zanim zdążyłam zaprotestować, wziął mnie na ręce, kurczowo przyciskając do swojej klatki piersiowej.
-Federico, nie musisz mnie nieść, wystarczy, żebyśmy chwilę poczekali –upierałam się już chyba po raz setny.
-To dla mnie żaden problem. Jesteś lekka jak piórko –zaśmiał się w ten swój uroczy sposób. –Jak dojdziemy do pokoju dam ci leki, które przed wyjazdem dała mi mama. Jest pediatrą i zawsze karze mieć je przy sobie na nagłe wypadki.
-Naprawdę nie musisz robić dla mnie tego wszystkiego…
Uśmiechnął się pobłażliwie.
-Zależy mi na tobie, Lu. Poza tym chyba nie sądzisz, że zostawię cię samą w takim stanie. Mowy nie ma.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, dlatego nie odezwałam się już ani słowem. Cholera, Vilu miała rację, zależy mu na mnie, sam to przed chwilą przyznał. Niestety najgorsze w tym wszystkim jest to, że mi też na nim zależy. Tylko czy to coś zmienia?
Nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać, dlatego przymknęłam powieki i oparłam moją pulsującą głowę o jego klatkę piersiową. Jego zapach w przyjemny sposób drażnił moje nozdrza, a jego ramiona, musiałam to przyznać, były bardzo wygodne. Nawet nie zauważyłam, kiedy wchodziliśmy już do pokoju. Federico delikatnie położył mnie na jednym z łóżek i sięgnął po telefon leżący na komodzie.
-Zadzwonię do Leona, żeby reszta się o nas nie martwiła –wytłumaczył.
-W porządku, mmm… Federico, mogłabym się u was wykąpać?
Niepewnie spojrzałam na bruneta i ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę. Nie wiedziałam czy wypada mi o to prosić, ale bardzo pragnęłam pozbyć się tego całego potu i obrzydliwego smaku z moich ust.
-No pewnie –uśmiechnął się. –Zaraz dam ci jakiś ręcznik, a w łazience w czarnej kosmetyczce znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz, hmm –zamyślił się na chwilę i przeczesał swoje włosy, błądząc wzrokiem po mojej koronkowej sukience –mogę ci dać jakąś moją koszulkę, żebyś mogła się przebrać.
Nie czekając na moją odpowiedź, wyciągnął z torby czarny T-shirt i biały puchaty ręcznik.
-Dziękuję –powiedziałam, biorąc od niego rzeczy.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się i wyszedł z pokoju z telefonem w ręku.
Ja podreptałam do łazienki. Z czarnej kosmetyczki wyciągnęłam płyn i szampon, który z pewnością należał do Federa. Tak, tego zapachu nie pomylę nigdy w życiu. Rozebrałam się z czarnej sukienki i weszłam pod strumień wody, który kojąco działał na moje nagie ciało. Już po niespełna dziesięciu minutach wykąpana i wypieszczona wychodziłam z łazienki.
-Całkiem szybko ci poszło –zaśmiał się Włoch, gdy zamykałam za sobą drzwi.
Cholera, miałam nadzieje, że jeszcze nie wrócił i nie zobaczy mnie tylko w swojej czarnej koszulce, która szczerze mówiąc nie była zbyt długa. W duchu pogratulowałam sobie, że przynajmniej miałam na tyłku majtki. Odwróciłam się w jego stronę z zamiarem odpyskowania, ale zaniemówiłam z wrażenia, widząc jego bordową koszulę rozpiętą i ukazującą imponującą muskulaturę. Wciągnęłam głośno powietrze i przygryzłam dolną wargę. Był boski, cholera i to jak! Jego oczy świeciły się jak nigdy dotąd, a pełne usta wykrzywione były w szerokim uśmiechu. Podobało mu się to jak reaguję na jego widok. Kurwa.
-Czasem potrafię działać szybko –powiedziałam prowokacyjnie, gdy w końcu styki w moim mózgu przestawiły się z powrotem.
-Umyłaś też zęby –stwierdził, podchodząc do mnie. –Ciekawe jak tego dokonałaś, nie mając szczoteczki?
-Pożyczyłam sobie twoją –odparłam z udawaną swobodą, lecz z każdym jego kolejnym krokiem, moje ciało stawało się coraz bardziej spięte, a serce zaczynało bić w szaleńczym tempie.
Chłopak zaczął się głośno śmiać, a ja stałam centralnie przed nim patrząc na niego jak na idiotę. O co mu, kurwa, chodzi?
-Chyba już lepiej się czujesz, co? Ten twój cięty język na to wskazuje –zaśmiał się.
-Znacznie lepiej, Fede. Naprawdę bardzo ci dziękuję za pomoc.
-Cieszę się, że tam byłem –spoważniał i założył mi kosmyk włosów za ucho.
Po chwili jego kciuk zaczął błądzić po moim policzku,a ja stałam jak sparaliżowana rozkoszując się jego dotykiem na mojej skórze. Jego druga dłoń powoli powędrowała na moją talię i przyciągnęła mnie bliżej niego. Uniosłam głowę do góry, aby mieć lepszy widok na jego piękną twarz. Nasze oczy spoglądały na siebie niepewnie, brązowe w niebieskie, a niebieskie w brązowe. Wtedy przeniosłam wzrok na jego usta. Chciałam poczuć te pełne wargi na swoich. Jeszcze nigdy dotąd nie pragnęłam tak bardzo, żeby ktoś mnie pocałował. ‘NO DALEJ PASQUARELLI! ILE MAM CZEKAĆ?’ niecierpliwiła się moja podświadomość i kiedy zamknęłam oczy i czułam już jego ciepłe wargi na swoich, rozległo się głośne pukanie do drzwi.
Kurwa, przeklęłam w myślach. Kto nam przerywa w takim momencie?!
Zaraz potem do pokoju wpadłam zdyszana Vilu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Strasznie dawno mnie tutaj nie było, ale już teraz postaram się dodawać choćby jeden rozdział na tydzień. Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze zagląda. ;)
Mamy nowy rozdzialik i przerwany pocałunek Fedemilii :D
Cieszycie się, że wróciłam ?
Pozdrawiam was bardzo serdecznie :*
Wera ;D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział boski ;3
OdpowiedzUsuńKurwa, ale masz talent<3
Fedemiła...jak słodko ;*
Kocham cię normalnie...
Oczywiście, ze się cieszę, ze wróciłaś.
Czekam z niecierpliwością na następny ;)
Zapraszam do mnie http://historie-fedemila.blogspot.com/
Pozdrawiam Klaudia<3
CUDO *o*
OdpowiedzUsuńjak ja się cieszę że wróciłaś, brakowało mi twojego opowiadania :c
Rozdział świetny :3
Feduś taki kochany awwww <3
I ten pocałunek <3 niebo <3
nie mogę się doczekać nexta ;)
pozdrawiam rugg *_*