Na widok czerwonej na twarzy Violetty,
Federico i ja odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Eee… Chciałam tylko sprawdzić czy,
eee…wszystko w porządku- jąkała się zażenowana szatynka.
-Jak widać, tak –warknął Federico,
przeczesując palcami włosy.
Widać
było, że nie za bardzo jest zadowolony z niespodziewanej wizyty mojej
przyjaciółki. Usta zacisnął w cienką linię, a z jego oczu bił niebezpieczny
żar. Przeszło mi przez myśl, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, Vilu najpewniej
leżałaby już martwa. Zresztą nie dziwię się. Kurcze, przerwała w takim
momencie...
-Przepraszam, martwiłam się o Lud
-bąknęła, stając się jeszcze bardziej purpurowa.
I dlatego
wparowałaś tu i przeszkodziłaś nam w pocałunku? Cholera, Vilu!
-Wszystko w porządku, już lepiej się czuję
-odparłam cicho.
Podniosła na mnie
swoje zielone oczy, które mówiły bezgłośnie 'no co ty, kurwa, nie powiesz'.
-Pójdę się wykąpać -westchnął Federico i
schował się za drzwiami łazienki.
NIE! NIE! NIE!
Federico, nie zostawiaj mnie tu samej z Violettą! Cholera, zabijcie mnie. Fede,
wracaj! Brunetka doskoczyła do mnie w mgnieniu oka i zarzuciła gradem
pytań.
-Całowaliście się? Lu, całowaliście się!
Patrzyła na mnie,
niedowierzając i kręcąc z dezaprobatą głową.
-Nie zdążyliśmy, bo ktoś nam przeszkodził
-warknęłam w jej stronę.
Violetta na
powrót stała się cała czerwona i wbiła wzrok w swoje splecione dłonie.
-Cholera, Lu, naprawdę bardzo przepraszam.
Chciałam tylko sprawdzić czy jesteś cała i zdrowa. Leon mówił, że źle się
poczułaś i Feder zaprowadził cię do nich. Wtedy mnie olśniło. że przecież ja
mam klucz od naszego pokoju, a pewnie chciałaś się wykąpać -przerwała, mierząc
badawczym wzrokiem koszulkę, którą miałam na sobie. -Ale widzę, że już sobie
poradziłaś.
Uśmiechnęłam się
i przygryzłam dolną wargę. Poradziłam sobie i to całkiem nieźle.
-Vilu, cholera, przyszłaś w takim
momencie.
-Naprawdę przepraszam, Lu gdybym
wiedziała, że za drzwiami ujrzę taką scenę, nawet by mi przez myśl nie
przeszło, żeby wam przeszkadzać.
-Wiem -westchnęłam cicho i sięgnęłam po
gumkę, leżącą na komodzie. Związałam moje włosy w koka i usiadłam na łóżku.
-Dobrze, że przyszłaś. Ten pocałunek nie powinien się wydarzyć.
-Co ty znowu bredzisz, Lu? Lecisz na
niego, przyznaj to w końcu.
-To nic nie zmienia.
Zrobiłam się
czerwona na twarzy.
-Jak to, kurwa, nic nie zmienia?!
-Zamknij się, Vilu. Pasquarelli pewnie
podsłuchuje całą naszą rozmowę.
-Oh, przestań w końcu zgrywać taką cnotkę,
Ferro. Lecisz na tego przystojniaka jak cholera!
-Co z tego, Vilu i tak z nim nie będę.
-Niby czemu? -zrobiła nadąsaną minę.
-Bo za parę dni stąd wyjeżdżamy. Ja do
Argentyny, on do Włoch. Po co pchać się w związek, który za chwilę się skończy?
Violetta
westchnęła głośno.
-Żeby choć przez chwilę być szczęśliwym, Lu.
Znieruchomiałam i
spojrzałam na nią dużymi oczami. Dziewczyna usiadła przy mnie i objęła
ramieniem.
-Nie wiem co takiego ma w sobie ten
przystojniak, ale to jedyny chłopak, na którego w ogóle zwróciłaś uwagę. Zawsze
oplata cię wianuszek facetów, ale ty masz w zwyczaju każdego spławiać. Pierwszy
raz widzę, że jakiemuś w końcu udało się przedrzeć przez tą twoją skorupę i tak
bardzo do ciebie zbliżyć. Jeśli to właśnie z nim masz być szczęśliwa, to nie
marnuj więcej czasu i rusz dupę, Lu.
Spojrzałam z
niedowierzaniem na jej piękną twarz.
-Boję się, Vilu. A jeśli nam się nie uda?
A nawet jeśli jakimś cudem się uda, Vilu ja nie chcę cierpieć. A będę cierpieć
na pewno, przecież on mieszka na drugim końcu świata!
Dziewczyna
objęła mnie mocniej.
-Jeśli ta więź, która was połączy będzie
prawdziwa, to prędzej czy później znów będziecie razem.
Wtuliłam się w
nią jak w poduszkę, uciekając przed dopadającą mnie rzeczywistością. Brunetka
delikatnie gładziła mnie po głowie i szeptała coś o byciu silnym, ale mój mózg
w ogóle nie przetwarzał jej słów.
Po paru minutach
z łazienki wyszedł Federico, zwracając na siebie uwagę zarówno moją jak i mojej
przyjaciółki. Chłopak miał na sobie tylko spodnie od dresu, więc cała jego
dobrze umięśniona klata była do dyspozycji naszych zachłannych oczu. Cholera,
zrobił to specjalnie. Woda z jego mokrych po kąpieli włosów, skapywała na
rozgrzaną skórę, a to doprowadzało mnie do szaleństwa. Usłyszałam jak Vilu
głośno wypuszcza z płuc skumulowane wewnątrz powietrze. Ona też nie mogła być
obojętna na czar Pasquarelliego.
-Już wiem, co takiego ma w sobie, że
zwróciłaś na niego uwagę -szepnęła prawie bezgłośnie, przygryzając dolną wargę.
Uśmiechnęłam się
do niej pobłażliwie. Tym razem to ja miałam wzrok mówiący 'no co ty, kurwa, nie
powiesz'.
-Cholera, Lu takie widoki, a ty nic z tym
nie robisz -westchnęła cicho. -Ja już dawno rzuciłabym się na tego adonisa.
Spojrzałam na nią
pobłażliwie.
-Przy tobie raczej tego nie zrobię, wolę
mieć go całego dla siebie.
Violetta
zachłysnęła się powietrzem, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Federico spojrzał
na nas jak na dwie idiotki i uniósł brew do góry.
-Chyba już pójdę -powiedziała czerwona na
twarzy Vilu. -Powiem Fran, że dzisiaj nocujesz u chłopaków.
Ukradkiem puściła
do mnie oczko i wstała z łóżka.
-Powodzenia -szepnęła mi do ucha i wyszła
z pokoju, pozostawiając mnie sam na sam z Włochem.
Spojrzałam w jego
stronę. Właśnie zawzięcie szukał czegoś w torbie, pochylając się nad nią.
Cholera, wyglądał niezwykle pociągająco w tej pozycji. Przygryzłam dolną wargę.
Chłopak momentalnie odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech.
-Przeszkadzam w czymś, Ferro?
W racjonalnym myśleniu, podpowiadała moja podświadomość.
-Właściwie to nie wiem. Przeszkadzasz mi
czy nie? Jestem bardzo rozdarta w tej kwestii.
Uniósł brew do góry.
-Rozdarta?
-Dokładnie –potwierdziłam.
Federico wyjął coś z torby, schował do kieszeni dresów i podszedł do
łóżka od strony na której siedziałam.
-A więc, mówisz że nie umiesz się
zdecydować? Trzeba coś z tym zrobić, Ferro.
-Co zamierzasz?
-Zaraz się przekonasz.
Pochylił się lekko nade mną, opierając ręce po dwóch stronach moich nóg.
Jego boski zapach w przyjemny sposób drażnił moje nozdrza, a jego umięśniona
klata była na wyciągnięcie mojej dłoni. Zdusiłam w sobie nieposkromioną chęć dotknięcia
jego nagiej skóry i odchyliłam się od niego, opierając na łokciach, aby w końcu
zacząć racjonalnie myśleć.
-Nie lubię niespodzianek, Pasquarelli.
Wolę już teraz wiedzieć na co się przygotować.
-Jesteś strasznie ciekawska, Ferro. A
podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Upomniał mnie.
-Podobno, ale to tylko zwykły, nic nie
znaczący stereotyp, którym nie warto sobie zaprzątać głowy.
Widziałam jak w jego oczach malutkie iskierki tańczą rozbawione.
Pochylił się nade mną jeszcze bardziej, tak, że teraz nasze usta dzieliły już
tylko milimetry. Ta bliskość strasznie mąciła mi w głowie. Mój oddech stał się
nierówny, a krew buzowała w żyłach.
-Nadal jesteś rozdarta, w kwestii mojego
przeszkadzania twojej, ciekawskiej osobie? –zapytał niewinnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Oh, skończmy już tą kretyńską grę i po prostu mnie pocałuj. Pasquarelli
ile można czekać? Widział moją zniecierpliwioną minę i pochylił się prosto nad
moim prawym uchem.
-Miałaś wziąć leki –szepnął .
Co?
Włożył mi do ręki małą pastylkę i wyprostował się. Leżałam na łóżku
oszołomiona i patrzyłam na niego niezrozumiałym wzrokiem. Co to miało, kurwa,
być? Dlaczego mnie nie pocałował? Leki miałam wziąć okej, ale jak to mogło kolidować
z naszym pocałunkiem?
W mojej głowie kłębiły się teraz setki pytać, ale na żadne z nich nie
mogłam znaleźć racjonalnej odpowiedzi. Zamknęłam oczy nadal oszołomiona tym co
się przed chwilą stało. A może ja mu się wcale nie podobam? Cholera, ale
przecież powiedział, że mu na mnie zależy. Może zależy ale jak na przyjaciółce.
Kurde, Ferro co ty sobie w ogóle wyobrażałaś?
Wstałam pospiesznie z łóżka i chciałam pójść do łazienki. Czułam jak pod
powiekami zbierają mi się łzy. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam odrzucenia. Oh,
to takie frustrujące uczucie. Otworzyłam drzwi od łazienki, ale one nagle
zamknęły się z głośnym hukiem, a ja zostałam do nich przygwożdżona przez
Pasquarelliego. Co tu się, kurwa, dzieje?
-Nie dokończyłem czegoś –powiedział w celu
wyjaśnienia i wpił się w moje wargi.
I wtedy wszystko przestało mieć jakikolwiek sens. Nie ważne było to, że
przed chwilą leżałam na łóżku oszołomiona jego odrzucenie. Nie ważne było to,
że z tego wszystkiego nie rozumiałam kompletnie nic i nie ważne było to, że w
każdej chwili mógł tu ktoś wejść i nas zobaczyć. Liczyło się tylko to, że jego
wargi znajdowały się na moich i napierały na nie z całych sił. Liczył się tylko
on i tylko ja, nikt i nic więcej.
Poczułam jak jego palce jednym pociągnięciem zdjęły gumkę z moich włosów
i te rozsypały się kaskadą na moje ramiona. Po chwili podjechałam do góry, cały
czas opierając się o drzwi. Poczułam jak ciepłe ręce, lądujące na moich nagich
udach, trzymały mnie mocno, żebym nie spadła.
Wplotłam palce w jego brązowe włosy i w całości poddałam się burzy
hormonów szalejących w moim ciele . Moje plecy nagle oderwały się od drzwi, a
my szliśmy gdzieś przed siebie. Po chwili wylądowaliśmy chyba na łóżku, bo
Feder usiadł na czymś, a ja znajdowałam się teraz na jego kolanach. Obsypywał
pocałunkami całe moje ciało, a ja rozpływałam się pod dotykiem jego warg na
mojej rozgrzanej skórze. Po chwili jego usta znów znalazły się na moich, ucząc
się ich na pamięć. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak w tej chwili. Ten przystojny
brunet totalnie mącił mi w głowie, nie pozostawiając z mojego zdrowego rozsądku
nawet śladu.
Po chwili, która dla mnie nastąpiła zdecydowanie za szybko, oderwaliśmy
się od siebie, próbując złapać oddech. Jego czolo zetknęło się z moim i
siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy, napawając się swoją obecnością i
bliskością.
-Co ty ze mną robisz, Lu? –szepnął i
przyłożył swoje palce do mojego policzka.
Westchnęłam cicho, rozkoszując się jego dotykiem.
-To samo, co ty ze mną, Fede.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego niebiańskie, czekoladowe tęczówki. Tak,
tego pocałunku na pewno długo nie zapomnę. Starałam się unormować mój oddech,
ale na próżno. To i tak bez sensu, przecież każda próba kończyłam się klęską
gdy była w jego pobliżu.
Kurwa, przed chwilą całowałam się z najprzystojniejszym kolesiem na
naszej wycieczce, ubrana tylko w jego koszulkę, na jego łóżku, w jego pokoju.
Jacie, Lu czy ty to kiedykolwiek przebijesz?
-Czas spać, Ferro –usłyszałam ten cudowny
baryton tuż nad moim lewym uchem.
-A może ja nie chcę spać? –marudziłam jak
pięciolatka.
-Za chwilę przyjdą tu Leon i Diego i
zapewne wymyślą jakąś niestworzoną historię, gdy zobaczą ten bałagan, który
zrobiliśmy.
O czym on mówi? Jaki bałagan? Rozejrzałam się po pokoju. Torba z
ciuchami Federa była rozwalona po całym pokoju, a pościel na jego łóżku była
całkowicie skotłowana.
-Ale jak?
-Nie mam pojęcia.
Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło.
-Chodź.
Podał mi rękę i pomógł wstać. Na szczęście sprzątanie tego burdelu nie
zajęło nam dużo czasu, więc gdy w pokoju zjawili się Leon i Diego, ja smacznie
spałam, błądząc od dawna w krainach Morfeusza.